Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 31 grudnia 2012

33- Luke.


~ Tydzień później ~

Siedziałem przed telewizorem w ciemnym salonie, zastanawiając się nad moją przeszłością. Może Natalie miała rację? Ja wiem, że źle robiłem, ale taki już mój charakter. Muszę dostać to, czego chcę. A w tej chwili chciałem Jade. Zsunąłem się do pozycji leżącej, zamykając oczy. Do moich uszu docierały dźwięki jakiegoś dennego serialu, a poza tym w mieszkaniu panowała cisza. W głowie miałem obraz dziewczyny. Była inna niż wszystkie, nie rzucała mi się do łóżka, więc to znowu ja musiałem przejąć inicjatywę.
-Luke stary, zrób coś ze sobą.- usłyszałem głos mojego kolegi za mną.
Uniosłem się, żeby usiąść i lepiej mu się przyjrzeć. Ku mojemu zdziwieniu Adrian był ubrany w garnitur, a swoje włosy non stop poprawiał w lusterku, które trzymał w ręku.
-O co ci chodzi?- spytałem zdezorientowany.
Chłopak przyjrzał mi się, a następnie głęboko westchnął.
-Nieważne.- ponownie zaczął przeglądać się w lustrze.- Ja i Britt wychodzimy dzisiaj na kolacje. No wiesz... Chcę ją przeprosić po tej całej kłótni.- skrzywił się.
Energicznie podniosłem się z kanapy, czując jak moje usta wykrzywiają się w uśmiech, a do moich myśli napłynęło tysiąc pomysłów.
-Mam ochotę na alkohol.- powiedziałem obojętnym tonem, żeby nie wzbudzać podejrzeń.- Gdzie są butelki?- spytałem, błądząc po całym salonie, otwierając dosłownie każdą możliwą szufladę.
Czułem na sobie jego wzrok, jakby próbował wybadać o co mi chodziło, więc postanowiłem zareagować naturalnie. Odwróciłem się w tamtą stronę, wzruszając ramionami.
-No co, chyba nie powiesz mi, że wy nie będziecie pić.
Uniósł drwiąco brew, przeszukując wzrokiem pokój. Po dłuższej chwili ruszył do kuchni, a ja zrezygnowany opadłem z powrotem na kanapę. Czyli pozostaje mi plan b. Skoro Adrian nie chce mi dać butelki wina, lub czegokolwiek, sam pójdę po to do sklepu.
Chwilę później wrócił z czymś szklanym w ręku. Spojrzałem na niego jak na idiotę, ale spojrzenie zmieniło się, gdy zauważyłem napój wysokoprocentowy.
-Dziękuję ci!- krzyknąłem, rzucając się na niego.
-E e. Nie ma tak szybko.- cofnął się o krok.- Musisz mi obiecać, że będziesz grzeczny. Dobrze wiemy, jakie potrafisz mieć schizy.
-Oj dobra, obiecuję. Wypiję tylko troszkę.- powiedziałem.
-Okej.- wystawił rękę z alkoholem w moją stronę, a kiedy chciałem ją chwycić, ponownie zabrał to daleko ode mnie.- A jeżeli dowiem się, że zrobiłeś coś złego, będziesz miał przechlapane.
Przytaknąłem głową jak małe dziecko. Dobrze wiedziałem, że mnie nie wywalą, bo gdyby nie ja, nie byłoby ich stać na mieszkanie. Adrian zawahał się przez chwilę, a następnie zrezygnowany oddał mi butelkę. Ucieszony podbiegłem do kanapy, a później wyciągnąłem szklany kieliszek z szafy. Nalałem do niego odrobinę cieczy, by widział jego małą ilość.
-Idziemy?- spytała chłodnym tonem Britt.
Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem, po czym podeszła ze stoickim spokojem do stolika, przy którym siedziałem, po czym chwyciła kieliszek w swoją drobną dłoń, rzucając nim o podłogę. Kruche szkło rozleciało się na miliardy kawałeczków, a z wina utworzyła się czerwona plama. Energicznie podniosłem się z kanapy, biorąc do ręki butelkę od alkoholu, odsuwając się od niej.
-Wara tknąć butelkę.- wycedziłem.
-Luke, nie obchodzi mnie to, że lubisz pić, oddawaj butelkę, albo wychodź z mieszkania i pij gdzieś na mieście.- wystawiła rękę w moim kierunku.
Zaśmiałem się perliście.
-Chyba sobie kpisz.
Adrian położył dłonie na ramiona swojej dziewczyny, szepcąc jej coś do ucha, a kiedy ta skinęła głową, musnął ustami jej szyję.
-Biorę za ciebie odpowiedzialność.- odpowiedział chłodno.- Zrobisz coś komukolwiek, wylatujesz.
Skinąłem posłusznie, siadając z powrotem na kanapie, jednak nadal nie chciałem odstawić butelki na miejsce, tylko trzymałem ją blisko siebie. Dopiero kiedy Britt ze swoim chłopakiem wyszli, wyjąłem kolejne kieliszki, stawiając je na stoliczku. Kiedy wypełniłem naczynia po brzegi czerwoną cieczą, odwróciłem się w stronę pokoju Jade, z zamiarem zawołania jej, ale ta ku mojej uciesze stanęła właśnie w tym momencie w drzwiach.
Otarła zapłakane oczy i pociągnęła nosem. Zignorowała mnie, ruszając do kuchni, gdzie wzięła kawałek ręcznika papierowego. Przyglądałem jej się uważnie- na sobie miała rozciągnięty pastelowy sweter, szare spodnie dresowe, na nogach buty emu, a włosy upięła w niechlujnego koka. Mimo że wiele osób powiedziałoby, że w tym stroju Jade była nieatrakcyjna, ja nadal miałam na nią ochotę.
-Nie patrz tak na mnie, debilu.- rzuciła, wywalając zużytą chusteczkę do kosza.
Uniosłem w górę kieliszek pełen wina.
-Chcę zawrzeć pokój.- powiedziałem.
Uniosła brew do góry, przyglądając się mi, jakbym był nie wiadomo jakim idiotą. Chwilę później zmarszczyła słodko nos, zastanawiając się nad tymi słowami. Odstawiłem naczynie z powrotem na miejsce, czekając na reakcje dziewczyny. Ucieszyłem się, kiedy głęboko westchnęła, a jej pierś znacząco uniosła się do góry, wtedy usiadła na przeciwko mnie, chwytając do ręki jeden z kieliszków.
-Skąd mam wiedzieć, że nic tam nie dosypałeś?- spytała, robiąc koliste ruchy kieliszkiem.
Bez zastanowienia przechwyciłem od niej to, upijając spory łyk, po czym oddałem w ręce właścicielki.
-Widzisz? Nic mi nie jest.- wzruszyłem ramionami.-Po prostu mi zaufaj.
-Zaufałam ci parę lat temu.-warknęła.-I to wystarczy.- energicznie podniosła się z miejsca.
-Przepraszam.- poszedłem w jej strony.- Spodobałaś mi się.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Odwróciła głowę w przeciwną stronę, chowając twarz w dłoniach. Była bezsilna, a mi to pasowało.
-I co teraz zamierzasz?- spytała łamiącym się głosem.
-Chcę zacząć od nowa.- ponownie wzruszyłem ramionami, podstawiając jej wino pod nos.-Tak na zachętę?-zaproponowałem.
Jade odłożyła kieliszek z dala od niej, siadając na kanapie.
-Nie piję.- powiedziała cicho.
-No weź, ze mną nie wypijesz?- uśmiechnąłem się zachęcająco.
Chwilę popatrzyła na czerwoną ciecz, po czym westchnęła.
-Tylko jeden kieliszek, więcej we mnie nie wciśniesz.
Moje usta wygięły się w uśmiech, kiedy dziewczyna usiadła po turecku, podbierając się jedną ręką. Chwyciła naczynie, z którego upiła łyk alkoholu, a następnie odstawiła go na stolik. Oparła się wygodnie o kanapę, gorliwie pisząc coś na komórce. I tutaj dała mi doskonały pretekst - przesiadłem się, by być bliżej niej, oparłem głowę o jej ramię, próbując wyczytać cokolwiek z sms'a, którego właśnie pisała, ale ta zdążyła w ostatniej chwili odsunąć sprzęt.
-Co ty robisz?-spytała, próbując odepchnąć mnie od siebie.
-No weź, tak ładnie pachniesz.- powiedziałem, wtulając się w nią mocniej.
-Luke, przeginasz.- powiedziała ostro, odrywając się.
Stanęła na przeciwko mnie, odgarniając włosy, które uciekły z koka. Delikatnie chwyciłem za nadgarstek dziewczyny, powoli zmierzając ku górze. Zacisnęła powieki, a jej ciałem wstrząsnęły dreszcze. W pewnym momencie pociągnąłem rękę z całej siły, powodując, że Jade upadła na mnie okrakiem. Jęknęła głośno, próbując kolejny raz wyswobodzić się z mojego żelaznego uścisku, ale ja szybko przewróciłem ją na plecy, więc byłem na górze. Teraz to nie miała żadnego wyjścia.
-Znowu chcesz mnie wykorzystać.-powiedziała bardziej do siebie, niż do mnie.
-Mhm.- wymruczałem w jej szyje, składając na niej pocałunki.
Swoimi ustami zszedłem niżej, do dekoltu, a ręką jeździłem po wewnętrznej stronie ud dziewczyny. Oddychała coraz szybciej, ale nie można było określić, czy to z podniecenie, czy ze strachu i złości.
-Co, nie było ci wtedy dobrze?- spytałem, gdy odsunąłem się od ciała Jade.
-Nie.-warknęła.
Uśmiechnąłem się, wciskając swój język do ust Clay.
Nie mogłem się doczekać tej chwili, kiedy miałem zobaczyć ciało blondynki, bez niczego, a na dodatek pragnąłem poczuć jej ciepło. No po prostu to było jak narkotyk, a z każdą sekundą przyciskałem się swoim ciałem mocniej do niej. Jęczała, próbowała coś powiedzieć, wyrywała się, jednak te wszystkie próby ucieczki były na nic. Zawsze byłem silniejszy i ona o tym doskonale wiedziała, więc kiedy zaczęło brakować jej tlenu, uspokoiła się, kładąc swoje ręce na mojej klatce piersiowej, bym się odsunął.
-Będziesz grzeczna?-pogładziłem jedną ręką kosmyk włosów dziewczyny.
-Pierdol się.- warknęła, próbując mnie kopnąć.
-Będę.- powiedziałem z uśmiechem.- Z tobą.
Po tych słowach wyrywała się jeszcze bardziej, więc wymierzyłem siarczystego liścia w jej twarz. To ją zbiło z tropu, sprawiając, że ucichła. Chwyciłem nadgarstki Jade, układając je ponad głową blondynki, nadal mocno zaciskając na niej palce. To, że wiła się pode mną, tylko bardziej mnie pobudzało. W pewnej chwili wyczuła sporą wypukłość w moich spodniach i przestała się szamotać. Wiedziała, że teraz nic jej to nie da.
I właśnie od tamtej cudownej dla mnie chwili, zacząłem swój drugi gwałt na tej samej dziewczynie.
________________________
Przepraszam, że dodaję akurat teraz, o tej godzinie, ale musiałam się na czymś skupić. Jeszcze mam gości, a ja nie mogę przez nich spać, bo przy nich nie zasnę, nie. -.- Wcale nie spałam od 23 godzin, wcale nie jestem zmęczona. -.- Wybaczcie, że to mówię, ale jestem tak wściekła, że się nawet poryczałam dwa razy.
skaplikowana. no ja wiedziałam, że ktoś kiedyś będzie rzygał czytając tą beznadzieję. ^^ Więc wcale nie dziwię Ci się. ;3
Bocha ! przepraszam, nie cofnęli się. ;3 no musiałam to napisać, bo tylko wtedy coś się stanie. ^^ a o tym już w następnym rozdziale. <3 a co do nowego opowiadania, to ja się lepiej wypowiadać nie będę... :D
Elu, Twoja wizja przyszłości Jade jest taka, że znajdzie sobie innego i będzie miała z nim dzieci, czy ja źle zrozumiałam? xd Inie wiem, czemu to mówię, może to wynik cholernego zmęczenia, ale muszę Cię zmartwić, że tak nie będzie. ;3
To do następnego. <3

piątek, 28 grudnia 2012

32- Max.


Otworzyłem drzwi vana najszerzej jak umiałem, żeby wygramolić się ze środka wraz z moją ogromną torbą, której nie chciałem dać do bagażnika. Oczywiście, jak na moje szczęście przystało, nie mogłem wyjść, więc któryś z chłopaków mocno mnie pchnął, co poskutkowało upadkiem i obitymi pośladkami. Stęknąłem przeciągle, próbując podnieść się z ziemi po raz setny. Kiedy w końcu udało mi się stanąć na nogach, otrzepałem spodnie i bluzę z kurzu, a następnie ruszyłem za chłopakami do hotelu. Wchodząc do środka rozejrzeliśmy się dookoła, oceniając to miejsce na naszą skalę. Stwierdziłem, że jest tutaj nawet ładnie i przyjemnie.
-Masz.- Nathan rzucił we mnie czymś metalowym.- A teraz wszyscy odmeldować się do pokoju, raz dwa.- powiedział, pchając nas wszystkich ku schodom.
-A tobie co się tak śpieszy?- spytał Jay.
-Umówiłem się na rozmowę z Jess, muszę wejść na Skype na czas.-mruknął.
Usłyszałem z tyłu ciche westchnięcie, oznajmiające niezadowolenie.
Na górze wszyscy weszliśmy do swoich pokoi, dziękując w środku za to, że przynajmniej tutaj nie musimy żyć razem, w jednym, ciasnym pomieszczeniu.
Rzuciłem walizki na łóżko, po czym otworzyłem jedną z nich. Zacząłem wyjmować wszystkie starannie ułożone rzeczy, zastanawiając się, gdzie je poukładać. Błądziłem po pomieszczeniu, w poszukiwaniu w miarę przestrzennej szafy. Czytaj ; stawałem przed każdą szafą, układając sobie w myślach plan poukładania ciuchów. W końcu chwyciłem parę bluz, wkładając je byle jak do schowka, a następnie zadowolony klasnąłem w dłonie.
Wracając do pierwszej walizki, zauważyłem coś białego, wystającego z kieszeni. Niepewnie wyjąłem to ze środka, wygładzając zdjęcie, na którym byłem razem z moją byłą dziewczyną. Poczułem wielką gulę w gardle, uścisk na sercu oraz piekące łzy. Nie potrafiłem zapomnieć o mojej wielkiej miłości, chociaż podobała mi się Claudia. To było po prostu zbyt trudne.
Rozerwałem papierek na szczątki, pozostawiając je na podłodze. Chwilę stałem nad nimi, zastanawiając się co z tym zrobić : spalić, wyrzucić do kosza, czy wywalić na wiatr. Niestety, z moich rozmyśleń wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.- powiedziałem zachrypniętym głosem, odwracając się w tamtą stronę.
W przejściu stanęła Natalie z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Zagarnęła kosmyk włosów za ucho, po czym przyjrzała mi się uważnie.
-Zabieram chłopaków na małą wycieczkę po mieście, idziesz też?- spytała.
-Nie widzę żadnych przeszkód.- uśmiechnąłem się, chwytając do ręki moją skórzaną kurtkę.-A znasz się na tym?
-Na chodzeniu po sklepach?-zaśmiała się.-Owszem.
-Nie o to mi chodziło.- mówiłem, zamykając drzwi na klucz.-Znasz to miasto na tyle dobrze, żeby nas oprowadzić?
-Nie.- pokręciła głową, a jej włosy zafalowały.- Znam kogoś kto mi pomoże.- uśmiechnęła się cwaniacko.
-Kogo?-spytałem zaciekawiony.
-Niespodzianka.- trąciła mnie delikatnie w ramie, po czym zbiegła schodami na dół, a ja podążyłem w jej ślady.
Na dole stała już pozostała czwórka. Trójka z nich zachowywała się jak debile. Gonili się po całym pomieszczeniu, darli się na siebie, tylko czasami zatrzymywali się, żeby podpisać świstek papieru jakieś fance. Jedynie Nath siedział na fotelu, grzebiąc w swoim telefonie. Nie podobała mi się ta jego nagła zmiana nastroju.
Wyszliśmy z hotelu w zwartej grupie, stwarzając pozory normalnych. Gonzales prowadziła nas śmiało na przód, gubiąc się co jakiś czas. Popytała niektórych przechodniów o jakiś park i po niespełna czterdziestu minutach znaleźliśmy się na miejscu. Blondynka stanęła przed nami, uśmiechając się szeroko.
-Zaraz poznacie naszą przewodniczkę, którą w zasadzie znacie.- powiedziała wesoło.
-O kogo ci chodzi?- spytał powoli Tom.
Natalie chciała ponownie odezwać się, ale przeszkodził jej w tym znajomy krzyk.
-Jak długo można na was czekać?!- spytała przyjaciółka dziewczyny, rzucając się na nią.
-Przepraszam, ale wiesz, że nie jestem dobrą przewodniczką, poza tym dawno tu nie byłam.
-Dobra, mogę ci to wybaczać.- wystawiła język w jej kierunku.
Claudia.
Aż serce mi stanęło, a ja rozejrzałem się zdezorientowany dookoła, kiedy jednak uznałem, że jest prawdziwa, bicie serca mocno przyśpieszyło. Zastanawiałem się co ona tutaj robiła.
-Miło was widzieć.- uśmiechnęła się w naszą stronę, przyglądając się każdemu po kolei, jedynie mnie ominęła wzrokiem, a ja zastanawiałem się dlaczego.-Nie będę was zanudzać nudnymi historyjkami tego miasta, których w zasadzie nie znam.-machnęła dłonią.-Pójdziemy do galerii, powinno wam wystarczyć.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie, a wiatr uniósł do góry jej włosy, jako że stałem najbliżej Claudii poczułem słodkie perfumy dziewczyny, które od razu mi się spodobały. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, ruszając za nią. Obydwie dziewczyny gorliwie rozmawiały o czymś na przodzie, Jay wraz z Tom'em i Sivą podbiegali do każdej napotkanej dziewczyny, wypytując o to, czy znają The Wanted, a Sykes szedł w tyle z rękoma w kieszeni, a swoje spojrzenie cały czas kierował na chropowaty chodnik, kopiąc co jakiś czas kamyk. W pewnym momencie kopnął go wprost na mnie. Przystanąłem, przyglądając mu się, a ten spojrzał na mnie przepraszająco, wzruszając ramionami. Poczekałem, aż do mnie dojdzie, a następnie ruszyłem w drogę z przyjacielem u boku.
-Co się dzieje?
-Nic.-odpowiedział krótko.
-Nathan, widzę.- westchnąłem.-Możesz mi zaufać.
Odwrócił głowę w przeciwną stronę, patrząc na dzieci, które bawiły się na sporym placu zabaw. Widząc, że dziewczyny zatrzymały się przy budce z lodami, on podszedł bliżej, a ja zaraz za nim. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-Zawsze lubiłem bawić się w takich miejscach.-powiedział.
-Z Jade, prawda?- spytałem.
Oczy chłopaka momentalnie zaszkliły się, a mnie zabolało serce. W końcu był moim przyjacielem, a ja byłem świadkiem bólu i załamania, jakie przeżywał.
Kolejny raz zawiesił ramiona w górze, po czym bezwładnie opuścił je.
-Ja w dzieciństwie zawsze lubiłem z przyjaciółmi wyobrażać sobie, że jesteśmy ninja i nie tylko.- uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
-Najgorzej jest wtedy, gdy wyobrażamy sobie zbyt dużo i mamy tego świadomość, a pomimo tego jakaś część nas nie pozwala zmieniać wyobraźni tego, co sami w niej zobaczyliśmy.- stwierdził, patrząc nadal na placyk z dziećmi.-Tak jak ja wyobrażałem sobie mój związek z panną Clay.- powiedział, odwracając się, ruszając z powrotem do Natalie i Claudią.
Kolejny raz westchnąłem, wchodząc z moimi towarzyszami do obszernego budynku, gdzie rozdzieliliśmy się. Nie chciałem z nikim teraz być, więc samotnie udałem się do pierwszego lepszego sklepu. W środku było pełno płyt, gazet, zdjęć, książek i innych podobnych rzeczy (dop. aut. chodziło mi o coś w rodzaju Empik'u). Przeszukałem prawie wszystkie towary, a z szczególną uwagą traktowałem książki, czytając dokładnie biografię autorek wraz z opisem lektury.
Po paru minutach znudziły mi się książki historyczne, więc ruszyłem do tych bardziej młodzieżowych, przeszukując wzrokiem regały. Mój wzrok przypadkowo napotkał szatynkę z rozjaśnianymi końcówkami, która z uwagą i uśmiechem na ustach czytała jakieś opowiadanie. Nogi mimowolnie zaprowadziły mnie do niej. Pochyliłem się delikatnie z zamiarem przeczytania tytułu, ale zanim zdążyłem do zrobić, uśmiechnięta dziewczyna uniosła ją do góry.
-Zabłądziłeś?- spytała, próbując powstrzymać się od śmiechu.
Wzruszyłem ramionami, nadal przypatrując się książce.
-Co to za książka?- spytałem.
Claudia usiadła na skórzanej kanapie, gestem ręki pokazując mi, bym usiadł obok niej.
-Nie wiem, pierwszy raz trzymam ją w dłoni.- wzruszyła ramionami.-Ale po opisie wydaje się ciekawa. Jest o dziewczynie, która została porwana, a jej chłopak za wszelką cenę próbuje ją uwolnić.
-Chciałabyś takiego?- pytałem, próbując podtrzymać temat.
-Każda by chciała, żeby jej ukochany wspierał ją w trudnych chwilach i ratował w opresjach.- mówiąc to, wpatrzona była w niebieski dywan.-A ja nie potrzebuję idealnego chłopaka, chcę tylko kogoś z kim będę mogła się wygłupiać, kogoś kto będzie mnie dobrze traktował i kochał najbardziej na świecie.- odwróciła się w moją stronę, pierwszy raz w ciągu tego całego dnia patrząc mi w oczy.- A jaki jest twój typ kobiety?
-Nie wiem, na razie boję się zakochać.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a na jej twarzy malowało się zdziwienie.-Dziewczyna ostatnio ze mną zerwała i przez długi czas nie mogłem się z tego pozbierać.
Claudia ponownie spuściła ze mnie wzrok. Widziałem, że zrobiło jej się głupio. W sumie nie dziwiłem się, bo przecież tak jakby ją wykorzystałem, dawałem znaki, że bardzo mi się podoba, a tu nagle z takim tekstem jej wyjeżdżam.
-Zapomniałeś już?- spytała cicho.
-Nie do końca.- odpowiedziałem, kręcąc przecząco głową.-Nadal gdzieś tam o niej myślę. Była moją narzeczoną, tyle rzeczy chciałem jej powiedzieć, tylko chciałem z nią zrobić...
-Jeśli ktoś znika z twojego życia i wiesz, że już więcej go nie zobaczysz..- zaczęła niepewnie.-Możesz napisać wszystkie te rzeczy, których nie mogłeś powiedzieć, albo nie chciałeś. Weź kartkę, długopis i napisz list. To może być długie, a może zawierać jedno słowo.- mówiła coraz pewniej, przypatrując się ludziom na zewnątrz budynku.-Nie wysyłaj tego,  a kiedy napiszesz, spal to. - wzruszyła ramionami.
-Pomaga?
-Tak.- przytaknęła.- Pozbywasz się wszystkich negatywnych emocji, wyrzucasz to po prostu z siebie.-podniosła się energicznie z kanapy, chwytając mnie za rękę.- Chodź, bo pójdą bez nas i jeszcze się zgubią.
Wyjrzałem zdezorientowany za okno, widząc 4/5 The Wanted, które spanikowane uciekało z galerii, a za nimi Natalie, krzycząca, że mają biec szybciej.
Postanowiliśmy, że nie będziemy rzucać się w tłum i wyjdziemy ze sklepu spokojnie, by ochrona nas o coś również nie podejrzewała.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg budynku, ruszyliśmy w pogoń za naszymi przyjaciółmi, bo znając ich szczęście, zgubiliby się. Bogu dzięki odnaleźliśmy ich na przystanku, przecznicę dalej, gdzie zasapani próbowali odpocząć, a ja śmiałem się z nich jak głupi.
___________________
Dobra. Powiedzmy, że Wam ufam z tymi anonimami. ^^
Wyprzedzając pytania, dlaczego uciekali- chcieli schudnąć. :D
W poprzednim rozdziale wszyscy zauważyli, że Britt zadzwoniła do Nathana, ale nikt nie zwrócił większej uwagi na to, że Jade prawdopodobnie wyjeżdża z Londynu i wraca do swojego miasta. Bez Nathana. ^^ Jak ja Was kocham. ^^
To do następnego. <3

31- Brittney.


Siedziałam na kanapie przed telewizorem, co jakiś czas sięgając do jeszcze ciepłego kubła z popcornem, oglądając melodramat. Ostatnio w życiu wszystkich domowników zaczęło się walić. Ja pokłóciłam się z Adrianem, nie odzywałam się do niego przez około trzy dni, a tego za to w domu często nie ma, Jade nie odzywa się do nikogo, tylko siedzi w swoim pokoju i płacze, a Luke... Luke mnie szczerze nie interesuje, nie chciałam go tu.
W pewnym momencie usłyszałam głośny trzask drzwiami. Odwróciłam się w tamtym kierunku i ujrzałam moją zapłakaną przyjaciółkę, więc przesunęłam się bardziej w lewo, żeby mogła usiąść obok mnie. Kiedy to zrobiła, przytuliłam ją mocno.
-Powiesz mi co się stało?- spytałam.
Dziewczyna odsunęła się trochę, odgarniając swoje blond loki z twarzy.
-Myślałam, że ułoży mi się życie w Londynie.- mówiła, wpatrując się w opakowanie chusteczek, które leżały na stoliczku.- Wam się układa.- powiedziała, przenosząc wzrok na moje oczy.-I nie będę stawać na waszej drodze.- wzruszyła ramionami, chwytając jedną z chusteczek.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytałam powoli.
-Chcę wyjechać. Kupiłam już bilety...- zaczęła, a łzy po jej policzkach leciały coraz mocniej.
-Czyli chcesz się poddać.- podsumowałam, a ta odwróciła głowę w przeciwną stronę.-Byłam pewna, że z naszej całej trójki jako jedyna nie będziesz chciała się poddać. Pamiętasz jak mieliśmy problem z mieszkaniem? To ty szukałaś rozwiązań, byleby nie wyjeżdżać!
-Tak wiem!- energicznie podniosła się z miejsca.-Wiesz dla kogo tu przyjechałam?- wyszeptała przez łzy.-Dla Nathana. Miałam choć trochę nadziei, że uda nam się spędzać chociaż jedną czwartą czasu, jak spędzaliśmy kiedyś. A wiesz czego się dowiedziałam ? Że mnie nienawidzi.- po tych słowach wyszła z salonu, kierując się do swojego pokoju.
-Co proszę?!- ruszyłam za nią.- Jak to nienawidzi?- zatrzymałam dziewczynę tuż przy drzwiach.
-Normalnie!- wykrzyczała.-Pokłóciliśmy się.- otarła łzy rękawem.-Powiedział, że jestem egoistyczna i że nigdy mu nie pomagałam, po czym wykrzyczał, że mnie nienawidzi.- mówiła coraz bardziej łamiącym się głosem.
-To przez emocje.- potrząsnęłam nią za ramiona.- To jest ta presja gwiazdy.
-Puść mnie.- wyrwała się z uścisku.- Dobrze wiem, co powiedział i wiem, że to było prawdą. Nienawidzi mnie? Okej, ja jego też.
Przez chwilę stałyśmy w ciszy, trawiąc wypowiedziane przez nas przed chwilą słowa. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że Nath jej nienawidzi, no to po prostu było niemożliwe. Jade pokręciła głową, zwinnie wyminęła mnie, po czym wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami, a ja nadal wpatrywałam się w beżową ścianę przede mną. Wzięłam głęboki oddech, aż zakręciło mi się w głowie, więc oparłam się plecami o ścianę, a po chwili zjechałam w dół, zasłaniając twarz rękoma. Musiałam porozmawiać z panem Sykes'em, więc wyciągnęłam pośpiesznie telefon z ręki. Przeszukałam moje wszystkie kontakty, ale nie znalazłam tam jego numeru. Zdziwiłam się tym faktem, ale dzięki temu wpadłam na lepszy pomysł. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 14.05. To oznaczało, że powinien być teraz na Skypie, rozmawiając z Jess. Podniosłam się z ziemi, opadając ciężko na kanapie, chwyciłam swojego laptopa. Włączyłam go, zalogowałam się na komunikator, a przy zdjęciu owego Nathana pojawił się zielony znaczek dostępności. Wzięłam kolejny głęboki wdech, wciskając "połącz". Kiedy chciałam się rozłączyć, odebrał.
-Słucham?- spytał, a ja zauważyłam jego czerwone, podrażnione oczy.
-Coś ty powiedział Jade?- walnęłam prosto z mostu.
-Nie chce mi się na ten temat gadać.- powiedział, wbijając wzrok gdzieś ponad komputer.- Rozmawiam teraz z moją siostrą.
-To przełącz ją na konferencyjny, chcę znać jej zdanie na ten temat.- zarządziłam.
Sykes pokręcił głową, patrząc na mnie jak na idiotkę.
-Jeszcze czego.
-Boisz się?- uniosłam brew do góry.- Boisz się tego, co ona o tym pomyśli? Nathan, Jade była twoją przyjaciółką od dzieciństwa!- wykrzyknęłam w chwili, kiedy usłyszałam ponowny trzask drzwiami, a w przejściu pojawił się Adrian.
-To ja kończę.- powiedział pośpiesznie Nath.
-Nie, nie.- powiedział mój chłopak, podchodząc bliżej.- Nie rozłączaj się.- uśmiechnął się kpiąco.- Przed chwilą spotkałem zapłakaną Jade, wyjaśnisz mi to?
-Czemu tak jej bronicie?- mówił przez zaciśnięte zęby.- Czemu to zawsze ona jest tą pokrzywdzoną?
-Bo ci gościu mówiłem ostatnio, że jak ją skrzywdzisz, to pożałujesz!- wykrzyknął Adrian.- Najpierw twierdzisz, że ją kochasz, po czym całujesz się z jakąś laską w klubie, a następnie krzyczysz prosto w twarz, że jej nienawidzisz.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, podobnie jak Nathan. Jak to "kochasz"? Spojrzałam na Nathana z nadzieją, że mi to wyjaśni, ale ten tylko spuścił głowę w dół, a po jego policzkach podobnie leciały łzy.
-Nie chciałem tamtej laski, rozumiesz?- mówił.-Nadal kocham Jade.
-W jakim sensie kochasz?- spytałam zdziwiona.
-Normalnym.- warknął.- Nie jak przyjaciółkę, tylko jak kogoś więcej.
-No i powiedziałeś, że jej nienawidzisz?! Jezu, a mówią, że to kobieca logika jest skomplikowana.- podniosłam się z kanapy, chodząc w tą i z powrotem.
-Nathan, lepiej to odkręć, chyba że chcesz ją stracić, tak jak straciłeś mnie.- powiedział Adrian, o dziwo spokojnym tonem.
Stanęłam za nim, widząc jak Sykes kolejny raz spuszcza głowę i przygląda się swoim dłoniom.
-Chciałabym.- wydusił po dłużej chwili.- Ale nie mam jak.- spojrzał na nas.- Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję.- pokręcił głową.- Czasu nie cofnę.- wyszeptał.
-Nie, nie cofniesz, ale istnieje coś takiego jak telefon komórkowy.- zakpił mój chłopak.
Nath zaczął robić jakieś głupie miny w kierunku chłopaka, a mój śmiech rozbrzmiał dźwięcznie po pokoju.
-Kocham was, wiecie?- powiedziałam, z powrotem siadając obok Adriana.
-Czyli już nie jesteś na mnie zła?- spytał cicho, a ja pokręciłam głową, delikatnie muskając jego usta.
-Kiedy wracacie?- pytanie skierowałam do naszej gwiazdy.
-Jakoś za dwa tygodnie.- wzruszył ramionami.- Chłopacy jeszcze chcą tu zostać, żeby odpocząć od wszystkiego.
-To mam rozumieć, że wtedy pogodzisz się z Jade.- bardziej zabrzmiało to jak rozkaz z mojej strony.
-Postaram się.- westchnął.- Ale wątpię, że mi wybaczy. A teraz muszę kończyć, Jess się niecierpliwi.
Pożegnaliśmy się z Sykes'em, po czym ruszyłam do swojego pokoju, jeszcze raz to wszystko przemyśleć.
______________________
Dziękuję za 12 komentarzy. *.* Nie miałam pojęcia, że aż do tylu dojdzie. *.* Kocham Was. <3
I mówiąc, że piszę już epilog, nie miałam na myśli tego, że już lada dzień zobaczycie ostatni rozdział, nie. Obiecałam, że nie skończę na 33 to tej obietnicy chciałam dotrzymać, ale jeżeli chcecie, to mogę zmienić zakończenie. ^^
Dodałam dzisiaj, bo prawdopodobnie jutro nie dam rady- rodzice wysyłają mnie i mojego brata do babci ._. i wrócę zapewne jakoś w niedzielę. Jeżeli chcecie kolejny, beznadziejny rozdział szybko, to mogę Wam obiecać, że za podobną ilość komentarzy, wstanę specjalnie wcześniej i dodam trzydziesty drugi ^^
Do następnego. <3

30- Jay.


W samolocie dostało mi się miejsce obok pana obrażalskiego, czytaj Nathana. Chłopak rzucił się na miejsce przy oknie, po czym wygodnie rozłożył się, założył słuchawki na uszy, a następnie usnął. No cóż, może to i lepiej, bo jakoś nie chciało mi się słuchać jego narzekań, chociaż widziałem, że potrzebował czyjeś pomocy.
Westchnąłem, układając się w fotelu. Wyjąłem jakąś gazetkę z torby Tom'a i pogrążyłem się w lekturze. Obracałem pisemko na różne strony, jednak z żadnej perspektywy nie wydawało mi się interesujące. Już chciałem rzucić nim w śpiącego Parkera, gdyby nie krzyki, które sprawiły, że natychmiastowo podniosłem się z siedzenia, podchodząc do źródła dźwięków. Ktoś wyraźnie z kimś się kłócił, a ja powoli rozpoznawałem głos jednej z dziewczyn. Chciałem coś powiedzieć, ale wystraszyła mnie blondynka, która energicznie na mnie wpadła. Uniosła głowę, lekko zarumieniła się, wychrypiała ciche "przepraszam", po czym udała się na miejsce. Przez chwilę stałem w miejscu, jednak kiedy wszystko do mnie dotarło, dosłownie w ostatniej chwili złapałem dziewczynę za nadgarstek, powodując, iż cofnęła się do mnie.
-Co tu robisz?- spytałem cicho.
-Cześć Jay.- powiedziała, patrząc gdzieś za mną.- Nie martw się, mnie też to nie cieszy.- wzruszyła ramionami, wyrywając się z mojego uścisku.
-Ale kto powiedział, że się nie cieszę?- zapytałem, podążając za nią.
-Ty- odrzekła, rzucając torbę na siedzenie.- Odejdź.- usiadł na swoim miejscu.
-Nie.- powiedziałem twardo, a ona przyjrzała mi się uważnie.- Nie odejdę dopóki nie powiesz mi czemu uciekłaś.
-Nie muszę ci się tłumaczyć.- odpowiedziała, wyjmując książkę ze swojej torebki.
-Całowałaś się ze mną.- podniosłem lekko ton głosu.
-Wiem i przepraszam.- również mówiła głośniej.-To nie moja wina, że tu jestem. Wydawca powiedział, że dobrze mi poszło i niby w nagrodę mam za wami chodzić przez ten tydzień i napisać później o tym artykuł.- wytłumaczyła.- Wybacz.
-Ale ja się cieszę.- odpowiedziałem, wyrywając jej lekturę z rąk.- Tylko mi powiedz, dlaczego odeszłaś.
Przyglądała mi się uważnie przez chwilę i przegryzła wargę. Westchnęła ciężko, zamykając oczy.
-Odejdź.- powiedziała cicho.
-Nie...- zacząłem.
-Proszę.- jej ton głosu zaczął się załamywać.- Jay, idź na swoje miejsce.
-Ale ja...
-Lubisz mnie chociaż trochę?- przerwała mi, a ja natychmiastowo skinąłem głową, na znak, że tak.- Więc odejdź.
-Szantażujesz mnie.- zarzuciłem jej.
-Nie, chcę tylko pobyć sama, czy to tak dużo?
Przyjrzałem jej się jeszcze raz, po czym zrezygnowany wróciłem na swoje miejsce. Tam zastałem już przebudzonego Nathana, który grzebał w swoim telefonie. Kątem oka zauważyłem, iż były to zdjęcia jego i Jade. Usiadłem obok niego, a ten natychmiastowo schował komórkę do kieszeni, wyglądając przez okno.
-Nathan... -powiedziałem niepewnie.
Ku mojemu zdziwieniu odwrócił się do mnie. Widok mnie przeraził - jego twarz przykrywały smugi od łez, oczy miał zaczerwienione oraz załzawione, włosy cały roztrzepane, a nos był kolorystycznie podobny do Rudolfa. Nigdy nie widziałem go w takim stanie.
-Powiesz mi co się stało?- poprosiłem.
-Powiedziałem dziewczynie, którą kocham, że jej nienawidzę.- powiedział, a po jego policzku popłynęły świeże łzy.- A na dodatek była ona moją najlepszą przyjaciółką, bez której nie byłoby mnie tutaj.- wzruszył ramionami, ponownie przyglądając się chmurom.
-To może zadzwoń do niej i spróbuj to odkręcić.- zaproponowałem.
Pokręcił głową.
-Nawet gdybym to zrobił, to po pierwsze, nie wybaczy mi tak łatwo, po drugie, chociaż ja ją kocham, też nie jestem w stanie wybaczyć tych wszystkich słów, które dzisiaj padły.- spojrzał mi w oczy- Wiesz jak to boli? Już drugi raz straciłem bliską mi osobę. To jest taki ból psychiczny, że czasami wydaje ci się, jakby był on fizycznym.
-Czyli jakby...Potrzebujesz jej do tego, żeby normalnie funkcjonować?- upewniałem się.
Sykes skinął, patrząc na swoje otwarte dłonie.
-Ile bym dał, żeby teraz cofnąć czas. Mógłbym nawet pogodzić się z Adrianem. - mówił, wciąż nie patrząc na mnie.- Uważaj, żebyś ty kogoś nie stracił.
Mój wzrok mimowolnie powędrował na miejsce Natalie. Siedziała tam sama, skulona, pogrążona w lekturze. Była taka piękna, krucha...No po prostu spodobała mi się. Tak, ja, Jay McGuiness zadurzyłem się.
-Myślisz, że powinienem do niej iść?- spytałem, nadal przyglądając się  pięknej blondynce.
-Do Natalie?- spytał, ocierając mokry policzek rękawem.- Pewnie. Nie daj jej odejść.
Słowa mojego przyjaciela zmotywowały mnie do działania.
Nie daj jej odejść.
To siedziało mi w głowie. Niby jedno głupie zdanie, a jak daje do myślenia.
-Ucz się na moich błędach, stary.- wypchnął mnie z miejsca, a następnie z powrotem ułożył się do snu, chociaż zostało nam dwadzieścia minut lotu.
Wyprostowałem się między fotelami, wbijając wzrok w dziewczynę. Chyba to wyczuła, bo spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej nieśmiało, ale ta natychmiastowo wbiła wzrok z powrotem w książkę. Westchnąłem ciężko, kierując się do tamtego miejsca. Gdy dotarłem do celu, chwyciłem torbę Natalie, która leżała na fotelu obok niej, a następnie sam usiadłem na tym miejscu. Patrzyła na mnie jak na idiotę, a ja chwyciłem palcami podbródek Gonzalez, wpijając się tym samym w jej miękkie usta. Pocałunek działał na mnie kojąco, wypełniał moje serce radością, nie chciałem się odrywać od tych warg, jednak Natalie postanowiła to wszystko przerwać, ponieważ odsunęła się jako pierwsza.
-Co ty robisz?- wydyszała.
-Nie spoliczkowałaś mnie.- uśmiechnąłem się.- A to już sukces.
-A mam cię uderzyć?- spytała.
-A chcesz?- drążyłem dalej, nadstawiając polik.
Poczułem rękę dziewczyny, która badała każdy centymetr mojej twarzy, najchętniej jeżdżąc po zaroście. Chciałem przysunąć się bliżej, ale ona ponownie cofnęła dłoń, odsuwając się.
-Nie, nie chce.- odpowiedziała szybko, biorąc do ręki powieść.
Przewróciłem oczami, wyrywając jej to.
-Dlaczego ty nie widzisz tego, że mi na tobie zależy?- pytałem.
-Widzę.- odpowiedziała pośpiesznie.- Dlatego się boję. Chcesz wiedzieć dlaczego uciekłam? Bo się boję tego, że się zakocham.
-Przecież to wcale nie jest złe.- mówiłem zdezorientowany.
-Jest, jeżeli ktoś ci złamie serce.- po tych słowach podniosła się z miejsca, próbując ominąć mnie i spokojnie wyjść, ale ja ponownie chwyciłem ją za nadgarstki, ciągnąc Natalie na dół, tak że siedziała na moich kolanach.
-Puść mnie.- wyszeptała.- Proszę.
-Nie, dopóki mi nie uwierzysz, że chcę dobrze.
Westchnęła, rozmyślając nad czymś. Przysunęła się bliżej, opierając czoło o moje.
-No dobrze... Dajmy sobie jakiś okres czasu.- mówiła, po raz kolejny jeżdżąc palcami wzdłuż zarostu.-Jeżeli zakochamy się w sobie mocniej, możemy zostać parą.
Ucieszyłem się jak głupi. Od razu przystałem na tą propozycję, zatapiając się w słodkich wargach dziewczyny. Tym razem odwzajemniała pocałunki z pasją. Chciałem trwać w tym jak najdłużej, jednak przerwałam stewardessa, prosząca o to, byśmy wrócili na swoje miejsce i zapięli pasy, bo zaraz mieliśmy wylądować.
___________________
No i jest 30! 
Mogę Wam tylko powiedzieć, że teraz zacznie się dziać. :D
skaplikowana. co ja planuję? ;o czyżbyś mnie już rozgryzła? ;o xd A jeżeli tak, to jesteś dobra w te klocki. ^^ No albo moje opowiadanie jest tak strasznie przewidywalne, że to już na początku widać. xd
I wiecie co jeszcze powiem?
W sumie nie powinnam tego mówić teraz, ale dobra... W końcu bym się wygadała. xd
SKOŃCZYŁAM JUŻ PISAĆ. napisałam ostatni rozdział i teraz tylko wystarczy epilog. ^^
I nie rozumiem dlaczego niektórzy płakali...(o ile mówili prawdę^^). Przecież TU nic takie nie było do płaczu. ^^
Dobra, przestaję pisać, bo jeszcze się wygadam, czego możecie spodziewać się w ostatnich rozdziałach.
No i znowu 8=rozdział. Będę dodawała nawet codziennie jeżeli będzie ta ósemka. ^^ Chociaż nie wiem, czy chcecie codziennie czytać tą beznadzieję. xd
do następnego. <3

środa, 26 grudnia 2012

29- Nathan.


Otworzyłem swoją szafę, przyglądając się rzeczom, które miałem wziąć na tą mini trasę. Prawie z każdym ciuchem wiązałem jakieś wspomnienie. Moja ręka mimowolnie powędrowała w stronę czerwonego full cap'a z napisem "NY". To był mój pierwszy full cap, który dostałem od Jade. Pamiętam, jak powiedziałem jej, że spodobała mi się taka jedna czapka, a już parę dni później znalazłem ją u siebie na szafce. Uwielbiałem tą czapkę, ale teraz byłem wściekły na dziewczynę, więc cisnąłem przedmiotem na ziemię. Pośpiesznie wyciągnąłem dużą, szarą walizkę, kładąc ją na łóżku, a następnie z powrotem podszedłem do szafy, wyciągając z niej kolejno bluzki, spodnie i bluzy.
Kiedy już dopiąłem wszystko na ostatni guzik, a właściwie zamek, zastanawiałem się, co ja zrobię z tą walizką. Nie wiedziałem, czy miałem zabrać ją na koncert, czy nie. I w tym oto cudownym momencie, moja komórka zabłysnęła, powiadamiając mnie o nowej wiadomości. Rzuciłem jednym butem o podłogę, który miałem zamiar przed chwilą założyć, i podszedłem do telefonu. Nacisnąłem "pokaż" i już chwilę później mogłem odczytać wiadomość.
" Nie martwcie się dzisiejszym koncertem, został przełożony, przez Max'a oraz Tom'a. Martwiłem się, że nie zdążą wrócić z komisariatu, więc przełożyłem występ na za trzy tygodnie. "
Komórkę również rzuciłem na łóżko, po czym usiadłem na nim. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, czy poinformować Jade o naszym wyjeździe. Patrzyłem tępo w białe drzwi, kiedy te nagle otworzyły się, więc podskoczyłem przestraszony. Do środka weszła Clay. Spojrzała na mnie przepraszająco, a widząc gdzie skierowałem swój wzrok, zaciągnęła rękawy.
-Czemu nie powiedziałeś mi, że wyjeżdżacie?- spytała cicho, siadając obok mnie.
Nie odpowiedziałem, tylko energicznie podniosłem się z miejsca, podchodząc do okna. Tam spoglądałem na widoki oraz na ludzi, którzy mijali z obojętnością nasz dom.
-Nathan?- usłyszałem jej niepewny ton głosu tuż za mną.
Moje oczy z niewiadomego powodu zaczęły robić się szklane. Odwróciłem się do niej,a ta stała tuż za mną, więc chwyciłem jej lewą rękę, unosząc rękaw do góry.
-Co to?- warknąłem.
Zacisnęła powieki, a do mnie trafiła myśl, że może źle ją traktuję, jednak odrzuciłem ją po chwili.
-Dlaczego znowu to robisz?!
-Co cię to obchodzi!- krzyknęła, odsuwając się ode mnie.- Ciebie w ogóle nic nie obchodzi, nie wiesz co ostatnio dzieje się w moim życiu!- zarzuciła mi.
-A jak mam wiedzieć, skoro o niczym mi nie mówisz!
-Nie wiem, zainteresowałbyś się sam.- powiedziała łamiącym się głosem.- Nie muszę ci narzucać wszystkiego. Nawet nie zauważyłeś, że coś jest nie tak.- mówiła  ciszej.
-Bo coraz więcej czasu spędzasz z Tom'em.- powiedziałem z odrazą w głosie.
Odwróciła głowę w przeciwną stronę.
-Chciałam się tylko pożegnać, ale widzę, że lepiej ci teraz nie wchodzić w drogę.- stwierdziła, po czym odwróciła się na pięcie, podchodząc do drzwi.- Uważaj tylko, żebyś nie stracił swojej Tatiany, tak jak straciłeś mnie.
Te słowa mnie zszokowały. Zanim zdążyła wyjść, pociągnąłem ją za bluzę do siebie, a jej bliskość mnie chwilowo zdezorientowała. Miałem ją tuż przed sobą, ale nie. Nadal byłem na nią wściekły.
-Jak straciłem? I coś mi sugerujesz?
Pokręciła głową, a jej loki zafalowały.
-Po prostu mówię, żebyś uważał, żeby twoja dziewczyna nie dowiedziała się o twoich słynnych podrywach. - warknęła.- Co ty nie wiesz, że ja o tym wiem ?
-O jakich podrywach ty do mnie mówisz?- mimowolnie odepchnąłem ją lekko.
-O tych, gdzie w klubie zagadujesz do pierwszej lepszej, a potem zazwyczaj kończy się szybkim numerkiem w ubikacji.- zakpiła.- O tym ostatnim również wiem. A twierdzisz, że jesteś zakochany.- teraz to ona pchnęła mnie do tyłu, a ja zdezorientowany upadłem na parapet.- Nie wiem jak to nazwać. Niewierność nie wystarczy.
-Chcesz mi powiedzieć, że jestem łatwy?- warknąłem.
-A jak inaczej to nazwiesz?- zaśmiała się.- Boże, Nathan. Od kiedy cię znam, nie potrafiłeś usiedzieć przy jednej dziewczynie.
-Nie prawda!- krzyknąłem.- Ty po prostu widzisz to, co sama chcesz. W życiu miałem może z dwie dziewczyny i dobrze wiesz, że ta druga mnie zdradziła!
-Tak jak ty ją!- krzyknęła zdruzgotana.- A kiedy wyjechałeś do Londynu, by zostać gwiazdą strasznie się zmieniłeś.- mówiła, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.- Już nie jesteś tym Nathanem, którego kochałam, którego uważałam za brata, ja ...
-Nienawidzę cię!- wykrzyknąłem jej prosto w twarz.- Patrzysz tylko na siebie! Kiedy przejęłaś się moimi problemami? Kiedy pocieszałaś mnie po rozwodzie rodzi...
-Pocieszałam, głąbie! Siedziałam przy tobie cały czas, bylebyś tylko nie miał żadnych głupich myśli!
-Gówno prawda!- podszedłem do miejsca, w którym leżała czapka, po czym rzuciłem nią w Jade.- A tym, to ty się możesz wypchać.
-Żebyś wiedział, że się wypcham.- powiedziała, przez zaciśnięte zęby.- Od teraz jesteś dla mnie nikim. Rozumiesz? Przyjaciel? Nie mam.- rzuciła rzeczą na ziemię.- Nie potrzebnie chciałeś być tą pieprzoną gwiazdą.- przy tym kolejny raz pchnęła mnie do tyłu, a ja mimowolnie zacisnąłem palce na jej nadgarstkach, aż na twarzy dziewczyny powstał grymas.
-Nie. Mów. Tak.- warknąłem, patrząc prosto w jej tęczówki, z każdą sekundą mocniej zaciskając palce.
W końcu Jade oswobodziła się z uścisku i z otwartej prawej dłoni przywaliła mi w policzek. Natychmiastowo puściłem ją, przykładając moją w miarę zimną rękę, do rozgrzanego policzka, a następnie spojrzałem z nienawiścią w zaszklone oczy.
-Będę mówić jak mi się będzie chciało.- powiedziała, pchając mnie ponownie do tyłu, tym razem zatoczyłem się na łóżko.- Nienawidzę cię Nathan, zapamiętaj.
Po tych słowach wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Chwilę patrzyłem w miejsce, gdzie zniknęła dziewczyna. Moja ukochana dziewczyna.
Położyłem się, zakrywając twarz chłodną poduszką, która koiła ból fizyczny. Szkoda tylko, że nie było lekarstwa na ten ból bardziej psychiczny.
Rozpłakałem się. Właśnie dowiedziałem się od ukochanej osoby, że mnie nienawidzi. W sumie nie miała żadnych powodów, żeby mnie kochać.
Cisnąłem zdenerwowany przedmiotem na ziemię, chwyciłem walizkę, zaciągając czapkę na podpuchnięte oczy, po czym ruszyłem na dół, przypadkowo depcząc full cap'a od Clay.
Nie przeproszę jej, nie miałem za co. Ona też przesadziła.
Na dole spotkałem się z zaciekawionymi spojrzeniami. Wzruszyłem ramionami, udałem się do naszego vana. Tam włożyłem bagaże do bagażnika, a sam usiadłem z tyłu. Oparłem czoło o zimną szybę, ponownie czując wzbierające łzy, które już chwilę później paliły moje policzki.
Byłem cholernym idiotom.
Ale postąpiłem dobrze. Nie potrzebowałem jej, na tym świecie jest mnóstwo dziewczyn.
Wtedy mimowolnie zacząłem nucić piosenkę, którą napisałem dla niej.
And when you smile,
The whole world stops and stares for a while
Cause girl you’re amazing
Just the way you are.
Zacisnąłem ręce w pięści. Wtedy drzwi od samochodu otworzyły się, a do środka wszedł Tom, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.
-Co się stało?- spytał.
-Daj mi spokój!- odkrzyknąłem, wycierając resztki łez rękawem.- Po prostu odwalcie się ode mnie wszyscy.
Przestałem płakać. Byłem za bardzo wściekły, żeby kolejna porcja słonych łez mogła ponownie popłynąć, a poza tym nie chciałem pokazywać mojej słabości.
-Dobra, ale wiedz, że nie podoba mi się ta kłótnia z Jade, przecież ją ko...- zaczął Parker.
-Nie kończ!- przerwałem mu.- Nie kocham jej! Nie znam nikogo takiego! Już ci powiedziałem, że masz się odwalić!- po tych słowach z powrotem odwróciłem się w stronę okna.
-Okej.- usłyszałem dźwięk zapinanych pasów, a zaraz po tym reszta wsiadła do środka.
Po chwili byliśmy już w drodze na lotnisko. Chłopcy ciągle wygłupiali się, jednak ja nie miałem siły, ani ochoty na nic. Na miejscu mozolnie wyczołgałem się z auta, a kiedy dotarliśmy do samolotu, natychmiastowo usnąłem.
___________________________
OBIECAŁAM, TO DODAŁAM.
Tylko na mnie nie krzyczcie... :D
Tak poza tym- mówiłam już Natalii powiem i Wam.
Znowu zaczęłam myśleć nad innym, szybszym zakończeniem, bo nie mam siły na prowadzenie bloga, a widzę, że coraz mniej osób czyta i czytać chce.
Ale jedna rzecz jest pocieszająca- to moje ostatnie opowiadanie.
Do następnego. <3

28- Jade.


-Nie, to nie tak jak myślisz.- powiedział pośpiesznie Tom.
Odsunął się energicznie od dziewczyny, stając na przeciwko mnie. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Zaczął wykonywać jakieś głupie ruchy, nie związane z niczym normalnym. Przewróciłam oczami widząc tą jego głupotę. Zwinnie wyminęłam chłopaka, podchodząc do jego towarzyszki. Kiedy podałam jej rękę, spojrzała na mnie niepewnie, ale po chwili uścisnęła ją.
-Jade.- uśmiechnęłam się.
-Ally.- odpowiedziała zachrypniętym głosem.
Puściłam jej drobną dłoń, odwracając się w stronę Parkera, który stał z otwartą buzią wraz z oczami o rozmiarze pięciozłotówek, ręce opadały wzdłuż jego tułowia, a on sam nie był w stanie wypowiedzieć jakiegokolwiek zdania. Uśmiechnęłam się, krzyżując ręce na piersi.
-To twoja dziewczyna, tak?- spytała, podnosząc się z miejsca.
-Nie - odpowiedział szybko.- Znaczy tak.- poprawił się, przyglądając się mi. - Znaczy... Sam nie wiem.- westchnął, opadając ciężko na ławce.- Kocham was obydwie.
Zaśmiałam się dźwięcznie, a ten śmiech rozbrzmiał przynajmniej w połowie parku. Cieszyłam się, że akurat teraz szłam do chłopaków i wybrałam tą dłuższą drogę. Podeszłam do Tom'a, unosząc lekko jego podbródek. Spojrzał na mnie tymi brązowymi oczami, wyraźnie zdezorientowany.
-Po pierwsze, nie znasz nas tak długo, żeby stwierdzić, czy kogoś kochasz.- spojrzałam na Ally, a ta przytaknęła.- Po drugie, jeżeli, jak sam twierdzisz, kochasz dwie dziewczyny, to tak naprawdę czujesz coś więcej do tej drugiej.- oznajmiłam.
-Bo jeżeli naprawdę kochałbyś tą pierwszą, nie zakochałbyś się w innej.- dokończyła za mnie, wpatrując się w szary chodnik.- To ja już pójdę.- uniosła na nas swoje zaszklone oczy, po czym odwróciła się na pięcie.
Tom zareagował natychmiastowo. Wstał z miejsca, chwytając dziewczynę za ramiona, a następnie przytulił ją. Próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale nie dawała rady, był po prostu zbyt silny.
-Puść mnie.- warknęła.- Okłamałeś mnie!- łzy ciurkiem zaczęły lecieć po policzku dziewczyny.
-Nie.- odepchnęłam Tom'a od niej, wiedząc, że powie ukośnik zrobi coś głupiego.- Nie okłamał cię. Powiedział, że jest wolny ?- spytałam powoli, a ta skinęła.- Więc mówił prawdę. Nigdy z nim nie byłam.- spojrzałam na zszokowanego chłopaka.- Nawet nie wiem, czy go kochałam. Potrzebowałam wsparcia, ale tak naprawdę to ja... Chyba traktowałam go jak brata.- mówiłam nadal, patrząc w jego oczy.
-No tak.- kopnął jakiś kamyk, który odskoczył gdzieś daleko.
-Czego ty teraz oczekujesz?- spytała szeptem, podchodząc do niego.- Myślisz, że skoro dziewczyna z tobą zerwała, to ja będę pocieszeniem?
-Nie zerwałam z nim. - przewróciłam oczami.- Mówię ci, że ja z nim nie byłam.
-No dobrze, ale jednak coś was łączyło.- zwróciła się w moja stronę.
-Owszem. - założyłam ręce na piersi.- Coś. Nie wiem dokładnie co. Ale to nie była miłość.
-Co nie zmienia faktu, że mnie okłamał!- krzyknęła, wycierając łzy rękawem.
-Nie okłamał.- powtórzyłam ponownie.- Co ci powiedział ?
-Powiedziałem ci o Jade!- wykrzyknął podenerwowany Parker.- Mówiłem, że coś mnie z nią łączyło, ale to wygasło!
-Uczucie nie jest jak karta kredytowa, to nie wygasa!- odkrzyknęła głośniej od niego.
Tom chwycił jej podbródek, przyciskając swoje usta do jej warg, zamykając tym samym potok słów, który miał napłynąć. Wyglądali razem słodko. Widziałam, jak obydwoje oddychali szybko, pod wpływem tej namiętnej chwili. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, widząc szczęście chłopaka. W końcu tego chciałam. Jego szczęścia.
Ally speszona tym, że całują się przy mnie, oderwała się pierwsza od Parkera.
-Tom, nie wiem co mam o tym myśleć.- powiedziała.
Starając się nie ingerować w ich problemy sercowe, przysiadłam na ławce, zakładając nogę na nogę. Wyjęłam opakowanie gumy z kieszeni kurtki, przeczytałam z czego zostało to zrobione, po czym wyciągnęłam jedną drażetkę, wkładając ją do ust. Zaraz po tym, usłyszałam, że ktoś siada obok mnie. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam zmartwionego przyjaciela.
-Co się stało?- spytałam troskliwym tonem.
Spojrzał na mnie trochę... Dziwnie. W jego brązowych oczach malowało się zdezorientowanie.
-Nie... Nie jesteś na mnie zła?- spytał.
Pokręciłam głową z uśmiechem. Wstałam, pociągając go za rękaw kurtki do góry. Nie opierał się, tylko nadal nie wiedział co robić, więc ruszyliśmy w kierunku ich domu.
-Nie zrobisz mi awantury ?- pytał dalej.
-Nie, o co ? Podoba mi się ta Ally.- dźgnęłam go łokciem w brzuch, po czym wyciągnęłam kolejną gumę z opakowania.- Wygląda na sympatyczną. Poza tym jest ładna.- wyszczerzyłam się.
-Ale naprawdę nic... - zaczął.
Stanęłam przed nim, udając, że zaraz poleją się łzy.
-Zdradziłeś mnie!- krzyknęłam, a on rozejrzał się zdezorientowany dookoła.- Nie wybaczę ci tego!- po moim policzku popłynęła sztuczna łza.
-Ale nie.. Jade... Ja nie chciałem... To nie tak!- zaczął się jąkać.
-Masz rację!- wykrzyknęłam, nadal sztucznie płacząc.- Tylko udawałam przed tą całą Ally! Ja cię kocham a ty mnie zdradziłeś!
-Nie... Nie zdradziłem, no!- chwycił mnie za ramiona, próbując uspokoić.- Sama powiedziałaś, że nic do mnie nie czujesz.
-Kłamałam.- warknęłam, w myślach gratulując sobie tego, że jestem dobrą aktorką.
-No przepraszam Jade.- powiedział, a jego ręce bezsilnie opadły.- Nie chciałem cię zranić, po prostu nie mogłem się opanować.
Zaśmiałam się wesoło, co go zdziwiło. Otarłam łzy rękawem, po czym ruszyłam dalej.
-Kłamałam.- powtórzyłam, tym razem śmiejąc się.- Wcale nie jestem na ciebie zła, udawałam.
Poczułam lekkie ukłucie na ramieniu. Odwróciłam się, a tam ujrzałam Tom'a z zmrużonymi powiekami. Podeszłam do niego, przytulając go mocno.
-Oj no przepraszam. Sam chciałeś awanturę, to ci zrobiłam.
-Będziesz dobrą aktorką.- zaśmiał się, ciągnąc mnie dalej, w kierunku dokąd zmierzaliśmy. - A tak a propo.- zaczął, kiedy byliśmy już prawie przed ich domem.- Zaraz po koncercie wyjeżdżamy.
-Jak to?- spytałam zszokowana.
Parker wzruszył ramionami.
-Pamiętasz, że jesteśmy gwiazdami i podróżujemy?- zaśmiał się.- To i tak jest teraz. Ale wrócimy za jakiś tydzień, może dwa.
-Aha.- odpowiedziałam, wbijając wzrok w chodnik.
Do końca drogi nie odzywaliśmy się do siebie.
__________________
PRZEPRASZAM. POMYLIŁY MI SIĘ ROZDZIAŁY I TEN KOLEJNY JEST MOIM ULUBIONYM. *.*
Bójcie się- tyle Wam powiem. ;3
Klaudia o jakim rozdziale myślałaś? ;o Bo jeżeli o tym z tą czapką, to tak. ^^
No i rozdział dodałabym wcześniej, ale koleżanka robi mi spam pytaniami na asku, a brat zabiera mi internet, więc... ;3 no ale. jest. :D
Ponieważ nie mogę doczekać się 29 rozdziału, równo z 8 komentarzem dodam kolejny. Nie ważne, dzisiaj, jutro, czy za tydzień, Równo 8. :3
No. To chyba tyle.
Do następnego. <3

wtorek, 25 grudnia 2012

27- Tom.


Krążyłem przed komisariatem z telefonem dłoni. Czytałem tweety naszych fanów, na temat dzisiejszego mini wywiadu. Byłam strasznie ciekawy, kim była ta dziennikarka, ale niestety nie mogłem się dowiedzieć, ponieważ dzisiaj musieliśmy tutaj przyjść. Rozejrzałem się dookoła, zsuwając lekko okulary przeciwsłoneczne, rozglądając się za przyjacielem, który się spóźniał. Niestety, nadal go nie widziałem. Postanowiłem napisać do niego sms'a, że wchodzę do środka bez niego. Gdy skończyłem go pisać i odwracałem się do tyłu, przypadkowo pociągnąłem kogoś z bara. Natychmiastowo zacząłem jąkać się, przepraszając tą osobę, jednak zamilkłem, kiedy zobaczyłem te zielone oczy.
-Nic się nie stało.- powiedziała z uśmiechem na ustach, po czym zniknęła w szarym budynku.
Po ogarnięciu się, w końcu ruszyłem do środka. Tam stanąłem na środku, przyglądając się wszystkim po kolei, mimowolnie szukając tej dziewczyny. No nie wiem czemu. Chociaż "miałem" Jade, tęskniłem za Ally. Postawiłem krok z zamiarem pójścia dalej, ale zatrzymała mnie czyjaś ręka. Odwróciłem się zdezorientowany, a za mną ujrzałem znajomego, rudego policjanta, przez którego znalazłem się tutaj.
-Panie Parker, jest pan wezwany na przesłuchanie.- powiedział poważnym tonem, a następnie gestem dłoni pokazał kierunek, w którym miałem się udać.
Niechętnie, ale poszedłem za nim. Cała ta podróż nie trwała długo. Z nudów odliczałem drzwi, które mijaliśmy i wyszło mi aż cztery. Przy piątych zatrzymaliśmy się. Na odznaczeniu, które było przypięte do bluzki mężczyzny wyczytałem, iż nazywał się "Albert Fresco". Więc ten cały Albert, otworzył szeroko drzwi, zachęcając bym wszedł do środka. Zrobiłem to, o co mnie poprosił, a właściwie wymusił, nadal z niechęcią wypisaną na twarzy.
Pomieszczenie było strasznie małe, a po mojej prawej stronie wisiało lustro weneckie. Zastanawiałem się, komu zależy na oglądaniu tego całego przesłuchania i dlaczego przesłuchują mnie tutaj, skoro występuję w charakterze świadka.
-No więc, pan Thomas Anthony Parker, tak ?- spytał, a ja skinąłem głową.- Niech pan opowie co się działo tamtego dnia.- poprosił.
Westchnąłem, poprawiając się na krześle, żeby wygodniej mi się siedziało.
-Mówiłem już.- zacząłem podirytowany.- Siedziałem z moim przyjacielem...
-Jak się nazywał?- przerwał mi.
Wyprostowałem się, wypuszczając powietrze. Ten niezorganizowany człowiek działał mi na nerwy.
-Maximilian Alberto George.- powiedziałem, pochylając się nad stołem, by zobaczyć jak to zapisuje.- Maximilian przez "xi".- poprawiłem go.
Fresco uniósł głowę, mrużąc powieki. Chciałem się zaśmiać, jednak w ostatniej chwili, zdążyłem zakryć usta ręką.
-Proszę, kontynuuj.
-Jak już mówiłem, siedziałem w kawiarni...- urwałem, widząc zamiary policjanta, jednak szybko dokończyłem.- Nie, nie pamiętam jak się nazywała, byliśmy tak pierwszy raz i przypadkowo tam trafiliśmy.- odpowiedziałem na nie zadane pytanie, a on posłusznie skinął.-Kiedy zauważyliśmy kogoś, kto szarpał dziewczyną.- mówiłem dalej, uważnie przyglądając się mężczyźnie.-Nazywa się Ally Downer, a pobił ją jakiś Daniel, nie znam nazwiska.- powiedziałem na jednym wydechu.- Więc wyruszyliśmy jej na pomoc.
-Jak supermen ?- spytał, unosząc brew.
-Wolałbym określenie "Batman", ale to też może być.- stwierdziłem z sarkazmem w głosie.- Podszedłem do wyżej wymienionej dziewczyny, w celu udzielenia jej pomocy, za to mój przyjaciel Maximilian próbował oddzielić chłopaka od niej. To Daniel pierwszy użył przemocy. - powiedziałem usilnie patrząc w oczy Alberta, ponieważ chciałem sprawdzić, czy się złamie i odwróci wzrok.
-Zeznania panny Ally pokrywają się z pana, więc stwierdzam, że pan nie kłamie.- powiedział.
-Powinien mi pan mówić takie rzeczy?- spytałem niepewnie.
Natychmiast umilkł, wpatrując się w ścianę za mną. Brawo. Kto go tu zatrudnił?
-Sprawa pana Daniela zacznie się za pół godziny, a pan jest wezwany w charakterze świadka, pamięta pan ?
Kiwnąłem głową na znak, że tak. Bałem się spojrzeć na zegarek, domyślałem się, że spóźnimy się na koncert. Miałem tylko nadzieję, że fanki nam to wybaczą.
Wyszedłem z pomieszczenia, siadając na ławeczce przed salą, gdzie mieliśmy zeznawać przeciwko Danielowi. Jak się okazało, mój przyjaciel był w tej chwili przesłuchiwany, więc początkowo siedziałem sam, z nosem w telefonie. Nadal próbowałem dotrzeć do tego, z kim mieliśmy wywiad.
-Mogę?- usłyszałem cieniutki głosik i mimowolnie uniosłem głowę.
Wzrokiem napotkałem zielone oczy brunetki, już drugi raz w tym pokręconym dniu. Skinąłem na znak, że jasne. Po prostu w gardle czułem coś jakby wielką gulę, która nie pozwalała mi się odezwać. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, wyciągając z torby książkę.
-Czemu mi się tak przypatrujesz?- zaśmiała się dźwięcznie, a ja w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że śledziłem każdy jej ruch.
Jak jakiś idiota.
-Zdaje ci się.- uśmiechnąłem się.- Nic ci nie jest?- spytałem.
-Czemu miałoby mi się coś stać?
Wyprostowałem się, próbując dobrać sobie wygodną pozycję do siedzenia.
-No nie wiem... Przez Daniela?- powiedziałem nieśmiało, patrząc w podłogę.
Ally wydała z siebie cichy dźwięk, jakby jęknięcie, a ja wpatrywałem się w moje złączone dłonie, słysząc następnie nerwowe przerzucanie kartek.
Ty się lepiej Parker zamknij.- powiedziałem sam do siebie.
Zdziwiłem się, kiedy poczułem czyjąś rękę na moim kolanie. Odwróciłem się w tamtą stronę, a przed moimi oczami pojawiła się uśmiechnięta Downer, tylko z lekko szklanymi oczami.
-Dziękuję za troskę.- powiedziała, wtulając się we mnie.- I za to, że zareagowaliście.
-Nie ma sprawy.- odruchowo zacząłem bawić się jej włosami.- Przecież nie moglibyście zostawić kogoś w takiej sytuacji.
-Ale sprawiłam wam tym kłopoty.- szepnęła.
-Nie martw się, nic nam nie będzie.- objąłem ją mocniej.
To dziwne, że koło niej czułem się inaczej. Tak, jakby nic innego nie istniało, jakby nie miało być jutra. Zauważyłem, że za każdym razem, tęskniłem za jej dotykiem, zapominając o Jade. Może powinienem zostawić ją Nathanowi ?
Myśl, że jestem w połowie kawalerem obudziła mnie, sprawiając, iż lekko odsunąłem się od dziewczyny.
-Tom, słyszałeś!? Mogę być uniewinniony.- Max zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec na środku holu- Właściwie to i tak nie byłem winny. Chodzi o to, że zostanę obciążony karą pieniężną.- zaśmiał się, a w jego ślady poszła Ally.
Chwilę później dziewczyna energicznie podniosła się z miejsca, stając tuż obok Georga.
-Ale serio nie jesteście na mnie źli ? - upewniała się.
-Nie, no co ty!- zaprzeczył mój przyjaciel.- Gdybym ci nie pomógł, byłbym zły na samego siebie! No i może na Tom'a.- pokazał na mnie palcem, a ja tylko przewróciłem oczami.
-Zapraszamy na salę.- usłyszeliśmy głos rudego policjanta, który zaprowadził nas do środka.
Tam proces minął szybko. Max oczywiście wtrącił o pięć groszy za dużo, powodując kłótnię, po czym zaczął przepraszać. Generalnie nie skończyło się dla nas tak źle. Maximilian dostał tylko karę porządkową w wysokości dwustu funtów, ponieważ był nadpobudliwy. Za to dla Daniela skończyło się gorzej, niż tylko taką samą karą, tylko że w wysokości 300 funtów. Dodatkowo, za różne popełniane przez niego przestępstwa poszedł na rok do więzienia. Co oczywiście ponownie skończyło się kłótnią, spowodowaną przez łysielca, bo dla niego rok to za mało. Ostatecznie zdążyłem w ostatniej chwili siłą wyprowadzić go na zewnątrz, gdzie spojrzał na nas jak na debili, po czym krzyknął, że trzeba to opić. Ku mojemu zdziwieniu, Ally przystała na ten pomysł, więc ruszyliśmy. W pewnym momencie Max gdzieś nam zniknął, tak po prostu. Zrezygnowani, usiedliśmy na jakieś ławce, kontynuując naszą rozmowę.
Nie wiadomo jak, kiedy i dlaczego, musnąłem kciukiem policzek dziewczyny, a ta się zarumieniła, łapiąc swoją ręką moją dłoń.
-Co ty robisz?- spytała.
Wzruszyłem ramionami, kolejny raz wpatrując się w jej głębię zielonych oczu.
-Podobasz mi się.- powiedziałem, przybliżając się bliżej, tak że prawie dotykałem ust Ally.
-Masz kogoś.- odsunęła się energicznie ode mnie.
-W zasadzie nie.- odpowiedziałem.
-Nathan mówił mi coś innego. Powiedział, że jesteś z dziewczyną, którą on kocha.- zarzuciła.
-Kiedy to powiedział ?- spytałem zdziwiony.
Tym razem to ona wzruszyła ramionami, spuszczając wzrok w dół.
-Wczoraj w klubie.- wyszeptała.
Chwyciłem podbródek dziewczyny, zmuszając by na mnie spojrzała. Nie wiem czemu to robiłem, zależało mi na niej.
-Prawda, coś mnie z nią łączyło, ale nigdy z nią nie byłem.
Westchnęła w chwili, gdy odruchowo przycisnąłem swoje usta do jej ust. Zdezorientowana na początku próbowała odsunąć się, ale zrezygnowała z tego pomysłu, pogłębiając bardziej pocałunek. To uczucie, które teraz mi towarzyszyło, było jakby bardziej... Magiczne.
-Cześć Tom.- usłyszałem znajome odchrząknięcie, powodujące, iż pośpiesznie oderwałem się od Ally.- Jak miło cię widzieć.
____________________
DA BUM.
Jakby ktoś się nie skapnął, to ten Daniel dostał rok więzienia, a Max się tylko zbulwersował. ^^
GWIAZDOR BYŁ DLA WAS ŁASKAWY I NIE DOSTALIŚCIE RÓZGI? ^^
bo mi ktoś obiecał kamienie. ;o lool, i tak mi ich nie dali. :D pójdę się naskarżyć. ;o REKLAMACJA NO.
A wiecie co Wam powiem?
Następny rozdział to mój ulubiony. *.* NIE POWIEM DLACZEGO, DOWIECIE SIĘ ZA ODPOWIEDNIĄ ILOŚĆ KOMENTARZY, huehuehue. :D
I. 
Jak chcecie się o coś zapytać, nie ważne czy na temat bloga, czy nie, tutaj macie mojego aska. http://ask.fm/gladyoucame1997 WELCOME. xD

niedziela, 23 grudnia 2012

26- Natalie


Obudziłam się w objęciach jakiegoś chłopaka. Znaczy, czułam tylko, że ktoś mnie obejmował, bo nie miałam siły otworzyć oczu, jednak kiedy się przemogłam ujrzałam Jay'a. Spanikowałam, odwracając się do tyłu, co poskutkowało upadkiem na ziemię. Bogu dzięki nie obudziło to chłopaka, więc powolnym  tempem, niczym żółw, udałam się na dół. Zdziwiło mnie to, że było cicho oraz pusto. Przechodziłam akurat obok zegara wiszącego w salonie, który wskazywał 12.26. Stanęłam  zszokowana, zastanawiając się, czemu tak długo spałam. Po dyskusji samej ze sobą, ruszyłam do kuchni, gdzie nalałam sobie niegazowanej wody do szklanki. Głowa mi pękała, ale niestety nie miałam żadnych tabletek przy sobie.
Siedząc tak przy blacie, myśląc o niebieskich migdałach i o tym co wydarzyło się wczoraj, wzrokiem natrafiłam na kalendarz, a to spowodowało, że jak oparzona zeskoczyłam z krzesełka, biegnąc na górę. Wparowałam z hukiem do pomieszczenia, a ku mojemu zdziwieniu, Jay już nie spał, tylko karmił swoją jaszczurkę.
-Moje ciuchy... Gdzie są?- spytałam zarumieniona.
Chłopak skinął głową w kierunku łazienki, więc poszłam we wskazane miejsce. Zobaczyłam swoje wczorajsze ubrania. Przegryzłam wargę, zastanawiając się, czy któryś paparazzi widział nas wszystkich wczoraj wieczorem, razem. Bo jeżeli tak, z pewnością zaczęliby snuć jakieś niewyobrażalne teorie na nasz temat, czego nie chciałam.
Pośpiesznie przemyłam twarz zimną wodą, chcąc doprowadzić się do choć minimalnego normalnego stanu, co z pewnością  nie mogło mi się udać. Z torebki wyciągnęłam korektor wraz z pudrem, tuszując wory pod oczami, oraz inne niedoskonałości. Kiedy ogarnęłam twarz, zabrałam się za ubieranie ciuchów. Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale cóż zrobić. Szczególnie, że ta bluzka była jakaś specjalnie ciasna, że trudno mi się w niej oddychało.
Wyszłam z łazienki z miną, które wyrażało niezadowolenia, a McGuiness chyba to zauważył.
-Chcesz jakieś moje ciuchy ?- spytał, odbijając piłeczkę od ściany.
Lekko skinęłam.
-Bluzę, jakbyś mógł.
Uśmiechnął się w moim kierunku, a następnie podszedł do swojej szafy. Chwilę przyjrzał jej się i wyjął z niej czerwony ciuch, podając mi to. Podziękowałam, po czym założyłam ją na siebie, przeglądając się w lustrze. Uśmiechnęłam się, kiedy zauważyłam, jak Jay wręcz pożera mnie wzrokiem. Poczułam w brzuchu miliony motylków, które sugerowały mi, że się zakochałam.
Zacisnęłam powieki, kładąc rękę na brzuchu. Nie mogłam się zakochać.
Chłopak natychmiastowo znalazł się obok mnie, delikatnie chwytając mnie za nadgarstki.
-Coś się stało?- spytał zatroskany.
Pokręciłam głową z szklanymi oczami. Miałam cichą nadzieję, że mi odpuści.
-A... Pamiętasz chociaż co się wczoraj stało?- pytał dalej.
Przyjrzałam się jego niebieskim tęczówkom. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. To nie to, że niczego nie pamiętałam, tylko przeszkadzał mi ból głowy, jakby ktoś próbował rozsadzić mi ją od środka.
-Pamiętam, że zaproponowałeś mi pomoc, kiedy wyszłam z klubu.- zaczęłam cicho.- Później ktoś się do mnie dowalał. Nathan?- spytałam niepewna, a ten tylko skinął.- I zawiozłeś mnie tutaj.- urwałam, patrząc na dywan.
-I nie wiesz co było dalej?
Uniósł mój podbródek zmuszając, bym na niego spojrzała, co uczyniłam niechętnie.
-Pamiętam.- szepnęłam.- Pocałowałam cię. Przepraszam.- spuściłam wzrok, wyrywając się z jego uścisku, zbiegłam na dół.
-Natalie, poczekaj!- krzyknął za mną, tylko że ja nie zamierzałam się zatrzymywać.
Biegłam przed siebie, zatrzaskując drzwi. Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, nie wiedziałam  w którą stronę iść, ale gdy zauważyłam Loczka stojącego w przejściu, mimowolnie ruszyłam  w lewo. Nie widziałam, czy dalej również za mną biegł, miałam cichą nadzieję, że nie.
Zwolniłam. Nie szłam za szybko, ani też za wolno. Po prostu w sam raz. Bałam się spojrzeć na godzinę, domyślałam się, że będę spóźniona. Gdy tylko doszłam do domu, związałam włosy w koka oraz przebrałam się w normalne ciuchy. Usiadłam ciężko na łóżku, trzymając w dłoniach bluzę chłopaka, na której wciąż było czuć jego perfumy. Pamiętałam nasze pierwsze spotkanie. Od razu mi się spodobał, ale sprawiał wrażenie takiego, który potrzebuje dziewczyny na jedną noc. Poza tym już wielu chłopaków mnie skrzywdziło, teraz chciałam skupić się na swojej pracy.
Co do tego. Pośpiesznie spojrzałam na zegar, na  którym widziała godzina 13.14. Czyli wyrobiłam się w dość szybkim czasie. Spryskałam szyję, wraz z kawałkiem bluzki moją ulubioną mgiełką do ciała, po czym chwyciłam torebkę i ruszyłam na przystanek autobusowy. Ku mojej uciesze, czerwony pojazd podjechał akurat gdy dotarłam na miejsce. Weszłam do środka, odliczając przystanki po kolei, by się nie zgubić. Wyjrzałam przez okno, zastanawiając się, z kim będę musiała przeprowadzić wywiad. W końcu na tym polegał ten a'la sprawdzian. Byłam umówiona z kimś, jednak nie miałam prawa wiedzieć z kim, więc na spotkaniu musiałam improwizować. Przegryzłam wargę, bojąc się tego. A co jeżeli nie dam rady ?
Weszłam na swój profil na Twitterze i napisałam tweeta do wszystkich moich obserwujących. " Gdybyście mieli możliwość zadania jednego pytania swojemu idolowi, jakby ono brzmiało ? #AskHim ". Ponieważ wiele osób mnie obserwowało, miałam nadzieję na parę podpowiedzi. No i nie zawiodłam się. Już chwilę później uśmiechałam się sama do siebie, widząc chęci moich followersów.
Wysiadłam na odpowiednim przystanku, kierując się do budynku, w którym musiałam przeprowadzić wywiad z jakąś gwiazdą. Modliłam się pod nosem, by nie był to jakiś band, a najlepiej, żeby była to dziewczyna.
Wchodząc do środka zobaczyłam tłum ludzi, którzy przepychali się między sobą, śpiesząc się dokądś. Niby był to codzienny widok, który spotykałam, jednak dzisiaj przeraził mnie jak za pierwszym razem. Złapałam się kurczowo kartek z potencjalnymi pytaniami, ruszając do przodu. Parę osób potrąciło mnie, ale stanęli i przeprosili, a ja odwzajemniłam to uśmiechem. Szczerze? Wiedziałam, że ktoś mnie walnie, ale nie myślałam, że przeprosi.
Na drugim piętrze spotkałam uśmiechniętą kobietę, która od razu zaczepiła mnie.
-Natalie Gonzales?- spytała, a ja nieśmiało przytaknęłam.- Chodź za mną, zaprowadzę cię do pokoju, w którym przeprowadzisz wywiad.- uśmiechnęła się promiennie.
Posłusznie poszłam za nią. Nie szłyśmy długo, zaprowadziła mi zaledwie do drugich drzwi, na tym samym piętrze, a następnie otworzyła je szeroko, bym weszła. Nieśmiało zrobiłam to, siadając na czerwonym fotelu, który znajdował się na przeciwko dużej, czarnej kanapy.
-No dobrze. Zostało ci dziesięć minut do przybycia twoich gości.- zaczęła czytać.- Powiedzieć ci kto to, czy na razie nie?
Zastanowiłam się chwilę, po czym pokręciłam głową.
-Jak chcesz, ale pamiętaj, że ten wywiad leci w internecie na żywo. Goście przyjdą, przynajmniej powinni przyjść, pięć minut przed rozpoczęciem. Powodzenia.- po tych słowach wyszła.
Odwróciłam się w stronę kamerzysty, którego znałam i kojarzyłam ze studiów. Uniósł kąciki swoich ust, pokazując mi kciuk uniesiony ku górze. Za nim stał starszy mężczyzna, który mówił mu co miał robić. Zdenerwowana przewracałam kartki, jeszcze raz czytając pytania. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, a ja jeszcze bałam się, że nie zdążę. Mimowolnie spojrzałam na profil Jay'a i ostatni wpis wprawił mnie w osłupienie : Już niedługo polecimy na żywo w programie VeorArt! Kto będzie oglądał ?! Przypadkowo upuściłam telefon, który z hukiem upadł na ziemię, a ja zaczęłam niespokojnie kręcić się po pokoju. Czy to możliwe, żebym miała przeprowadzić wywiad z The Wanted?
Chwilę później ktoś zastukał do drzwi. Starszy kamerzysta spojrzał na mnie z politowaniem, widząc, że nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, więc wybiegł na zewnątrz, rozmawiając z moimi gośćmi. W tym czasie podszedł do mnie ten drugi, tylko nie mogłam przypomnieć sobie jego imienia.
-Nie stresuj się.- położył ręce na moich ramionach, uśmiechając się.
-Jasne, to nie ty lecisz na żywo i to nie ty będziesz przeprowadzał wywiad z kimś, przed kim uciekałeś dzisiaj rano.
-Zrobili ci coś?- na jego twarzy malowało się zszokowanie.
-N-nie.- zająknęłam się.- Po prostu... Pod wpływem alkoholu zrobiłam coś głupiego i bojąc się konsekwencji uciekłam.- wytłumaczyłam szybko.
-Spokojnie, jak coś, to ja wraz z Matt'em jesteśmy tutaj.- chłopak przytulił mnie w tej samej chwili, gdy do środka weszli chłopacy z The Wanted.
Właściwie, to przybyła tylko 3/5 zespołu. Jay widząc kogoś, kogo tuliłam, spuścił wzrok przyglądając się podłodze. Zapewne stałby w tej pozycji tak długo, gdyby nie Nath, który pchnął go w kierunku kanapy, gdzie cała trójka rozsiadła się wygodnie. Uśmiechnęli się do mnie promiennie, a ja przewróciłam oczami, siadając niepewnie na przeciwko nich.
-Czemu jesteście tylko we trójkę?- spytałam cicho.
-To już powiedzą na wizji.- uprzedził mnie Matt, stukając w ramię.
Kiwnęłam głową, czekając, aż da znak, że możemy ruszać. Kiedy on nastąpił, przywitałam się z chłopcami, przedstawiłam ich widzom, po czym Nathan zabrał głos.
-Dziwicie się, że jest nas tylko trójka?- spytał uśmiechnięty, a ja mimowolnie skinęłam głową.- No cóż... Tom'owi i Max'owi coś wypadło i nie byli w stanie przyjechać dzisiaj.
-Ale kazali nam przekazać, że was kochają.- dokończył za niego Seev.
Tylko Jay siedział jakiś taki skołowany wpatrując się w podłogę.
-No dobrze.- zaczęłam, przeglądając kartki.- Pół godziny temu poprosiłam moich obserwujących, żeby zadali pytanie swoim idolom. Odpowiedzieli mi, więc ja zadam je wam.- uśmiechnęłam się, a oni przytaknęli.- Pytania są dla was wszystkich, jeżeli ktoś będzie chciał odpowiedzieć, niech się nie krępuje. No to pierwsze pytanie. Co ostatnio sprawiło, że czułeś się szczęśliwy ?- spytałam.
McGuiness podniósł głowę, patrząc mi w oczy.
-Wczorajszy wieczór, kiedy odbierałem chłopaków z klubu.- powiedział bez wahania, nadal nie spuszczając wzroku z mojej osoby.-Było śmiesznie.- uśmiechnął się do Nath'a.- I pewna impreza jakieś dwa tygodnie temu, gdzie tańczyłem z cudowną dziewczyną.
Chłopcy patrzyli na niego jak na idiotę, po czym Sykes pokręcił głową.
-Przecież ona siedzi przed tobą.- powiedział.
-Dobra, dziękuję za odpowiedź.- powiedziałam speszona, przeklinając w duchu tego, kto dał mi ich do przeprowadzenia wywiadu.
Reszta czasu minęła, o dziwo, spokojnie. Odpowiadali na pytania w miarę przyzwoicie, śmiejąc się przy tym, jak to oni. Zawsze musieli w czymś znaleźć coś zabawnego. Na koniec uznali, że będzie fajnie, jeżeli zobaczą ostatnie tweety nieobecnych. Cóż, pozwoliłam im na to, bo nie przepuszczałam, że coś mnie tak zszokuje.
-To ja sprawdzę Max'a!- krzyknął Siva.- Cytuję "Rok więzienia, no nie wierzę".- przeczytał i natychmiastowo się zaciął.- Jakie więzienie?!
Spojrzałam przestraszona na kamerzystów, którzy wzruszyli ramionami i zaczęli grzebać coś przy swoich sprzętach, żeby później oznajmić nam, że zeszliśmy z wizji.
_____________________
loool. smutno mi, bo jakieś takie badziewne to. ;c
skaplikowana. nie powiedziałam, że wszystko się zepsuje! :D Powiedziałam, że macie czekać na niespodziankę, kto wie co moja głowa wymyśli. :D xd
Elu i Magical, dziękuję za życzenia. :D serio, kochane jesteście. <3 
no i smutno mi, że dodaje rozdział, który mi jakoś nie wyszedł, kiedy chcę złożyć Wam wszystkim życzenia, no ale no. :c 
Najpierw takie coś co mi się spodobało. ^^ (Tak Aneta, wiem że to Ty mi to wysłałaś. xd)
Z okazji zbliżających się świąt życzę Ci :
Dużo szczęścia, eee... to banalne.
Dużo seksu, aaa... to normalne.
Dużo kasy, yyy... nie wiem skąd.
Oj, po prostu wesołych świąt !.
A tak w ogóle to zdrowych, wesołych, świątecznych (lol, to bezsensu, tylko ja wiem ock. xD), Wantedowych. ^^ no i nie mam pomysłu na życzenia, nigdy nie miałam pomysłów. :c Dlatego zawszę mówią nawzajem, tak jak na Wigilii klasowej (WIESZ ANETA O KOGO CHODZI. xD) 
I jeszcze jedno!
Nie wiem, czy u Was pada śnieg, ale u mnie właśnie zaczął. Uważajcie, żeby się nie wywalić! Ja już to zrobiłam i w połowie mszy zauważyłam, że krwawię #zawszespoko. :D
to jeszcze raz, zdrowych, wesołych i do następnego. <3

sobota, 22 grudnia 2012

25- Jay.


Siedziałem na kanapie, po raz setny oglądając "Avatara". Nogi położyłem na stoliku, a ręce założyłem za głowę. Uważnie przyglądałem się filmowi, przeżywając go prawie tak samo, jak za pierwszym razem, chociaż końcówkę znałem na pamięć. Robiłem wszystko, żeby tylko nie myśleć o Natalie w ten sposób. Zmarszczyłem brwi, karcąc się w myślach za to, że znowu o niej myślę. Po paru minutach takiego siedzenia, znudziło mi się i usiadłem normalnie, dmuchając w moje loczki, które przysłaniały mi widoki.
Rozejrzałem się po pustym pomieszczeniu, z powrotem opadając do pozycji leżącej. Nic mi się nie chciało. Nie było mi dane poleżeć dłużej w spokoju, ponieważ mój telefon zaczął wibrować, a następnie usłyszałem znajomą mi muzyczkę. Zignorowałem to, gapiąc się w sufit. Po około minucie doszła do mnie nieproszona myśl, iż mogła to być Natalie, więc poderwałem się z miejsca, jakbym oberwał prądem. Chwyciłem komórkę w dłoń, a ta akurat przestała dzwonić. Przekląłem w myślach, gdy zobaczyłem napis "Tom". Chwilę później ponownie rozległo się dzwonienie.
-Czego?- warknąłem do słuchawki.
-Słuchaj kochanie.- mówił Tom, zmieniając co chwilę barwę tonu.- Mógłbyś po nas przyjechać ?
-Dlaczego ja?
Odchrząknął, zastanawiając się nad argumentami.
-Ponieważ jako jedyny jesteś trzeźwy, a ktoś musi nas odstawić do domu.- stwierdził.
-Z buta nie możecie ?
-Nie.- czknął.- Nathan jest cały poobijany, a ja jutro muszę jechać na komisariat, więc należałoby wyleczyć kaca.
-Którego jeszcze nie masz.- dokończyłem za niego, przewracając oczami.- Z kim Młody się lał ?
-Z Adrianem.- kolejny raz dostał napadu czkawki.- To przyjedziesz?
Westchnąłem wpatrując się w zegar, po czym przeniosłem wzrok na okno. Na zewnątrz było już ciemno, tylko latarnie wraz z rzadko przejeżdżającymi autami oświetlały naszą ulicę. Nie wspomnę już o kropelkach deszczu, które waliły w szybę.
-Dobra.- westchnąłem.- Ubiorę się i jadę.
-To co, jesteś nagi?- zaśmiał się.
-Nie idioto, miałem na myśli kurtkę.- odpowiedziałem, wciskając czerwony guzik.
Włożyłem telefon do kieszeni spodni, ruszając do szafy, która była w przed pokoju. Niestety, kiedy ją otworzyłem, wypadła na mnie niemiła niespodzianka. Otóż bluzki chłopaków, które wzięły się tu z nie wiadomo jakiego powodu, "rzuciły się na mnie". Krzyknąłem odrzucając je gdzieś za siebie. Przyjrzałem się wnętrzu i wyjąłem ciemno-zieloną kurtkę. Musiałem jeszcze tylko znaleźć klucze i mogłem jechać. Pech chciał, że moi współlokatorzy mają w zwyczaju rzucać wszystkim gdzie tylko się da, dlatego potem mamy problem w znalezieniu czegokolwiek. Raz nawet przez tydzień szukaliśmy telefon domowego. Okazało się, że był dosłownie w kanapie, ale to już inna, dłuższa historia.
No więc, gdy już znalazłem to, czego szukałem, pośpiesznie wyszedłem na zewnątrz, czując jak kropelki deszczu opadają na twarz. Przekręciłem zamek w drzwiach dwa razy, po czym podszedłem do naszego auta i już chwilę później znalazłem się w drodze do klubu, w jakim byli moi przyjaciele. Tylko nadal zastanawiałem się o co Nathan pobił się z Adrianem.
Niespełna dziesięć minut później byłem na miejscu. Wysiadłem z samochodu, kierując się w stronę Tom'a oraz Nathana. Ten pierwszy siedział na ławeczce, gawędząc miło z jakąś brunetką, a ten drugi przysiadł na krawężniku, wpatrując się w swoje buty. Miał szczęście, że ta ulica była mało przejezdna.
Usiadłem obok niego, unosząc podbródek Sykes'a do góry. Twarz miał ładnie obitą, wszędzie czerwone plamy, które powinny niedługo przerodzić się w niemałe siniaki.
-Mordobicie?- spytałem, unosząc brew.
-Odwal się.- warknął, odwracając głowę w drugą stronę.
Wzruszyłem ramionami, wstając z ziemi, a za sobą pociągnąłem chłopaka, który chwilowo stracił równowagę i runął ponownie na glebę. Spojrzałem na niego jak na idiotę, a on nie zamierzał podnosić się.
-Chcesz jechać do domu, czy raczej tu ci wygodnie?
-Wygodnie mi tutaj.- odpowiedział, zamykając oczy.
-Ładnie jesteś nachlany.- mruknąłem pod nosem, po raz drugi podnosząc Nathana do pozycji pionowej, jak na człowieka przystało. Nie spodobało mu się to, ponieważ przez promile alkoholu w swojej krwi kręciło mu się w głowie, i że tak powiem, wpadł w moje objęcia. No cóż miałem zrobić, musiałem go przytrzymać, by trzeci raz nie zaliczył kozła.
-Zakochańcu, jedziesz z nami?- krzyknąłem do Parkera.
Ten tylko zmierzył mnie wzrokiem, a jego partnerka zarumieniła się.
-Zakochał się, daj mu spokój.- wymamrotał szatyn, próbując odepchnąć się ode mnie, na co oczywiście mu nie pozwoliłem.
-Czy on nie jest z...- zacząłem niepewnie.
-To jedziemy!- krzyknął starszy, energicznie podnosząc się z ławki.
Nie mogło to skończyć się inaczej, niż pięknym upadkiem na jakże cudowny chodnik. Brunetka niemal nie popłakała się ze śmiechu, jednak gdy dość długo nie reagował, przestraszyła się, zakrywając usta rękoma.
-Żyję!- wstał po paru minutach, unosząc ręce do góry.- Możemy jechać do domu.- stwierdził, ale zaraz po jednym kroku, ponownie tulił się do betonu.
-Jesteście pijani w cztery dupy.- przewróciłem oczami, a Parker wybuchł niekontrolowanym śmiechem, przewracając się na plecy.
-Zabawny jesteś, to samo powiedział nam dzisiaj Martin.
Postanowiłem nie brnąć w to dalej, więc zaprowadziłem młodszego do auta, gdzie usadowiłem jego bezwładne ciało z tyłu, po czym podszedłem do drugiego przyjaciela, którego również chwyciłem pod ramiona, ruszając do samochodu. Wylądował obok Nathana, przytulając się do niego, aż Młodemu spadł full cap z głowy.
-Słodko razem wyglądają.- uśmiechnęła się.- Jakby Tom pytał, nie było mnie tu i nie gadał ze mną, okej?- poprosiła.
-Dlaczego?
-Po prostu. Proszę.
-No dobra.- wzruszyłem ramionami, a ona pomachała mi na pożegnanie i zniknęła w murach klubu.
Zamierzałem wsiąść do pojazdu, ale powstrzymał mnie znajomy śmiech. Pośpiesznie odwróciłem się, widząc w przejściu ukochaną blondynkę. Wróć. Powiedziałem ukochaną? Miałem na myśli Natalie.
Gonzales również upadła przy wyjściu, a jakżeby inaczej, zwijając się ze śmiechu. Zrezygnowany podszedłem do niej, klękając obok.
-O Jay!- wykrzyknęła, kiedy tylko mnie zobaczyła.- Witaj kochanie!
-Jesteś nawalona.- stwierdziłem, wykrzywiając usta w grymas.
Podniosła się do pozycji siedzącej, patrząc mi głęboko w oczy. Przez ten moment była niezwykle poważna.
-Jakby tobie to się nigdy nie zdarzyło.- pchnęła mnie dla żartów ręką do tyłu, a ja odwzajemniłem to uśmiechem.
-No dobra, dobra. Nie rozpatrujmy kto, gdzie i kiedy. Jedziesz ze mną do domu?- zaproponowałem.
-O, co to to nie.- powiedziała, podnosząc się za moją pomocą.- Trafię sama.- stwierdziła.
-Jesteś pewna?- skrzyżowałem ręce na piersi, obserwując jej sylwetkę, która stała niepewnie na środku przejścia.
-No jasne.- przytaknęła, ruszając do przodu. Po trzech krokach zatrzymała się, odwróciła i zaczęła kierować się w moją stronę. Minęła mnie, obejrzała się dookoła i już chciała postawić stopę na ulicy, kiedy zawahała się, patrząc na mnie, jakbym był jej ostatnią deską ratunku.- Dobra, masz mnie. Nie wiem jak dojść do domu.
Zaśmiałem się, za co ta zmierzyła mnie wzrokiem. Chwyciłem drobną dłoń dziewczyny, prowadząc do auta, gdzie wsiadła na miejsce obok kierowcy, a ja natychmiast podbiegłem na swój fotel. Gdy odpaliłem silnik, moje śpiące królewny obudziły się.
-Ciszej!- warknął Nath, zakładając czapkę bardziej na głowę, a Natalie zaśmiała się, patrząc na mnie.- Co do cholery...- wstał jak napięta struna, przyglądając się dziewczynie.- Cześć mała.- uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Trzymaj łapy przy sobie, Sykes!- powiedziałem, patrząc na niego w lusterku, a ten uniósł ręce w geście "poddaję się."
-No właśnie.- potwierdził Tom, który ku mojemu zdziwieniu również nie spał.- Ty się kurwa zastanów nad sobą.- powiedział, a Gonzales krzyknęła, że ma się wyrażać, za co ten ją przeprosił.- Masz rację ślicznotko, nie będę tak mówił w twojej obecności, ale do kurki jasnej i wodnej, mógłbyś się Nathan ogarnąć i wybrać. Jade, Sally, czy ona.- mówił z zamkniętymi oczami.
-Jaka Sally ?- spytał, a jego oczy rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówek.
-Ta z którą lizałeś się w klubie.- odpowiedziała blondynka.
-Całowałem się z kimś?- podrapał się po głowie.-Se...Selena?
-Sally!- wykrzyknął Parker.- Jezu, denerwujesz mnie. Bo wiesz, ja dalej mogę być z Jade i to ze mną będzie szczęśliwa, nie z tobą.
-Odwal się, nie potrzebuję nikogo.- przewrócił się na drugi bok, próbując zasnąć.
Do końca drogi siedzieliśmy w ciszy, co nie trwało długo, bo po pięciu minutach byliśmy pod naszym domem. Już miałem wysiadać, kiedy usłyszałem odchrząkniecie Natalie.
-Odwiózłbyś mnie do domu?- spytała.
-Nie wiem gdzie mieszkasz, tak jak ty.- uśmiechnąłem się, po czym pomogłem wysiąść jej z auta.
Ku mojemu zdziwieniu, chłopacy dotarli pod drzwi pierwsi, ale kiedy poczuli, że nic się nie otwiera, opadli przy nich, nie mając siły na cokolwiek. Z ich całej trójki to właśnie dziewczyna była najbardziej trzeźwa. Chociaż określenie "trzeźwa" też tutaj nie pasuje.
Otwierając drzwi, Nathan z Tom'em upadli na podłogę. Wyglądało to dosyć dziwnie, ponieważ ich nogi były wystawione na zewnątrz. Nie podobało mi się to, ale chwyciłem ich za ramiona, czołgając do kanapy, na której w ostateczności ich nie położyłem. Leżeli sobie spokojnie na dywanie. Dałem im tylko koc, którym natychmiastowo się okryli. Po tym wszystkim, zaprowadziłem dziewczynę do mnie do pokoju, gdzie dałem jej ciuchy, w które mogła się przebrać. Uśmiechnęła się do mnie, ruszając do łazienki. Postąpiłem podobnie. Chwyciłem moje bokserki, kierując się do pomieszczenia na parterze. Ogarnięcie się zajęło mi mało czasu, więc chwilę później znalazłem się u siebie, szykując sobie materac, wraz z jakąś kołdrą oraz poduszką, żebym mógł spokojnie wyspać się na ziemi, kiedy Natalie weszła do środka, trzaskając drzwiami. Przyjrzała się mi i mojej czynności, po czym zmęczona opadła na materac.
-Przepraszam bardzo, co ty robisz?- spytałem zszokowany.
-Jak to co? Śpię.- odparła, przykrywając się kocem.- Chociaż to dziwne, że śpisz na podłodze.
-Bo ty miałaś spać na łóżku.- odpowiedziałem, dalej nie wiedząc co robić.
-Ale ja chcę z tobą.- powiedziała, ponownie siadając.- Lubię twoje loczki, wiesz?- zaśmiała się.- I te niebieskie oczy.- Przysunęła się bliżej, a ja czułem jej oddech, przesiąknięty alkoholem na swoim policzku.- I w ogóle całego ciebie.- ręka dziewczyny powędrowała na mój polik, za to moja na jej biodro, bliskość w której trwaliśmy zdezorientowała mnie.
-Co to oznacza?- spytałem, kładąc się nad nią.
Zaśmiała się, uniosła delikatnie głowę, muskając moje usta. Nie powiem, spodobało mi się, więc śmiało ruszyłem dalej, pogłębiając nasz pocałunek. Czułem, jak ręce Natalie błądzą po mojej klatce piersiowej, a ja kciukiem gładziłem jej policzek.
-Dobranoc.- powiedziała, kiedy odsunęła się ode mnie.
Położyłem się obok, a chwilę później Gonzales wtuliła się  w mój tors. Teraz mogłem powiedzieć, że byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. I... To chyba oznaczało, że serio się zakochałem.
______________________
BUM.
Mówiłam, że będę dodawała częściej za te 8 i więcej komentarzy? :D No, to obietnicy dotrzymuję. xd Zauważyliście, że wszystko zaczęło się powooli układać? ^^
To niedługo będzie fajna niespodzianka. ;3
Już za parę rozdziałów. ;3
ALE CIII.
no i ten.
Pijany Tom = Wulgarny Tom, tak tylko uprzedzam. xd A to nie ostatni rozdział, gdzie jest upity. :D
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale zapomniałam.
A w ogóle śmiać mi się chciało, że wszyscy wyzywali Sykes'a, a nikt nie wspomniał o kłótni Adriana z jego dziewczyną. :D Kochani jesteście, wiecie? :3
DLATEGO JESTEM CIEKAWA, CO ZROBICIE ZA TE PARĘ ROZDZIAŁÓW. ;3
i ja wcale nie podpuszczam... :D
do następnego. <3

czwartek, 20 grudnia 2012

24- Adrian.


Krzątałem się po mieszkaniu, poszukując kluczy do auta. Nie wiedziałem gdzie je posiałem. Dodatkowo cała ta sytuacja z Sykes'em rozdrażniła mnie, powodując iż nie myślałem racjonalnie. W końcu wkurzony wywaliłem całą zawartość jednej z szafek na ziemie. Pech chciał, że zrobiłem to w chwili, gdy moja dziewczyna weszła do środka, a większość rzeczy spadła na jej nogi.
-Czego szukasz?- spytała chłodnym tonem.
Spojrzałem na nią, jakby to ona chowała przede mną klucze. Z niewygodnej pozycji klęczącej przesiadłem się na siedzenie po turecku, tępo wpatrując się w szafkę przede mną.
-Kluczy.- odpowiedziałem.
Chwilę później usłyszałem charakterystyczne brzęczenie o metal, które następnie uderzyło o drewniany blat. Uniosłem swój wzrok i ujrzałem to czego szukałem. Rzuciłem się jak jakieś dzikie zwierzę, wykrzykując "Dziękuję!".
Brittney nie odpowiedziała mi, tylko odwróciła się na pięcie ruszając do kuchni. Zdziwiło mnie jej zachowanie, więc podążyłem za nią. Usiadłem na krzesełku barowym przy blacie, przyglądając się jej delikatnym ruchom. Podeszła do szafki, która wisiała wysoko, po czym stwierdziła, że jest za niska i przysunęła sobie krzesło. Zgrabnie się na nie wgramoliła, wyciągając jedną szklankę.
-Chcesz też?- mówiła nadal nieprzyjemnym tonem.
Pokręciłem głową z grymasem. Wzruszyła ramionami, z hukiem zamykając drzwiczki i zeskoczyła z krzesła. Próbując nie utrzymywać dalej ze mną kontaktu wzrokowego wzięła z lodówki sok jabłkowy, wlewając go do naczynia. Później obojętnie wyminęła mnie, kierując się w stronę salonu. Tam usiadła na kanapie, rozkładając się wygodnie, włączyła telewizor. Odwróciłem się w jej stronę, dalej przyglądając się Britt. Wyraźnie była na mnie zła, ale nie wiedziałem o co.
Odchrząknąłem, zwracając tym samym uwagę Brittney. Spojrzała na mnie, unosząc jedną brew do góry, nadal siedząc wygodnie na kanapie.
-Za co jesteś zła?- spytałem zachrypniętym głosem.
-Za co ?- spytała, podnosząc się energicznie, trącąc przy okazji szklankę z sokiem.- No nie wiem, na przykład za kino ?
-Chciałaś iść do kina, poszliśmy!- krzyknąłem, czując niezłą awanturę w powietrzu.
-Nie o to mi chodzi, debilu!- podeszła do mnie bliżej.- Chodzi mi o Nathana.
-A ty jakbyś zareagowała?- mówiłem lekceważącym tonem.- Spotykasz swojego starego, podkreślam starego, przyjaciela do którego nadal żywisz urazę od dzieciństwa, czyli jednym słowem nienawidzisz go. Nie no, na pewno rzuciłabyś się mu w ramiona, a może od razu do łóżka, co!- wykrzyczałem, zdając sobie sprawę z moich słów dopiero po chwili, kiedy oczy Britt zaszły łzami.- Nie, ja nie...
-Powiedziałeś co musiałeś!- wykrzyknęła tak głośno, że pewnie pół bloku ją słyszało.- Ty po prostu masz coś nie tak z głową.- położyła swoje dłonie na mojej klatce piersiowej, pchając lekko do tyłu, więc ja wpadłem na stół.- Weź się człowieku ogarnij i myśl co chcesz powiedzieć.- po jej policzkach teraz popłynęły łzy.
-Brittney, kochanie, ja nie chciałem...- próbowałem się wytłumaczyć.
-Po drugie.- kolejny raz podniosła ton.- Nie chcę widzieć tu Luka.
-Jak to?- zapytałem zszokowany.- On nam pomaga.
-Nie chcę tutaj tego Luka. Chyba, że się zmieni, albo odizolujesz go od alkoholu.- powiedziała twardo.- Inaczej wyprowadzę się stąd razem z Jade.
-Ale co on zrobił?- pytałem dalej.
-Bez alkoholu.- stwierdziła stanowczo, odwracając się na pięcie, po czym powędrowała do swojego pokoju, trzaskając drzwiami, a odgłos ten głucho rozbiegł się po pomieszczeniu.
Spojrzałem na zegarek, który pokazywał godzinę 20:08. Zdezorientowany wyjrzałem jeszcze przez okno, widząc kropelki deszczu spływające po szybie. Chwyciłem swoje manatki, znaczy kurtkę, a następnie wziąłem kluczyki, wędrując na dół, do garażu. Tam było już strasznie cicho, a moje kroki odbijały się echem. Pośpiesznie wsiadłem do auta, odpalając je. Patrzyłem przed siebie, na drogę, na ludzi, których mijałem, bądź przechodzili mi prosto przed maską. Jechałem ulicami Londynu, tak naprawdę nie wiedząc dokąd zmierzam. Zaparkowałem dopiero przed jednym z najlepszych klubów. Trzasnąłem drzwiczkami, podszedłem do ochroniarzy, pokazując im mój dowód, a ci tylko uśmiechnęli się cwaniacko, ustępując mi miejsca.
W środku było duszno, a w powietrzu unosiły się opary tytoniu, oraz alkoholu, koło mnie tańczyły pijane dziewczyny, które jednym słowem dowalały się do mnie, jednak ja przechodziłem koło nich obojętnie. Nogi zaprowadziły mnie do baru, tam usiadłem na krzesełku, wpatrując się w butelki przeróżnych alkoholi. Z tego transu wybudził mnie dopiero barman, który zapytał co podać.
-Czystą.- wzruszyłem ramionami.
-Problemy?- spytał, wycierając jeden z kieliszków szmatką.
-Powiedzmy.- obracałem miseczkę z orzeszkami ziemnymi.
-Dziewczyna?- pytał dalej.
Uniosłem wzrok w chwili gdy nalewał mi do kieliszka. Kiedy skończył, przechwyciłem to od niego, przechylając go lekko do ust, powodując iż w sekundę pozbyłem się napoju wysokoprocentowego.
-Tak jakby.- rzuciłem, ponawiając zamówienie.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, wyglądając w tłum za mną, a ja nadal siedziałem z wbitym wzrokiem w mój kieliszek.
-Proszę.- podał mi tym razem trzy kieliszki, a następnie ruszył do innych klientów.
Pierwszy kieliszek, drugi, trzeci, a ja nadal byłem trzeźwy. Wstałem podchodząc do tego samego barmana, prosząc go o coś mocniejszego. Ten tylko przyjrzał mi się uważnie i zabrał się za robienie jakiegoś drinka. Patrzyłem na niego krzywo widząc coś różowego.
-To jest mocne.- skinął, podsuwając mi napój pod nos.
Pokręciłem głową, upijając spory łyk, od czego zakręciło mi się w głowie. Zdziwiony z powrotem zwróciłem wzrok na szklankę, przyznając uznanie facetowi. Odwróciłem się, poszukując kogoś znajomego w tłumie. No i na moje nieszczęście natrafiłem. Niedaleko mnie, tuż pod ścianą, rozpoznałem Sykes'a, który przystawiał się do jakiejś nawalonej dziewczyny. W sumie sam był nieźle nawalony. Widziałem, jak włożył jej rękę pod bluzkę, a następnie przybliżył się tak, że ich twarze dzieliły milimetry. Uśmiechnął się cwaniacko, zmniejszając tą odległość do zera. Pocałunek był tak namiętny i ohydy, że aż nie chciało mi się na to patrzeć. Ręce Nathana badało dosłownie każdy zakamarek ciała tej brunetki, a jej najwyraźniej podobało się to. No cóż, w końcu obmacywał ją gwiazdor, czemu miałoby to nie cieszysz?
-Adrian!- usłyszałem czyiś głos obok siebie. - Co tutaj robisz, mój ty przyjacielu?
Przede mną stanął upity Parker. Przewróciłem oczami, jakoś nie specjalnie miałem ochotę gadać z którymkolwiek z The Wanted.
-Odejdź.- odepchnąłem go jedną ręką.
-Martin!- krzyczał do mężczyzny, który polewał.- Weź daj nam czystą.
-Jesteś nawalony w cztery dupy, Tom.- stwierdził unosząc brew do góry.
-Walić to! Trza się odstresować od pracy!
-Jakiej pracy ?- spytałem, a w oczy ponownie rzucił mi się obraz Nathana, który tym razem uniósł dziewczynę do góry, a ta zaplotła na jego biodrach swoje nogi. Ten pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny.
-Dupek, no nie?- mówił Parker, jąkając się czasami.- Niby kocha Jade, ale zabawia się z inną.- pokręcił głową.- Nie rozumiem logiki Młodego.
Tom energicznie podniósł się z miejsca, zaskakując nas wszystkich. Stanął przed nami, ukłonił się, chwytając w palce rąbek swojej bluzki, a następnie wyprostował się jak napięta struna i zaczął machać ręką jak szalony.
-Przepraszam bardzo, co ty robisz?- spytał Martin.- Próbujesz odpędzić jakąś niewidzialną muchę, czy co?
-Jaką muchę! Jestem kurwa wróżką z Hogwartu, nie widać?!- krzyknął, tańcząc jakiś dziwny układ, nucąc jakąś melodię pod nosem.
-Co ty nucisz?- spytałem ostrożnie.
-SO GET OUT, GET OUT, GET OUT OF MY HEAD
AND FALL INTO MY ARMS INSTEAD
I DON'T, I DON'T, DON'T KNOW WHAT IT IS
BUT I NEED THAT ONE THING
AND YOU'VE GOT THAT ONE THING.- śpiewał do butelki wódki, a wszyscy zgromadzeni patrzyli na niego z miną zbliżoną do what the fuck ? Zresztą, ja również należałem do tego grona. - No co nie znacie tego?- spytał zszokowany.- TO JEST KURWA HIT.
-Pierwsze primo, ogarnij słownictwo.- powiedział zaprzyjaźniony barman.- Drugie primo, więcej nie pijesz.
-Nie, nie rań mnie! Ale ja ją kocham!- krzyczał.- Nie zabieraj mi mojej miłości!
-Wódki?- usłyszeliśmy damski głos za nami.
Thomas odwrócił się jak oparzony, zwalając moją szklankę z drinkiem.
-A... Ally?- jąkał się, próbując stać normalnie.- Co tutaj robisz?
-Bawię się, nie mogę?- wzruszyła ramionami.
-Jasne, że możesz, ale jest tyle klubów, a ty akurat...
Nie zdążył dokończyć, ponieważ dotarł do nas szanowny pan Sykes wraz ze swoją dziewczyną. Zmierzyłem ją od dołu do góry, twierdząc, iż jest ubrana jak panienka lekkich obyczajów. Co jak co, ale myślałem, że gust to on ma dobry. Najwyraźniej się myliłem.
-Panie, panowie i ...- urwał, patrząc na mnie.- Nieważne. Oto moja nowa dziewczyna, Selena!- oznajmił.
-Sally.- uderzyła go lekko w ramię chichocząc pod nosem.
Nathan uśmiechnął się zatapiając swoje usta w jej wargach.
-Kurwa Nathan, kochasz Jade czy nie?!- krzyknął podenerwowany Tom.
-Ogarnij słownictwo!- wykrzyknęła za nim ta cała Ally.
-Co ? Jaką Jade?- spytał, uśmiechając się cwaniacko, chwytając Sally nie tam gdzie powinien.
Coś we mnie pękło, powodując iż rzuciłem się na starego przyjaciela. Nie spodziewał się ataku z mojej strony, więc obydwaj spadliśmy z hukiem na ziemię.
-Zranisz ją, a tak obiję ci mordę, że pożałujesz!- wrzasnąłem, uderzając go w twarz.
Gdzieś tam w tle usłyszeliśmy krzyk "Wyrażaj się!", ale zagłuszyło mi to uderzenie od Młodego. Chłopak szarpnął się, powodując, że usiadł na mnie, pociągnął za bluzkę do góry, a następnie opuścił w dół i tak w kółko, a ja kilka ładnych razy walnąłem głową o posadzkę. Wkurzyłem się, uniosłem kolano, trafiając nieziemsko blisko jego czułego punktu, więc zwinął się na podłogę, przeklinając pod nosem. Chciałem jeszcze mu dołożyć, ale poczułem jak ktoś podnosił mnie za ramiona, a ilość wypitego alkoholu uderzyła we mnie z całą mocą. Próbowałem wyrwać się z uścisku, żeby jeszcze dorwać Nathana, ale ten ktoś nie zamierzał mnie puścić. Zresztą sam pan Sykes również został ubezwłasnowolniony.
-Człowieku, ogarnij się!- krzyknął.
-Ja mam się ogarnąć?! Ja?! To ty chcesz zranić MOJĄ przyjaciółkę!
Nie wytrzymał, użył całej swojej siły, by wyrwać się tamtemu barmanowi i ponownie ruszył na mnie z pięściami. Kółko, które zrobiło się wokół nas nie pozwoliło mu na to i w porę zatrzymało.
-Wychodzimy panowie.- obok nas pojawiło się dwóch ochroniarzy, prowadzących nas za ramiona.- I żebym was tu nie widział w takim stanie.- powiedział, po czym obydwaj znaleźliśmy się na zewnątrz.
Poprawiłem bluzę, spoglądając na niego wrogo, po czym udałem się w stronę swojego domu, zostawiając go samego.
__________________________
LOL. 
Tyle mam do powiedzenia na temat rozdziału. xd 
I zdecydowałam jednak, że będę dodawała częściej rozdziały. 
O ILE NIE BĘDZIE JUTRO TEGO KOŃCA ŚWIATA. ^^
I powiem Wam, że za parę rozdziałów będę robiła tak, że od razu za 8 komentarzy będę dodawała rozdział. c:
no i jeszcze jedno. 
BÓJCIE SIĘ, KIEDY WYJADĘ WAM Z EPILOGIEM. ;3
TO SIĘ MOŻE STAĆ W KAAŻDEJ CHWILI. :D
sooo. to chyba na tyle wiadomości. xd 
PAMIĘTAJCIE. 
8 KOMENTARZ=KOLEJNY ROZDZIAŁ :D

Do następnego. <3

Aaa. i jeszcze jedno.
Jeżeli ktoś obrazi się za piosenkę 1D w rozdziale- przepraszam, ona po prostu pasowała mi najbardziej, a Klaudia pomagała mi jeszcze wybrać. c: To nie miało zabrzmieć złośliwie. c:

wtorek, 18 grudnia 2012

23- Tom


Nie wiem czemu, ale nie mogłem doczekać się dnia przesłuchania, wiedząc, iż Ally ma taki sam termin jak my. W ogóle ostatnio zaczęło dziać się coś dziwnego. Nathan siedział cały czas cicho, rzadko bywał w domu, a szczególnie wtedy, gdy miała przyjść do nas Jade. Poza tym dowiedziałem się od niej, że nasz kochany Młody zakochał się. Nie wiem jakim cudem, ale wyciągnęła to z niego. Próbujemy przekonać go do tego, żeby poznał ją nam, ale ciągłe tłumaczy, że nie może, bo chodzi na studia i ma całe tygodnie teraz zawalone. Z jednej strony cieszę się, że znalazł sobie wykształconą , a z drugiej martwię, że blefuje. Zawsze palił się, żeby pochwalić nam się nową dziewczyną, a teraz? Teraz próbuje ją ukryć. A jeszcze parę dni temu twierdził, że nikogo takie nie ma. Więc pozostają dwie opcje : albo nas okłamywał wtedy, albo nas okłamuje teraz.
Szczerze? Wolałbym, żeby okłamywał nas teraz. No bo... Jeżeli robił to wcześniej, oznaczałoby to, iż nam nie ufał, czyż nie?
Przechodząc korytarzem, zatrzymałem się przy drzwiach Sykes'a. Wpatrywałem się w nie tępo przez chwilę, a kiedy miałem wchodzić, one nagle otworzyły się, a w nich stanął przerażony chłopak.
-T..Tak?- spytał.
-Chciałem z tobą porozmawiać.- odpowiedziałem, mrużąc oczy.
Zdenerwowany przeczesał dłonią włosy, po czym niechętnie wpuścił mnie do pokoju, otwierając szeroko drzwi. Niepewnie wszedłem do środka. Tak serio to nie wiedziałem o czym miałem z nim rozmawiać, po prostu czułem taką potrzebę. W szczególności chodziło mi o Jade. Tak mi się przynajmniej wydaje.
-To o czym?- spytał, siadając przy pianinie, a ja przysiadłem na jego łóżku, bawiąc się skrawkami kołdry.
-Kiedy przyprowadzisz Tatianę?- zapytałem o to, co pierwsze przyszło mi na myśl.
Speszony odwrócił się tyłem do mnie, naciskając co jakiś czas byle jaki klawisz. Dręczyło go coś. Zawsze tak miał. Cokolwiek złego się działo, siadał przy swoim ulubionym instrumencie i grał, nawet przypadkowe, pojedyncze nuty.
Ledwo zauważalnie wzruszył ramionami.
-Mówiłem wam, że ma dużo nauki i w ogóle...- powiedział cicho.
-A tak serio?
Zamknął z hukiem klapę, wstając. Przechadzał się w tę i z powrotem, tylko po to, by na końcu uznać, że musi zająć czymś swoje palce, więc usiadł z powrotem na swoje miejsce, tym razem nic już nie grał.
-Tak serio.- warknął.- Poza tym to moje życie, co was to obchodzi?
-Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.- powiedziałem lekko urażony.
-Serio?- spytał, odwracając się w moją stronę ze szklanymi oczami.- Przyjaciółmi? Wyśmiewacie się ze mnie przy każdej lepszej okazji, a później oczekujecie, że załatwię za was wszystkie wasze sprawy. Przyjaciółmi powiadasz? A czy ci przyjaciele nie powinni zauważyć, że dzieje się ze mną coś złego? Porozmawiać? Tak szczerze? - jedna samotna łza spłynęła po jego policzku.- Wy nigdy tego nie robicie. Owszem, do picia i zabawy to jesteście pierwsi, ale kiedy dzieje się coś poważnego, kiedy potrzebuję pomocy nie ma was. Nie mam nikogo.
-Nikogo? Pewny jesteś? A ja? Nie pomagałem ci po zerwaniu z tamtą dziewczyną, która cię zdradzała? Nie pomagałem ci, kiedy się stresowałeś, bądź bałeś? A Jade? Pomyślałeś o niej?
-Daj mi spokój.- powiedział, ponownie zaczynając grać jakąś melodię.
-Nie Nathan, sam twierdzisz, że ci nie pomagam, więc próbuję to zmienić.- powiedziałem ostro.
-Nie potrzebuję pomocy.
-Weź się zastanów!- wybuchnąłem.- Robisz mi wywody na temat tego, że nie jestem dobrym przyjacielem, po czym każesz mi wyjść i nie dajesz mi pomóc ci ?! Czego ty ode mnie oczekujesz?!
Umilkł. Naciskał kolejno nuty, który tworzyły znany mi utwór. Kojarzyłem I'll Be Your Strenght, ale puściłem to mimo uszu, nadal czekając na odpowiedź, której prawdopodobnie mogłem się nie doczekać.
-Nie ma żadnej Tatiany.- powiedział wściekły.- Wymyśliłem ją.
-Dlaczego?- spytałem zszokowany.
Przestał grać. Odszedł od instrumentu, siadając obok mnie po turecku.
-Zaskoczyła mnie. Ja po prostu... Nie mogłem jej powiedzieć kim jest ta dziewczyna, więc szybko wymyśliłem jakąś Tatianę.- wyszeptał.-Nie chciałem jej okłamywać, ale musiałem.
-Z jakiego powodu ?- drążyłem dalej.
Chłopak położył się na łóżku, przykładając poduszkę do twarzy. Zrobił to pewnie po to, bym nie widział jego łez.
-Nathan.- dźgnąłem go raz, drugi, trzeci.-Weź mi odpowiedz.- mój palec czwarty raz dotknął jego boku, co zaowocowało kolejnym wybuchem.
-Bo się w niej zakochałem!- wykrzyknął.- Kochałem ją od początku, rozumiesz?! Od kiedy byłem dzieckiem!- krzyczał dalej, tym razem stojąc na przeciwko mnie z zapłakaną twarzą.- Co ja miałem jej powiedzieć? Kocham cię Jade? Wiesz jakby zareagowała?
Patrzyłem na niego zdezorientowany, trawiąc to, co przed chwilą usłyszałem.
Mina Nathana zmieniła się natychmiastowo ze wściekłego na zmartwionego. Rozchylił delikatnie usta, chcąc coś powiedzieć, jednak nie potrafił nic z siebie wydusić. Grzywka beznadziejnie zaczęła mu opadać, a na policzkach miał smugi od łez. W pewnym momencie ręką poprawił włosy, a rękawem wytarł oczy.
-Przepraszam.- powiedział.- Przepraszam za to, że zakochałem się w twojej dziewczynie.
Po tych słowach wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Podniosłem się z mojego miejsca, patrząc w miejsce, w którym przed chwilą zniknął mój przyjaciel. Nie wiedziałem jak miałem zareagować.
Więc zmyślił Tatianę, bo spanikował, ale i tak jest zakochany. Zakochał się w mojej dziewczynie, a w swojej przyjaciółce łamane na siostrze. Podszedłem do okna, rozchylając delikatnie białe firanki, by móc lepiej wyjrzeć na zewnątrz. Siedział w ogrodzie na ławeczce, wpatrując się tępo w drzewo. On również nie miał pojęcia co robić. Zauważyłem jak załamał ręce, a ramiona podnosiły się w charakterystycznym stylu, jakby płakał. Zdziwiło mnie to, pierwszy raz widziałem go w takim stanie, chociaż znaliśmy się dosyć długo i prawie każdy dzień spędzamy w swoim towarzystwie.
Nie mogłem na niego patrzeć. Zszedłem powoli ze schodów, po czym ruszyłem do tylnych drzwi, które prowadziły do ogrodu. Przeszedłem prawie cały zielony teren i zaledwie po trzech minutach znalazłem się przy przyjacielu. Położyłem swoją rękę na ramieniu Nathana, a ten wzdrygnął się. Zrezygnowany usiadłem obok niego, wypatrując tego samego miejsca, co on.
-Zależy ci na Jade?- spytałem, a w odpowiedzi otrzymałem ciszę.
Odwróciłem delikatnie głowę w stronę zamyślonego chłopaka. Ani razu w tej chwili nie zwrócił swojego wzroku na mnie.
-Po co ci to?- wzruszył ramionami.- Przecież to twoja dziewczyna.- mówił drżącym głosem.
-Zależy ci?- powtórzyłem pytanie, a on ledwo zauważalnie skinął.- Ona się tnie.
Jak na zawołanie poderwał głowę w moją stronę, patrząc na mnie przerażony.
-Mówiła mi, że już  z tym skończyła.
-Kłamała.- odpowiedziałem, czując suchość w gardle.- Przynajmniej ostatnio zaczęła. Zauważyłem coraz więcej nacięć na jej nadgarstkach. A ty nie?
-Nie, bo to ty spędzałeś z nią najwięcej czasu.- w jego głosie dało się wyczuć nutkę złości, jednak zaraz się poprawił.- Dlaczego mi nie powiedziała ?
-Nie wiem,  naprawdę. I jest jeszcze jedna sprawa, tym razem nie związana z nią. Dzień po naszym koncercie mamy jechać otworzyć galerię gdzieś w jakimś mieście.
-Jakim ?
-Nie pamiętam.- wstałem z ławki, stając przed nim.- Ale mam dla ciebie propozycję. Dawno nie byłeś w klubie, może przejdziemy się tam dzisiaj ? - zaproponowałem.
-Po co?- pytał, wyraźnie zamyślony.
-Żeby się rozluźnić. Tobie wypadałoby zapomnieć chociaż na jeden dzień o tej całej sytuacji, a ja muszę odstresować się przed jutrzejszą wizytę w komisariacie.
Spojrzał na mnie jak na debila, po czym również energicznie podniósł się z miejsca.
-Niech ci będzie. Przebiorę się tylko i możemy iść.- powiedział, ruszając na górę.
______________________________
TAKIE TAM. nie wiadomo co. 
Miałam dodać wczoraj, ale tak wyszło, że zamiast kliknąć "opublikuj" zamknęłam kartę. Wcale nie specjalnie. No i macie rano. Nie wiem kiedy będzie następny, bo nie mam czasu, ani ochoty na nic. No może coś tam z czasu mam, ale z ochoty to nie bardzo. Więc nie krzyczcie na mnie, jeśli rozdział będzie za tydzień. Chociaż znając mnie to nie wytrzymam i dodam najdalej w niedzielę ._.
do następnego. c: