Domyślam się, że już nikt tu prawie nie wchodzi, ale chciałam tylko poinformować, że założyłam nowego bloga - http://for-every-heart-that-beats.blogspot.com/ Naprawdę ucieszyłabym się, gdyby ktokolwiek stąd czytał to nowe jeszcze ;) Ale do niczego nie zmuszam, wiem że to jest beznadziejne ^^
i dziękuję za 20 komentarzy pod epilogiem. *.* nie wiedziałam, że aż tyle osób to czytało. <3
This is my oath to you.
czwartek, 24 stycznia 2013
piątek, 18 stycznia 2013
50- Jay.
- "Ale teraz będą razem, na zawsze szczęśliwi. "
- " Będą razem szczęśliwi. Tam w górze, na zawsze młodzi. Nic ich już ani nikt nie rozłączy. "
________________________________________________________________________________
Ostatni rok był dla nas wyjątkowo ciężki. Nie dość, że straciliśmy przyjaciela, to jeszcze jednego członka z nakręcającego się dopiero zespołu. Porządnie nie wystartowaliśmy, a już musieliśmy skończyć. Wiadomo, że nie da się nagrywać i śpiewać bez niego. Nathan był człowiekiem niezastąpionym, nikt i nic nie było w stanie nam go zastąpić. Dlatego też teraz siedzieliśmy przy ogromnym stole, a przed nami znajdowała się setka fotoreporterów, którzy bez przerwy robili nam zdjęcia. Przymrużyłem oczy, próbując dojrzeć na drugim końcu sali Natalie. Wszystkie cztery dziewczyny stały, wpatrzone ze smutkiem w podłogę. One namawiały nas, byśmy kontynuowali naszą karierę, jednak same do końca nie wierzyły w to, co mówiły. Nawet fani nam powtarzali, że nie jesteśmy już sobą, że to nie The Wanted.
No i niestety mieli racje.
-Co dalej z wami?- spytał wychodzony koleś z okularami na nosie.
Max głośno przełknął ślinę, patrząc na mnie bezradnie. Wzruszyłem ramionami, zaciskając powieki, by nie wydostała się spod nich ani jedna łza.
-Wszyscy wiemy, że bez Nathana nie istniejemy...- zaczął Tom.- Chociaż minął rok, nie otrząsnęliśmy się z tego szoku. Nie dość, że on zmarł, to jeszcze nasza przyjaciółka i zarazem jego dziewczyna. Jedno z drugim było nam bardzo bliskie i...
-The Wanted już nie istnieje i to koniec.- dopowiedział Siva, ze smutkiem w głosie.
-Koniec tego fałszywego rozdziału.
jejuu, jak ja lubię pisać fałszywe rozdziały. ;3 To teraz czas na ten prawdziwy!
EPILOG.
-Serio wujku?- pytał z niedowierzaniem chłopak.-Kłamiesz.- stwierdził poważnym tonem.
Jay zaśmiał się, kładąc głowę na zimnej poduszcze. Spojrzał na dziewczynkę, która leżała obok swojego brata. Dziewczyna poruszyła się niepewnie, przytulając mocniej misia.
-Tylko ją tym dezorientujesz.
-Chciała bajeczkę, to ma.- uśmiechnął się Loczek.
Wstał i zaprowadził dzieci swoich przyjaciół na dół, gdzie znajdowała się cała reszta. Mała od razu rzuciła się w objęcia swojego ulubionego wujka- Tom'a. Kurczowo zacisnęła pięści na jego koszulce i patrzyła na niego z nadzieją.
-Co im opowiadałeś?- spytał Siva, wchodzący do salonu.
Szatyn kolejny raz zaśmiał się, a syn Nathana zaczął opowiadać.
-Mówił nam o naszych rodzicach.- przyjrzał mu się uważnie.- Przynajmniej tak twierdzi.- wzruszył ramionami.
-Powiedział, że tata zginął, a The Wanted zostało rozwiązane.- wytłumaczyła ze smutkiem w głowie.- Ja nie chcę, żeby tata i mama zginęli.- powiedziała ciszej.
-Nie martw się.- Tom mocniej przytulł małą.- Przecież twoi rodzice żyją.
Blondynka głośno westchnęła.
-Ale to prawda, że tata zdradzał mamę?- upewniał się młodszy szatyn.
-Po części.- Max skrzywił się.-Zrobił to tylko raz, na ślubie Sivy.- jego wzrok powędrował do Mulata.
-Ale szybko się pogodzili.- dokończył.
-Czyli to było prawdą.- stwierdził zamyślony chłopczyk.-Ale zdradził tylko raz?
Wszyscy kiwnęli na znak, że tak.
-Czyli mamusia nie umarła?- spytała dziewięciolatka.
-Nie.- zaśmiał się Parker.-Cały czas żyje.
-A to, że byli przyjaciółmi od dzieciństwa?- chłopak dalej drążył temat.
-To też prawda.
Zamilkli. Dzieci Sykes'ów pogrążyły się we własnych myślach, próbując poukładać sobie to wszystko, co naopowiadał im wujek Jay, a reszta zastanawiała się, co McGuiness jeszcze nazmyślał. Kiedy drzwi trzasnęły, dzieci zerwały się z miejsca, podbiegając do swoich rodziców. Nathan zdziwił się tym nagłym przypływem czułości, zwłaszcza ze strony swojego syna, ale zaśmiał się, tuląc go prawie tak mocno, jak on tulił jego.
-Cieszę się, że żyjecie, a my tu jesteśmy.- wyszeptała mała dziewczynka, wtulając się w mamę.
Kobieta uniosła swoją córkę do góry i zaprowadziła ją do salonu. Usiadła zdziwiona na kanapie, patrząc na wszystkich czterech chłopaków z wyczekiwaniem.
-Wytłumaczy mi ktoś, czemu miałabym nie żyć?
-Wujek Jay opowiadał nam o waszej przeszłości.- mały szatyn usiadł obok swojego taty.
Jade zaśmiała się cicho, widząc jak podobni do siebie są mężczyźni jej życia.
-I co w tym było?
-Mówił, że wyjechałaś.- zaczęła bawić się kosmykiem włosów Clay, tak jak lubiła to robić, a Nath patrzył na nie delikatnie wystraszony.-I że tata próbował się zabić z miłości, bo za tobą tęsknił.
Sykes chwycił poduszkę i rzucił nią w Loczka, który zwijał się ze śmiechu. Chwilę później lokowaty spadł ze swojego miejsca i patrzył na przyjaciela, jakby chciał go zabić.
-To prawda?- spytał zszokowany chłopak, a jego tata tylko nieśmiało przytaknął.
-No widzisz, tak to już jest, że dla miłości zrobisz wszystko, a ja bez waszej mamy nie potrafiłem żyć.- uśmiechnął się w kierunku swojej żony.
-Czyli co było kłamstwem w twoim opowiadaniu, wujku?
-Brat cioci Natalie. Tak naprawdę to ona nie ma brata.- wykrzywił usta w uśmiechu.
-Wolę nie pytać.- odpowiedziała Jade wpatrzona w przyjaciela, jak w idiotę.
-Cięłaś się?- wypalił szybko najstarszy z dzieci Sykes'ów.
-Cicho!- wykrzynął McGuiness, a Nathan wybuchnął głośnym śmiechem.
-Co? Nie! Nigdy w życiu nie chwyciłam żyletki do ręki, kochanie.- powiedziała już spokojniej.
-A ta wielka kłótnia?- chłopak spojrzał na Loczka.- Była?
Kiwnął zadowolony, że chociaż to było prawdą.
-Wtedy, jak wyjechaliśmy do Liverpool'u?- upewniał się Tom.- Kiedy Nath chodził przygnębiony?
-Ale wtedy jeszcze nie byliśmy parą, więc nie ma o czym mówić.- dopowiedział pośpiesznie najmłodszy z zespołu.
Sykes poprosił na chwilę Jade do kuchni, ponieważ miał dla niej niespodziankę. Kiedy dotarli do danego miejsca, pośpiesznie wyjął z szafki kopertę. Z uśmiechem na ustach wręczył jej prezent, a zafascynowana blondynka otworzyła ją. W środku znalazła dwa bilety do Francji. Od zawsze kochała ten kraj.
-Dziękuję.- musnęła usta swojego męża.
Szatyn tylko uśmiechnął się podstępnie i pogłębił pocałunek. Odruchowo podniósł ją na blat stołu, obsypując pocałunkami resztę ciała swojej ukochanej. Myślał, że gdyby opowieść Jay'a spełniła się naprawdę, nie wytrzymałby by bez Jade i zaraz po jej śmierci poszedłby skończyć ze sobą w ten sam sposób, w jakim ona umarła.
-Tato!- do kuchni wbiegł ich syn, a para pośpiesznie odsunęła się od siebie przestraszona.-Nie uprawiajcie seksu w kuchni.- skrzywił się.
-Co?- spytała zdziwiona Clay.
-Wujek Tom mi powiedział, że przyłapał was na gorącym stosunku na blacie kuchennym.
Na policzki kobiety wpłynęły rumieńce, a Sykes jedynie zaśmiał się. Czternastoletni chłopak przewrócił oczami i wyszedł. Nath chwycił dłoń Jade i wyszli zaraz za swoim synem. Usiedli z powrotem na poprzednim miejscu i wpatrywali się w Tom'a.
-Zostawić was na godzinę z dziećmi.- westchnęła.- Nigdy więcej tego nie zrobimy, kochanie.- powiedziała, muskając ustami policzek Nathana, a cała reszta krzyknęła, że mają nie obnosić się ze swoimi uczuciami, przez co blondynka zaczęła się śmiać, a następnie przytuliła swoje ukochane dzieci.
______________________________
Czuję, że to co teraz tu napiszę będzie dłuższe od rozdziału.
Ogółem epilog był inny, ale kiedyś nudziło mi się i napisałam ten. Nie miałam zamiaru go publikować, ale Natalia zmusiła mnie wymyślając 8 powodów, dla których ten jest lepszy od poprzedniego. ;3 (Nie pokażę ich teraz, bo to by mi zajęło mnóstwo czasu, żeby znaleźć je w archiwum. ;o)
No to tak.
Jest epilog, jest koniec opowiadania. Na poprzednim blogu mówiłam, że opuszczam bloggera, a dwa tygodnie później założyłam to opowiadanie za namową Agaty, która już tego nie czyta. No ale cóż, trudno się mówi. ;)
Sprawdzam teraz ile jest komentarzy i wiecie co widzę? Równe 600! Dla mnie to jest naprawdę szokiem, ponieważ na poprzednim było ich ok. 260. Jednak z blogu na bloga mam coraz więcej wejść, komentarzy etc. Cieszę się, że tym razem doszłam do 39 obserwatorów i 13600 wejść. Naprawdę nie spodziewałam się aż tylu, kiedy to zakładałam!
Sprawdzam teraz ile jest komentarzy i wiecie co widzę? Równe 600! Dla mnie to jest naprawdę szokiem, ponieważ na poprzednim było ich ok. 260. Jednak z blogu na bloga mam coraz więcej wejść, komentarzy etc. Cieszę się, że tym razem doszłam do 39 obserwatorów i 13600 wejść. Naprawdę nie spodziewałam się aż tylu, kiedy to zakładałam!
Te cytaty u góry wyjęłam z komentarzy мιυυ. ♥ i Sykesówna ♥. No po prostu musiałam to wstawić, tak mi się te zdania spodobały, że masakra. ♥ Mam nadzieję, że mi wybaczycie. c;
ancysko- przepraszam, że nie było rzezi, jakoś tak nie wiedziałam jak mam to napisać, ale uwierz, chciałam. xd I cieszę się, że przeczytałaś moje opowiadanie, pisząc mi na Twitterze jak Ci spodobało. Chociaż wiemy, że ja uważam, iż nie umiem pisać, to zrobiło mi się jakoś tak przyjemniej. ♥
flo♥- Jej dziękujcie! To ona mnie namówiła na ten epilog. No i na dodatek podsuwała jakieś pomysły, czy coś i wspierała mnie. Natalia, jesteś jedną z niewielu osób, z którymi tak bardzo lubię gadać (chociaż tutaj bardziej pasuje słowo pisać) i którzy poprawiają mi tak skutecznie humor. ♥
Just XD- Nie ważne co mi powiesz, co mi wmówisz, nie lubię, kiedy się obwiniasz. Dobrze wiesz, że Cię kocham nawet jeśli bywam na Ciebie zła. Kto się czubi, ten się lubi, no nie? ♥ No i nie wiem co tu jeszcze napisać, skoro o wszystkim już wiesz. ;)
Bocha !- Nie wiem, czy czyta, ale Tobie też dziękuję! Również należysz do tych osób co Natalia, które wiedzą dosłownie o wszystkim i próbują mi pomagać kiedy bywam załamana. Szkoda tylko, że nie mieszkamy jakoś bliżej siebie. No i pamiętaj o naszej umowie! :D
skaplikowana. i Elu- Do Was jakoś tak razem, bo mi do siebie pasujecie. ^^ W sensie komentarzami, które z przekazem bywały podobne. Ale zawsze miałam mega uśmiech, kiedy to czytałam. ♥ Ja nie wiem, czy naprawdę tak się w to wczuwałyście, czy tylko tak mówiłyście, żeby było mi miło, ale powiem Wam jedno- udało Wam się. ;). I dziękuję, że czytałyście od początku. ♥
Isabella Sykes- Również jesteś z tych osób, które czytały jakoś od początku, prawda? To wiedz, że naprawdę dziękuję. ♥
Sykesówna ♥- Powiem Ci jedno- KOCHAM TWOJE GŁĘBOKIE KOMENTARZE Z PRZEMYŚLENIAMI, TAK JAK TE DWA OSTATNIE. Jeeju, zdziwiłaś mnie tym, że czasami widziałaś w tym tyle uczuć! :D
Claude.- Ty to mnie naprawdę zadziwiasz. :o Nie dość, że OD POCZĄTKU czytałaś tamto opowiadanie, to jeszcze wytrwałaś przez te. :o Ja nie wiem, że się jeszcze nie zanudziłaś. ^^ Kocham Cię. ;3
Pluton- Podobnie jak Klaudia czytałaś poprzednie jak i to, a na dodatek chcesz czytać te nowe. ;o Dziewczyno, Tobie się jeszcze nie znudziło? I cieszę się, że chociaż nie jesteś jakąś taką fanką The Wanted, to czytałaś moje opowiadania i motywowałaś mnie swoimi komentarzami. ♥
MOGŁAM O KIMŚ ZAPOMNIEĆ, PRZEPRASZAM, ALE TO PRZEZ TO, ŻE NATALIA MNIE POŚPIESZA.
Więc teraz ogólniej- Naprawdę dziękuję wszystkim, którzy komentowali rozdziały. Może nie regularnie, ale co jakiś czas. To naprawdę było bardzo dobrą motywacją. <3
Co do nowego opowiadania: Nie mam pojęcia, czy będę go prowadziła, czy założę nowe. Jakby coś, to dowiecie się z mojego Twittera. c;
KOCHAM WAS I DZIĘKUJĘ. <3
czwartek, 17 stycznia 2013
49- Nathan
-Zostaw, na dzisiaj koniec!- usłyszałem krzyk Jay'a, który próbował odciągnąć mnie od tekstów.
Nie dawałem jednak za wygraną i dalej mieszałem. Próbowałem dobrać słowa do melodii, przyporządkować je każdemu z nas, ale coś mi ciągle umykało. O czymś zapomniałem.
Spojrzałem na Loczka ze łzami w oczach, a następnie skierowałem się do fortepianu. Położyłem przed sobą tekst i zacząłem grać. Teraz skupiałem się tylko na pracy, spędzałem w studiu większość mojego czasu. Do mojej rodziny pojechałem tylko raz, na święta Bożego Narodzenia. I to tylko dlatego, że chłopcy wypchnęli mnie siłą z domu i zawieźli do miasta. A ja nie chciałem zostawiać Jade samej w te święta.
Przestałem pić. Szkoda tylko, że dopiero po jej śmierci zauważyłem jak alkohol źle na mnie działał. Nie pamiętałem już jak to jest pocałować drugą osobę, a co tu mówić o kochaniu się. Już dawno nie usłyszałem słowa "Kocham cię", nikt mnie do siebie nie przytulił. Może dlatego, że sam nie dawałem się tulić, bo przecież nikt nie zastąpi mi Clay.
Ktoś usiadł koło mnie, zabierając moje ręce z klawiszy. Spojrzałem na niego jak na idiotę, a Tom tylko uśmiechnął się niewinnie.
-Wszystkiego najlepszego.
Urodziny. No tak, dzisiaj 18 kwiecień. Dzień w którym zginęła moja dziewczyna. Przeniosłem swój wzrok z powrotem na klawisze. Zacząłem grać przypadkowe dźwięki, chciałem odreagować tą całą sytuację. Przed moimi oczami pojawił się srebrny naszyjnik, w kształcie serca.
-Co to?- spytałem, dalej nie patrząc na przyjaciela.
-Znalazłem to u Jade w pokoju.- oblizał wargi.- Wiem, że od czasu jej śmierci nie wchodziłeś tam, ale chyba powinieneś. - westchnął- Otwórz.- zachęcił gestem dłoni.
Niechętnie chwyciłem wisiorek mojej dziewczyny i otworzyłem serduszko. Znajdowało się tam zdjęcie moje i ukochanej blondynki. Łzy ponownie paliły policzki, a ja nie miałem zamiaru ocierać ich.
-Tęsknię za nią.- głos mi zadrżał.
-Wiem.- wychrypiał.- Jedziemy do niej na cmentarz?- zaproponował.
Skinąłem głową, założyłem naszyjnik na swoją szyję, zamknąłem klapę i wyszliśmy z pomieszczenia. Pośpiesznie zbiegliśmy do auta, Tom usiadł na miejscu kierowcy i chwilę później jechaliśmy. Cała droga upłynęła nam w ciszy, którą czasami przerywały moje jęki. Nie potrafiłem powstrzymać łez na myśl, że minął równo rok, od kiedy Jade nie żyje. I nie żyła tylko i wyłącznie z mojego powodu.
Parę minut później podjechaliśmy pod bramę cmentarza. Wysiadłem jako pierwszy, a moje nogi mimowolnie ruszyły w danym kierunku. Znałem tą drogę na pamięć, mógłbym iść nawet z zamkniętymi oczami, przecież bywałem tu prawie codziennie. Zawsze wieczorem przychodziłem, kupowałem nowego kwiatka i opowiadałem jej o moim dniu. Czasami uśmiechałem się sam do siebie, popłakałem, ale zdarzały się też i takie momenty, kiedy widziałem ją tuż przed sobą. Siedziała przede mną, uśmiechając się. Bawiła się rąbkiem swojej sukienki, a kiedy zamykałem oczy, czułem dotyk jej ust na moich wargach. Zdawałem sobie sprawę z tego, że były to zwidy, spowodowane moim przemęczeniem, ale nawet cieszyłem się z tego faktu.
Położyliśmy bukiet chryzantem na nagrobku i w ciszy wpatrywaliśmy się w zdjęcie Jade. Zacisnąłem powieki, wyobrażając sobie, że znowu przede mną jest, następnie rozejrzałem się po cmentarzu i niczego nie ujrzałem. Wbiłem wzrok ze smutkiem w ziemię.
-Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, jakby tu teraz z nami była.- usłyszałem głos mojego przyjaciela.
Spojrzałem na niego jak na idiotę, ale chwilę później zrozumiałem o co mu chodziło. Tylko że ja widziałem ją wyraźniej, prawie tak samo, jak w dniu pogrzebu. Stała na przeciwko nas z uśmiechem na twarzy, chociaż po jej policzkach płynęły łzy. Tak, jak na moich.
-Z czego się cieszysz?- spytał Tom.
Jade, czy też raczej moja bujna wyobraźnia, spojrzała na niego jak na idiotę. Zawsze tak robiła, nie ważne, czy miała do tego powody, czy nie.
Nie bójcie się mnie.
Usłyszałem znajomy głos. Myślałem, że tylko ja to słyszałem, ale przestraszony Parker podskoczył na ławeczce.
-Chyba jestem zbyt zmęczony.- pomasował skronie.
Zaśmiałem się, pociągając szatyna za rękaw do góry.
-Chodźmy, bo zaraz się załamiesz.- powiedziałem.
Skinął głową i ruszyliśmy do przodu. Obejrzałem się jeszcze do tyłu, gdzie wciąż widziałem Clay. Pomachała nam i po chwili zaczęła powoli znikać. Tego nienawidziłem najbardziej, bo wtedy czułem, że traciłem ją na nowo.
-Ej, Nath stój.- na przeciwko mnie stanął przyjaciel.- Tam na rogu jest kwiaciarnia, pójdę do niej na chwilę, ok? Muszę kupić kwiaty dla Ally.
-Pewnie.-skinąłem.-Pójdę do Margaret, zawsze z nią rozmawiam po wyjściu.
Takim oto sposobem rozdzieliliśmy się na chwilę. Podszedłem do rudej dziewczyny i zaczęliśmy opowiadać sobie o tym dniu. Dobrze mi się z nią gadało, ale ostatnio zauważyłem, że zaczęła się coraz częściej rumienić na mój widok, a tego nie chciałem. Przecież jakby nie patrzeć, nadal miałem dziewczynę, którą kochałem ponad życie.
Później wszystko potoczyło się strasznie szybko.
Za tym mini sklepem, ponownie ujrzałem postać Jade. Zdziwiłem się, bo wyglądała na przerażoną, a po jej policzkach coraz mocniej leciały łzy.
Uciekaj, proszę!- krzyknęła.
Nie zrozumiałem i odwróciłem się. To było błędem. Mogłem posłuchać mojego przemęczenia i zacząć uciekać w jej stronę. Chwilę później przez moje ciało przeszedł przeraźliwy ból, a przed oczami miałem tylko nie kończącą się czerń.
_______________________
Tak, Nathan James Sykes umarł.
Polubiłam zabijanie bohaterów, nie ma co. ;3
Sykesówna ♥ czy tylko ja zauważyłam, że twoje komentarze są coraz głębsze jakby? :o Idź na psychologa, serio. ^^ Bo tak pięknie mówiłaś w ostatnim komentarzu. *.*
Ale jest jeden plus- przez okrąglutki rok nie skaleczył się, ani nic, tylko żył bez niej, nie ? ^^
Ale jest jeden plus- przez okrąglutki rok nie skaleczył się, ani nic, tylko żył bez niej, nie ? ^^
No.
To do następnego. <3
środa, 16 stycznia 2013
48- Nathan
Siedziałem w swoim pokoju, grając na fortepianie. Zawsze tak robiłem, kiedy nie mogłem sobie z czymś poradzić. Tym razem nie radziłem sobie z samotnością. Minęły trzy dni od śmierci Jade, a moje łzy jeszcze nie wyschły. Kiedy zasypiałem bałem się obudzić, bo wiedziałem, że po otwarciu oczu nie ujrzę ukochanej blondynki, która zawsze budziła się minutę przede mną, tylko po to, by obudzić mnie poprzez dotkniecie swoimi słodkimi wargami moich ust. Nie chciałem oglądać filmów, bo nie miałem kogo do siebie przytulać, z kim się śmiać z zachowania bohaterów. Nie lubiłem wychodzić na spacery, bo nie miał mnie kto złapać za rękę i co chwilę szeptać jak bardzo mnie kocha. Odechciewało mi się nawet oddychać, bo nie miałem dla kogo.
Wstałem, zamykając klapę od fortepianu. Podszedłem do lustra, przeglądając się w nim. Wiedziałem, że blondynka nie lubiła, kiedy na sobie miałem wyłącznie czarne rzeczy, więc teraz ubrałem się bardziej galowo; ciemne spodnie, biała koszula z czarnym krawatem i marynarka. Westchnąłem, ostatni raz poprawiając ręką moje włosy, kiedy do pokoju wszedł Jay. Stanął za mną i patrzył prosto w moje oczy, w odbiciu lustra.
-Przepraszam, że cię tak oskarżyliśmy.- powiedział.
Wzruszyłem ramionami, zaciskając powieki, by nie wydostała się spod nich ani jedna łza.
-To mi nie wróci Jade.
Odwróciłem się z zamiarem odejścia i pójścia na cmentarz, jednak Loczek przetrzymał mnie za ramiona.
-Słuchaj, uznaliśmy z chłopakami, że nie powinieneś iść na pogrzeb.-stwierdził poważnym tonem.
Stałem tak, nie wiedząc co odpowiedzieć, jednocześnie próbując wyczytać coś z jego oczu. Nie iść? Czy on oszalał? Czy oni wszyscy oszaleli?
Wyminąłem go, zbiegając schodami na dół. Wyszedłem na świeże powietrze, a przyjemny chłód muskał moją twarz, sprawiając, że choć trochę otrzeźwiałem. Słyszałem czyjeś ciężkie kroki za mną i mogłem się tylko domyślać kto to. Otworzyłem drzwi od samochodu, niestety ponownie nie pozwolono mi do niego wsiąść.
-Mówię poważnie, stary.- wypowiadał te słowa z powagą, a w jego tonie głosu usłyszałem przerażenie.
-Wiem, że się o mnie martwicie, ale nie mogę nie pojechać.- pokręciłem zrezygnowany głową.-Jak ty byś się czuł, gdyby to Natalie zmarła, a my nie pozwolilibyśmy ci jechać na jej pogrzeb?
Przyjrzał mi się uważnie, a następnie głęboko westchnął, zdejmując rękę z drzwi auta.
-Masz rację.-przytaknął.-Ale mam tylko jeden warunek. Pojedziesz ze mną i to ja będę prowadzić.
Bez namysłu obszedłem samochód dookoła, zajmując miejsce pasażera z przodu, a szatyn usiadł obok mnie, powoli ruszając na cmentarz. Może to i dobrze, że on prowadził, bo ja pewnie nie dałbym rady.
Na miejsce dojechaliśmy w miarę szybko. Wysiadłem jako pierwszy, kierując się do kaplicy, a Jay powoli szedł za mną. Wkroczyłem do środka, zwracając na siebie uwagę. Podszedłem do trumny, która była o dziwo zamknięta. Usiadłem na schodku obok i położyłem dłoń na drewnie, czując wzbierające łzy.
Nie wierzyłem w to, że tam w środku jest zamknięta najpiękniejsza istota na świecie, ta którą tak bardzo kochałem, kocham i kochać będę. W tym momencie miałem miliony głupich myśli.
A gdyby tak skoczyć do tej samej rzeki i skończyć również ze swoim życiem? Bo to w końcu była poniekąd moja wina, to ja dałem się upić.
Uniosłem głowę, widząc na przeciwko mnie jej rodziców. Nie płakali, nawet nie zamartwiali się, po prostu mieli kamienny wyraz twarzy. Zdziwiło mnie to, jednak szybko przypomniałem sobie słowa dziewczyny.
Moje życie wcale nie było takie kolorowe jak myślałeś. Tylko ty trzymałeś mnie przy życiu, bez ciebie dawno bym umarła.
Rozpłakałem się jeszcze bardziej. Ja trzymałem ją przy życiu, ja jej to życie odebrałem.
Kątem oka zauważyłem, że ktoś usiadł obok mnie. Niechętnie odwróciłem się w tamtą stronę i ujrzałem szatyna, który płakał. Nic dziwnego, przecież również ją kochał i tak samo jak ja miał tą przyjemność smakowania ust Clay. Chłopak spojrzał na mnie, a po chwili przytulił mnie. To nie było to samo, co ramiona Jade, ale wtuliłem się w niego mocno. Potrzebowałem kogoś, kto pomoże mi to przetrwać.
-Kocham ją, Tom.-szepnąłem.
-Wiem.-otarł swoje łzy.-Ja też ją kocham. Zawsze będzie w naszych sercach, szczególnie w twoim, Nath.
-Skąd wiesz?-spytałem, a mój głos coraz bardziej załamywał się.-Umierając myślała tylko o tym, jakim jestem chamem. Myślała, że ją zdradziłem.- z powrotem wbiłem wzrok w trumnę.
-Kochała cię na tyle, że była w stanie ci to wybaczyć. A poza tym, teraz na pewno wie jak to było.- powiedział przeraźliwie poważnym tonem.
Chwilę później weszli panowie w eleganckich rękawiczkach, którzy podnieśli zwłoki dziewczyny, wyprowadzając ją ze środka. Niechętnie wstałem, podążałem za nią w tą ostatnią podróż. Wyprzedziłem wszystkich, idąc prawie na przodzie. Wiatr wiał coraz mocniej, a mi wtedy przypomniały się czyjeś słowa, mówiące, że poprzez przyjazny powiew, który nas otacza, możemy wierzyć, że to nasza bliska osoba. Miałem nadzieję, że to choć po części prawda, bo ja potrzebowałem poczuć obecność mojej dziewczyny, jak nigdy wcześniej.
Przy dole, gdzie miała zostać pochowana Clay zebrali się przy mnie moi przyjaciele. Natalie chwyciła mnie za rękę, chcąc dodać mi trochę otuchy, ale ja nie mogłem przestać płakać. Nie mogłem pogodzić się z tym, że nie było już przy mnie jedynej osoby, którą kochałem. Zakryłem twarz rękoma, nie chcąc pokazywać ludziom jak bardzo boli mnie ta sytuacja, jednak co jakiś czas z mojego gardła wydostawały się jęki.
-Nie płacz, chłopcze.-usłyszałem przyjazny głos, tak dobrze znany mi z dzieciństwa.
Spojrzałem w bok i moim oczom ukazała się babcia Jade. Uśmiechnąłem się do niej przez łzy, a ta podała mi opakowanie chusteczek.
-Jade nie chciałaby, żebyś płakał.-powiedziała.
-Skąd pani wie?-spytałem.
-Nathan skarbie. To moja wnuczka, dzwoniła do mnie codziennie i opowiadała o każdym spędzonym dniu. Ja już od dawna wiedziałam, że między wami iskrzy, nawet kiedy była z tym młodzieńcem.- kiwnęła w stronę Tom'a, który teraz obejmował Ally, próbując nie rozpłakać się jak dzieciak.-Właściwie wtedy słyszałam o nim najmniej. Powiedziała mi jak zareagowałeś na jej blizny, jak wtedy przypadkowo pocałowaliście się, o waszej kłótni, gdzie wypowiedzieliście parę niemiłych słów... Uwierz mi, wtedy za każdym razem dzwoniąc do mnie płakała. Mówiła, że cię kocha. Następnie przez godzinę cieszyła się z waszego pierwszego pocałunku. Opowiadała jakie to miała motyle w brzuchu kiedy czuła twoja wargi...
-Mi też o tym wspomniała.-uśmiechnąłem się.-Mówiła mi, że to był jej najlepszy pocałunek w życiu, a zaraz po tym sama przysunęła się do mnie i ponownie złączyła nasze usta razem.-mówiłem, krztusząc się łzami.-Co chwilę szeptała do ucha, że kocha mnie najbardziej na świecie, że ją uszczęśliwiam samym sobą. Mówiła jak bardzo cieszy się z tego, że czekała wtedy przed swoim domem i że odważyła się przytulić mnie. Podobno byłem pierwszym chłopakiem, którego przytuliła.- zaśmiałem się.
-Tak, to prawda. Przez tobą nie miała innego. - staruszka również uśmiechnęła się.- Lubiła cię przytulać, prawda?-spytała, a ja skinąłem głową.-To masz się z czego cieszyć, bo ona prawie nikogo nie przytulała. Byłeś wyjątkiem.
Byłeś wyjątkiem.
Byłeś.
Te słowa odbijały się głucho po mojej głowie.
Byłem.
Spojrzałem na pannę Clay szklanymi oczami. Nie podobało mi się to. Ja nadal chciałem być tym jedynym człowiek spośród siedmiu miliardów ludzi, do którego dziewczyna się przytulała. Poczułem przyjemny powiew, który w szczególności muskał moją szyję i policzki. Zacisnąłem oczy, przypominając sobie ostatnią wspólnie spędzoną noc. Wtedy kochaliśmy się po raz pierwszy. Była jedyną dziewczyną, która doprowadzała mnie do takiego stanu.
Była.
Nie. Nadal będzie tą jedyną, która miała prawo dotykać mnie i całować. Dnia dzisiejszego obiecałem sobie, że nie zwiążę się z nikim więcej. To, że ona umarła nie oznacza, że ja z nią zerwałem.
Otworzyłem oczy, a w tyle ujrzałem postać, bardzo podobną do Jade. Była ubrana w swoją ulubioną niebieską sukienkę, a jej włosy powiewały na wietrze. Nie była zwrócona w moją stronę, tylko wpatrywała się w wykopany dół.
-Jade.-wyszeptałem w chwili, gdy uniosła głowę,a na jej ustach zagościł uśmiech.
-Ona cię kochała, kocha i kochać będzie.- usłyszałem szept jej babci przy swoim uchu.
Blondynka chwilowo przeniosła swój wzrok na babcię, ale szybko zwróciła go z powrotem do mnie. Pokazała ręką na siebie, po czym utworzyła serduszko i wskazała mnie. Na moich ustach mimowolnie wykwitł uśmiech, a ona wypowiedziała bezgłośnie "Kocham cię".
-Kocham cię, kochanie.-powiedziałem to w chwili, gdy zniknęła.
Tak po prostu wyparowała, a łzy zaczęły ponownie lecieć mocniej. Zostawiła mnie. Znowu.
Nie płacz.- to zdanie nagle pojawiło się w mojej głowie, a ja mimowolnie ciągle je powtarzałem.
Nie płacz. Nie będę. Dla niej.
Kocham cię.
Ostatni raz usłyszałem głos mojej ukochanej. Zamknąłem oczy, wytarłem resztki łez, położyłem swojego kwiatka i usiadłem przy świeżo zakopanym grobie, kiedy reszta żałobników udała się w stronę jej rodziny składając im kondolencje.
-Nigdy cię nie zostawię.- szepnąłem.-Obiecuję, że kiedyś jeszcze będziemy razem.-westchnąłem.-To moja przysięga dla ciebie.- uśmiechnąłem się delikatnie, przypominając sobie naszą przysięgę sprzed laty.
________________________________
Buuum.
Co się stało to się nie odstanie, nie?
Pogrzeb był, przez trzy dni się nie obudziła - ostatecznie i definitywnie Jade Clay nie żyje.
Przepraszam, że zabiłam tą nadzieję, która podpowiadała, że może jeszcze jakoś da się ją uratować. ^^
I nie, nie zmartwychwstanie tak jak Jezus. xd
I przepraszam, że rozdział jakoś mi nie wyszedł. Po prostu nie mogłam się skupić, bo przypomniał mi się pogrzeb jego kolegi i jakby połowa rzeczy, która jest tam opisana, działa się naprawdę, tylko w nieco inny sposób. Zamiast ukochanej dziewczyny, w jego przypadku, była tylko załamana babcia. A ktoś kto kogoś pocieszał, to była jego ciocia, która pocieszała mnie i moje dwie koleżanki. Nie wiem po co to mówię, zapewne wszystkich to interesuje, yhyy. xd Ale już tak mam, wybaczcie. ^^
Do następnego. <3
wtorek, 15 stycznia 2013
47- Nathan.
Przestraszyłem się, kiedy Jade oderwała ode mnie swoje pełne usta i odepchnęła mnie. Spojrzałem na nią z przerażeniem, tak jak ona na mnie, gdy jedna noga osunęła jej się i z pluskiem wpadła do wody. Ilość wypitego alkoholu nie pozwoliła mi racjonalnie myśleć, ani racjonalnie działać. Uklęknąłem przy brzegu, próbując ręką wybadać jak nisko już jest. Pośpiesznie wstałem, zrzuciłem koszulkę i już chciałem wskoczyć do wody, kiedy powstrzymał mnie czyiś uścisk na ramieniu. Odwróciłem się wkurzony i ujrzałem blondyna, który pchnął mnie z całej siły do tyłu, a następnie sam wskoczył do rzeki, próbując uratować moją dziewczynę. W tym czasie spanikowany wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer pogotowia. Język plątał mi się przez nerwy i wypite procenty, ale pan po drugiej stronie zrozumiał mnie i obiecał, że przyjadą jak najszybciej. Mój wzrok powędrował do mężczyzny, który wyciągnął Jade z wody. Jej blond włosy oraz jasną cerę pokrywało coś więcej niż woda i jakieś wodorosty. Zauważyłem jeszcze krew. Przeczołgałem się do dziewczyny, odgarniając mokre kosmyki na bok. Łzy skapywały z mojego policzka, na jej bladą twarz. Rękę położyłem po lewej stronie, gdzie powinno bić serce. Chłopak chwycił jej lewą dłoń, kładąc dwa palce na nadgarstku.
-Słaby puls.-powiedział cicho.
Przeraziłem się. Czy to oznaczało, że mogłem ją stracić?
Pogładziłem kciukiem polik blondynki, wycierając tym samym napływającą krew. Nachyliłem się i musnąłem jej zimne i mokre wargi. Nie chciałem jej tracić, nie teraz.
-Kocham cię, nie odchodź.-wyszeptałem w jej usta.
Teraz żyłem nadzieją, że zaraz otworzy oczy, uśmiechnie się i odda pocałunek z pasją, że wplącze dłonie w moje włosy, jak to zawsze robiła, że jeszcze raz powie mi "kocham cię". Chciałem zobaczyć jej przepiękny uśmiech, kolor oczu, który nie zmienił się od ładnych paru lat, a przez które zakochałem się w mojej przyjaciółce. Potrzebowałem czuć jej ciepło obok mnie, szczęście, kiedy była przy mnie i wtulała się w moją osobę. Kochałem jej perlisty śmiech, przez który sam również się śmiałem. Mocno ściskałem jej dłoń, a moje usta wypowiadały słowa modlitwy, którą teraz gorliwie powtarzałem.
Parę minut później przyjechała karetka. Zabrali pośpiesznie dziewczynę do środka pojazdu, gdzie zaczęli dotleniać ją, a ja stałem jak słup soli, ze łzami w oczach, nie bardzo wiedząc co robić. W końcu podszedł do mnie mężczyzna w uniformie.
-Chce pan jechać z nami?- zaproponował.
-A mogę?- spojrzałem na niego z nadzieją.
-Oczywiście. To była pana dziewczyna, tak?- spytał, a ja skinąłem głową.-To tym bardziej. Poza tym czuję od pana alkohol, nie mógłby pan pojechać samochodem.
Przyznałem mu rację, kierując się za nim. W aucie panowała ciężka atmosfera. Lekarze cały czas podtrzymywali blondynkę przy życiu, jednak puls z każdą minutą zmniejszał się. Siedziałem obok, trzymając ją za dłoń, więcej nie mogłem zrobić, nie pozwolili mi. Szeptałem ciągle, żeby mnie nie zostawiała, że ją kocham i nie poradzę sobie bez niej, a jeden z nich patrzył na mnie ze współczuciem w oczach. Moje łzy spływały jak szalone, nawet nie próbowałem ich zatrzymać. Co chwilę spoglądałem na ratowników z nadzieją. Modliłem się, żeby zaraz powiedzieli "Pana dziewczynie nic się nie stało, za moment obudzi się". Wtedy już nigdy więcej nie tknąłbym alkoholu, nie rozmawiałbym z innymi dziewczynami, chociaż i tak nie wiedziałem o co dzisiaj poszło, ja tylko próbowałem zasnąć. Nie wiedziałem nawet skąd wzięła się ta naga dziewczyna, która rzekomo próbowała się do mnie dobrać.
Nagle karetka zatrzymała się z piskiem, mężczyźni wynieśli nosze, położyli ją na łóżku i szybkim krokiem kierowali gdzieś, a ja zdezorientowany biegłem za nią, wciąż nie puszczając ręki.
-Nie może pan tam wejść.- przede mną stanął wysoki szatyn.-To sala operacyjna.
-To moja dziewczyna!- krzyknąłem zdruzgotany.
-Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby nie umarła.- położył ręce na moich ramionach, wpatrując się w moje oczy.
-Obiecuje pan?- spytałem, wycierając łzy.
Zawahał się, jednak po chwili kiwnął głową, wchodząc do danego pomieszczenia, a ja osunąłem się po ścianie na ziemię, chociaż obok były krzesła. Płakałem. Ciągle czułem słoną ciecz, która powoli spływała po policzku w dół. Zakryłem twarz dłońmi, by nie było aż tak tego widać. Wciąż pamiętałem ostatni pocałunek. Nawet całowała mnie tak, jak nigdy wcześniej, jakby wiedziała, że zaraz stanie się coś tak tragicznego.
Co mnie przerażało najbardziej?
To, że odejdzie. Że zostawi mnie samego na tym świecie i już nigdy więcej nie przytuli mnie. Wbrew pozorom- nie zależało mi najbardziej na pocałunkach, czy seksie, ja tylko chciałem czuć, że jest obok
Nagle poczułem czyjąś ciepłą dłoń na moim kolanie. Nie wiedziałem dlaczego, ale miałem cichą nadzieję, że to moja ukochana dziewczyna, a to wszystko co się tutaj stało, to tylko sen. Zły koszmar. Uniosłem głowę, ocierając oczy od nadpływających łez i ujrzałem uśmiechniętą szatynkę.
-Co się stało?- spytała troskliwym głosem.
-Żebym ja to wiedział.-odpowiedziałem, wzruszając ramionami.- W jednej chwili kochałem się z nią, później wręczyła mi mój prezent urodzinowy z tym cudownym uśmiechem na ustach, a na końcu strzeliła mi z liścia, ostatni raz pocałowaliśmy się, a teraz...Teraz jestem tutaj, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Och, przykro mi.-powiedziała, wzrokiem błądząc po ścianie na przeciwko.
Dziewczyna wyprostowała się, patrząc w swoje złączone dłonie, a ja wróciłem do przerwanej mi czynności- zalała mnie kolejna fala łez. Moje życie stanie się bez sensu, jeżeli zabraknie w nim Jade.
Zsunąłem się jeszcze niżej, prawie leżąc na ziemi. Co ja takiego zrobiłem, że uciekła? Dlaczego Natalie mnie uderzyła? Czemu to akurat Jade musi najbardziej cierpieć?
Westchnąłem, wracając wzrokiem do wspomnianej szatynki. Musiałem zaczepić się myślami czegoś innego.
-A co ty tutaj robisz?-zapytałem.
-Błąkam się po szpitalu bez powodu.- tym razem to ona wzruszyła ramionami.
-Jak to bez powodu?- pytałem dalej zdziwiony.
-Podchodzę do ludzi takich jak ty i staram się pocieszyć ich.-uśmiechnęła się.-Sama wiem, jak to jest stracić kogoś bliskiego.- westchnęła.- Kilka lat temu siedziałam dokładnie w tym samym miejscu co ty, również nie miałam siły, by jak człowiek usiąść na krześle, które znajdywało się obok.- zaśmiała się cicho.- Moja babcia przewróciła się, złamała nogę i straciła przytomność. Spytasz jak może stać się coś takiego, przez taką małą rzecz?- spytała patrząc na mnie.
-Nie, dobrze wiem, że to możliwe. Moja prababcia tak zmarła.- odpowiedziałem ze smutkiem w głosie.
Kiwnęła głową w zamyśleniu.
-Więc wiesz, to dobrze. Byłam z nią bardzo związana. To ona pomagała mi w szkole, z chłopakami...Ze wszystkim. Była kimś więcej niż przyjaciółką, której nie miałam i kimś więcej niż mama z tatą razem wzięci, chociaż rodziców też nie miałam.
Przyjrzałem jej się uważnie. Wyglądała na jakieś piętnaście lat, więc byłem w szoku, że aż tyle przeżyła, jednak dalej słuchałem.
-Zabrali ją na salę operacyjną, mówili że zrobią wszystko, by ją uratować.- mówiąc to była wpatrzona w podłogę, a moje łzy spotęgowały się. To samo mówił mi lekarz chwilę wcześniej. Obiecał, że ją uratują.-Nie uratowali.- ze zrezygnowaniem pokręciła głową.-Nie płakałam wiele, chociaż miałam dziewięć lat, wiedziałam, że babcia by tego nie chciała.
-Nie przestraszyłaś się tego, że straciłaś ją na zawsze?- zapytałem, ocierając łzy rękawem.
-Póki nosisz kogoś w sercu, nigdy go nie stracisz- powiedziała, podnosząc się z ziemi.
Wpatrzyłem się w niezwykle białe kafelki, a moja klatka piersiowa coraz szybciej unosiła się do góry. Ze strachu. Może i byłem starszy od tej dziewczynki, ale ja nadal bałem się, że stracę kogoś ukochanego i nie dam sobie sam rady. Spojrzałem na nią załzawionymi oczami, a ta rozszerzyła ramiona tak, bym się w nią wtulił. Nie myśląc wiele, energicznie podniosłem się, przytulając mocno dziewczynkę.
Wtedy usłyszeliśmy huk drzwi, kiedy ktoś wychodził.
Odwróciłem się w tamtą stronę widząc lekarza, w jasnozielonym fartuchu, ubrudzonym delikatnie krwią. A najgorsze było to, iż ta krew należała do Jade. Całą siłą woli powstrzymałem łzy, prosząc Boga o to, by powiedział, że przeżyła. Podszedłem bliżej do niego, a szatynka dla bezpieczeństwa nadal stała za mną. Kiedy byłem wystarczająco blisko, mężczyzna westchnął kręcąc głową.
-Zgon nastąpił o 09.45 pm.
______________________________
Bum tararam.
Zanim zacznijcie mi grozić, coś Wam wytłumaczę:
a) Nath wcale jej nie zdradził, tylko próbował zasnąć, bo był zmęczony, a to jakaś dziewczyna udawała, że chce się z nim przespać, żeby jakby rozbić ich związek. (Wiem, nie wyszło mi to, ale w mojej głowie wyglądało to lepiej. Tak tylko o tym teraz mówię, żeby nie było wątpliwości.)
b) Nie, następny rozdział to nie epilog. Chociaż Jade umarła, to akcja jeszcze się nie skończyła, więc nie groźcie mi, tylko cierpliwie poczekajcie do końca. :)
Chociaż to bezsensu, bo pewnie każdy teraz domyśla się jak to się skończy i kiedy. No ale trudno.
-Wiem, że rozdział miał być po 17, wybaczcie nie było mnie w domu, "korzystałam" z ferii. Mianowicie udałam się z przyjaciółką na górkę, gdzie zachowywałyśmy się jak dziesięciolatki, świetnie bawiące się zjeżdżaniem sankami, ale ten fragment można pominąć. :)
-Rozdział akurat pasuje do mojego humoru, dlatego też dodaję ten rozdział i schodzę z komputera, więc komentarze prawdopodobnie przeczytam jutro, żeby to się jeszcze bardziej nie zdołować czytając, iż jestem beznadziejna.
No. To chyba na tyle, chociaż pewnie znowu o czymś zapomniałam.
Do następnego. c:
poniedziałek, 14 stycznia 2013
46- Jade.
~ Parę miesięcy później ~
Minęło parę miesięcy od naszej kłótni, ale w perspektywie czasu pogodziliśmy się. Okazało się, że żadne z nas nie mogło bez siebie długo wytrzymać. No tak, to już coś w rodzaju przyzwyczajenia. Tak dużo spędzaliśmy ze sobą czasu, że każdy dzień bez tej drugiej osoby wydaje się być nierealny i nie do zniesienia.
Leżałam z moim chłopakiem na łóżku, wtulona w jego tors. Jeździłam palcem po klatce piersiowej Nathana, przyglądając się jak unosi się i opada w równych odstępach. Uniosłam głowę, widząc delikatne rysy twarzy chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem, podciągnęłam kołdrę na mój odkryty biust i musnęłam usta Sykes'a. Chwilę później on również otworzył oczy, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
-Taką pobudkę mógłbym mieć codziennie.- szepnął.
Swoją dłonią gładził moje nagie plecy i zaczął wędrówkę ustami. Na początku całował szyję, później szedł ku górze, aż odnalazł moje wargi. Uśmiechałam się przez pocałunek, ciesząc się, że mam go w końcu przy sobie. Pierwszy raz od wielu lat byliśmy tak blisko siebie. Nie chodzi mi tu o stan emocjonalny, chociaż to prawda, że przez tą separację zbliżyliśmy się jeszcze bardziej, ale wczoraj przeżyliśmy pierwszą noc, gdzie jakby połączyliśmy się w jedność.
Oderwałam się od kształtnych ust Nath'a, a na moich ustach zagościł uśmiech. Przybliżyłam się do niego ponownie, będąc moimi wargami niesamowicie blisko jego ucha.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie.-szepnęłam, a po jego ciele przeszedł dreszcz.
Szarpnął się, powodując że leżałam plecami na materacu, a on położył się nade mną, opierając się rękoma obok mojej głowy. Ponownie złączył nasze usta w pocałunku, jednak nie trwało to długo, ponieważ ktoś bez pukania wszedł do jego pokoju.
-Stary, jeżeli chcesz tą imprezę to chodź nam pomóc, a nie znowu chcesz uprawiać seks z Jade.- w drzwiach stanął zdegustowany Max.
-A tak a propo.- za nim pojawił się Jay.-Słońce, twoje jęki było słychać w całym domu.-powiedział, marszcząc brwi.
Poczułam jak na moją twarz wlewa się ogromny rumieniec. Kurczowo chwyciłam kołdrę, okrywając się nią po szyję, co sprawiło, że z Nathana trochę zleciało. Chłopak szybko chwycił swoje bokserki, ubrał je pod przykryciem i wyskoczył przed przyjaciół.
-Jest rano, co wy chcecie teraz szykować?- spytał.
-Jest dwunasta.- stwierdził George poważnym tonem.-Czekamy na ciebie na dole.
Zamknęli drzwi, a Nath spojrzał na mnie przepraszająco. Kolejny raz podszedł, położył się nade mną i ponownie musnął moje usta.
-Wiedziałem.- w pokoju stanął Loczek ze skrzyżowanymi rękoma na piersi.-Wiedziałem, że nie oprzesz się nagiej Jade.-wybuchnął śmiechem, a ja znowu strzeliłam buraka.-Tylko mam jedną prośbę.-rzucił czymś na nasze łóżko, a mój chłopak patrzył na niego jak na klauna.-To jest bardzo ważne, jeżeli chcecie ten teges.-pokazał palcem na przedmiot.
Szatyn chwycił w dwa palce małą rzecz, a następnie zaśmiał się perliście. Wychyliłam się, nadal kurczowo trzymając pościel przy biuście, by zobaczyć o co mu chodziło.
-Tego mamy dużo.- z powrotem odrzucił prezent do McGuinessa.
-Co to było?- spytałam zażenowana, kiedy gość wyszedł.
-Prezerwatywa.- szepnął mi do ucha, przegryzając delikatnie jego płatek.-Przepraszam, solenizant musi zejść na dół.- skrzywił się.-Idziesz też?
-Jak tylko się odświeżę i ubiorę.- uśmiechnęłam się, muskając usta Nathana.
Chłopak wstał, ubrał spodnie i byle jaką bluzkę, a następnie wyszedł.
Chwilę jeszcze poleżałam, ale stwierdziłam, że w końcu muszę się ogarnąć. Chwyciłam wczorajszą bluzkę Nath'a, ubrałam ją na wszelki wypadek, gdyby któryś zamierzał wejść do pokoju i ruszyłam do łazienki, gdzie od razu wskoczyłam pod prysznic. Po odświeżeniu się, założyłam na siebie znoszone jeansy, bluzkę z kolorowym nadrukiem, pośpiesznie nałożyłam trampki i zbiegłam na dół, gdzie chłopacy przygotowywali przyjęcie. Usiadłam na kanapie, gdzie siedziały dziewczyny reszty chłopaków i żona Mulata. Uśmiechały się do mnie podstępnie, a ja już czułam, że będę musiała opowiedzieć im wszystko co zdarzyło się poprzedniej nocy.
Skończyło się tak jak myślałam- dziewczyny zaczęły wypytywać mnie o wszystkie szczegóły, a ja z rumieńcami na twarzy odpowiadałam na zadane pytania. Chłopacy nie pozwolili nam pomagać im, z niewiadomych powodów. Prawdopodobnie chcieli ukryć przed nami ilość alkoholu, który przygotowali. Przeniosłyśmy się na górę, gdzie zaczęłyśmy przygotowywać się na imprezę urodzinową mojego chłopaka.
-Co mu kupiłaś?- spytała Nareesha, układając moje włosy w pięknego koka przy karku.
-Nie wystarczy mu to, że wczoraj się z nim przespała?- zaśmiała się Ally.
-Uwierz, że wystarczy.- stwierdziła ze śmiechem Natalie, która kręciła się na krześle.
Uśmiechnęłam się do nich, podziwiając przy okazji moją fryzurę. Podziękowałam dziewczynie i usiadłam przodem do nich wszystkich.
-Kupiłam mu nieśmiertelnik z naszymi imionami.- wzruszyłam ramionami.-Nigdy nie miałam pomysłów na prezenty.- zwróciłam się z powrotem do lustra, w celu zrobienia makijażu.
-Daj, ja zrobię.- Claudia wyrwała mi z ręki pędzelek, chwyciła jasny cień i zaczęła malować pierwsze oko.-Ja ci mówię, że się ucieszy, przecież lubi takie rzeczy.
-A ja wam powiem, że wystarczy mu to, że Jade jest przy nim.- powiedziała żona Sivy, zajmując się teraz włosami blondynki.-Nawet nie wiesz jak przeżywał wasze rozstanie, a później cieszył jak dziecko, kiedy do niego wróciłaś.
Na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech. Godzinę później, akurat kiedy skończyłyśmy się przygotowywać, zaczęli schodzić się pierwsi goście. Zeszłam na dół, szukając mojego chłopaka. Przy okazji spotkałam wielu naszych znajomych, w tym Britt z Adrianem. Zdziwiłam się, że zaprosił Adriana, ale sam mi mówił, że zamierzał pogodzić się z nim. W końcu po poszukiwaniach znalazłam go siedzącego na zewnątrz. Opierał się przy drzewie, z zsuniętą czapką na oczy. Ręce splótł ze sobą przy kolanach, a ja zauważyłam jak miarowo oddychał. Kucnęłam przy nim, śmiejąc się pod nosem z tego, że zasnął. Uniosłam full cap'a, widząc piękne tęczówki chłopaka. Po chwili zaśmiał się, wplątując rękę w moje włosy i delikatnie pocałował mnie.
-Myślałam, że zasnąłeś.- powiedziałam, siadając obok.
Sykes objął mnie ramieniem, śmiejąc się pod nosem. Wierciłam się, próbując dobrać wygodną pozycje, ale nie wychodziło mi to. W końcu po paru minutach położyłam się na jego kolanach, kiedy już je wyprostował. Chłopak położył rękę na moim brzuchu, a ja chwyciłam ją w swoją dłoń.
-Czemu nie pójdziesz do gości?-spytałam.
Wzruszył ramionami, zdejmując czapkę, zakładając ją mi na głowę.
-Nie mam ochoty.
Uniosłam się, gładząc delikatnie jego policzek, czując lekki zarost.
-Przecież tak się cieszyłeś.- powiedziałam, ponownie wtulając się w niego.
-To nie o to chodzi.-westchnął.-Po prostu boję się tknąć alkoholu.
Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. Usiadłam na nim okrakiem, chcąc być jak najbliżej, a następnie wyciągnęłam małe pudełeczko z kieszonki spódniczki. Podałam mu je, a on zaciekawiony obracał nim na wszystkie strony.
-Kupiłam ci prezent, ale nie wiem, czy ci się spodoba.- skrzywiłam się.
Nath uśmiechnął się, otwierając przedmiot. Wyciągnął nieśmiertelnik, a ja ścisnęłam jego koszulkę, bojąc się tego, że jednak nie trafiłam w jego gust. Zamknęłam oczy, a chwilę później poczułam ciepłe wargi. Odwzajemniłam pocałunek z pasją.
-Dziękuję, ale nie musiałaś.- śmiał się.
-Czyli ci się nie podoba.- ponownie na mojej twarzy wystąpił grymas.
-Jakby mi się nie podobało, powiedziałbym ci o tym.
Westchnęłam podnosząc się z ziemi, a przy okazji pociągnęłam do góry również Nathana. Ruszyliśmy razem na imprezę, gdzie goście zaśpiewali mu sto lat, dali prezenty i zaczęli ostro chlać. Cały czas przyglądałam się Sykes'owi z boku. Na początku w ogóle nie dotykał alkoholu, później wypił z dwa kieliszki, a następnie pękła barierka. Jego przyjaciel z starego miasta wlewał w niego tyle alkoholu, że szatyn ledwie stał na nogach. Chciałam zareagować, odciągając go od niego, jednak ktoś pociągnął mnie w stronę kuchni. Odwróciłam się i ujrzałam roześmianą blondynkę.
-Ile wypiłaś?-zapytałam.
-Wystarczająco, żeby uważać, że tamten koleś jest mega ciachem.- odpowiedziała, wskazując palcem na jakiegoś starszego faceta z wąsem.
-Serio?
-Nie.-machnęła dłonią.-Mój Jay jest tysiąc razy lepszy.-zaśmiała się.
Jej śmiech był zaraźliwy, więc obydwie śmiałyśmy się jak głupie. W końcu była impreza, chciałam przestać zamartwiać się moim chłopakiem i zacząć się bawić. Kiedy wykonałam obrót, w celu wrócenia się do salonu, wpadłam na Jay'a, który trzymał akurat miskę z frytkami, które były obficie polane keczupem. Niestety, wybrudził mi tym całą bluzkę.
-Przepraszam.-zaczął się tłumaczyć.-Nie chciałem.
-Wiem.- uspokoiłam go.-Pójdę na górę, przebrać się. Natalie, pomożesz mi coś dobrać?-spytałam, zwracając się do blondynki.
Ta natychmiastowo skinęła głową i pociągnęła mnie w stronę schodów.
-Poczekajcie, ochronię was.- Loczek naprężył się, ukazując przy tym swoje muskuły.
-Przed czym?- zaśmiałam się, próbując opanować śmiech.
-Jak to przed czym?!- krzyknął oburzony- Muszę chronić moją siostrę i ukochaną dziewczynę przed tymi zboczeńcami, którzy się tutaj pałętają.
W kuchni kolejny raz zabrzmiał nasz dźwięczny śmiech. Ruszyliśmy w trójkę na górę, a Jay udawał, że jest ninja, lub stawał obok faceta, który przyglądał się blondynce i mówił "Podoba ci się? No mi też, dlatego jest moją dziewczyną. ŁAPY PRZY SOBIE", po czym odchodził ze stoickim spokojem. Na górze z paru pokoi słyszeliśmy dziwne pojękiwania, a zaniepokojony Loczek uchylił drzwi od swojego pokoju.
-O nie!-wykrzyknął zdruzgotany.-Ktoś się rucha w moim pokoju!
Natalie odciągnęła zrozpaczonego McGuiness'a i pociągnęła go w przeciwnym kierunku. Cieszyłam się, że ze mną byli, bo to, co zobaczyłam, gdy otworzyłam drzwi zszokowało mnie całkowicie i sprawiło, że nie mogłam się ruszać, a łzy cisnęły mi do oczu.
Na łóżku, na którym wczoraj kochałam się z moim chłopakiem, leżał sam zainteresowany w samych spodniach, a na nim jakaś naga dziewczyna. Nogi ugięły się pode mną i upadłam na dół. Jay zareagował natychmiastowo, odciągając szatynkę od Nathana, a ten przetarł oczy i spojrzał na nas wszystkich zdziwiony.
Wisiorka na szyi też nie miał, zauważyłam go dopiero w koszu, co spowodowało, że łzy płynęły jeszcze mocniej.
Natalie odepchnęła swojego chłopaka od szatyna i sama strzeliła potężnego liścia Sykes'owi, a ten upadł na łóżko.
-Za co!?-wykrzyknął.
-Za co kurwa?-szarpnął nim.-Za to, że znowu zdradziłeś moją przyjaciółkę!
Blondynka podeszła do dziewczyny stojącej z boku, która się śmiała i jej również wymierzyła siarczyste uderzenie. Ta druga nie pozostała obojętna i energicznie zerwała się z miejsca, rzucając się na blondynkę. Jay pośpiesznie oderwał je od siebie i wywalił nieproszonego gościa za drzwi. Nath dalej stał zdezorientowany, a na jego twarzy malowało się przerażenie, kiedy widział moje łzy i załamanie. Moja ręka mimowolnie powędrowała ku górze, a chłopak oberwał w polik już drugi raz, tym razem zgiął się w pół.
-Nie chce więcej cierpieć i patrzeć jak jesteś z inną.- powiedziałam, krztusząc się łzami.-Nie potrafisz wybrać- ja, czy życie kawalera, więc pozwól, że wybiorę za ciebie.
Po tych słowach pośpiesznie odwróciłam się, zbiegając na dół. Słyszałam, jak Nathan zbiega za mną, prosząc bym przystanęła, ale ja nie mogłam. Wybiegłam z domu, biegnąc prosto przed siebie. Przede mną nie było żadnych zakrętów, więc lepiej dla mnie, bo łzy przysłaniały mi większość widoku. W końcu rozpoznałam miejsce, w którym byłam ponad rok temu, kiedy przeżywałam małe załamanie. To przez to miejsce Tom zaczął mi się podobać, to tutaj wypłakałam łzy.
-Co chcesz zrobić?- usłyszałam przerażony głos Sykes'a.
Wzruszyłam ramionami, a potok łez spływał po policzku. Chłopak powoli przysunął się do mnie, objął dłońmi twarz i przycisnął swoje usta do moich. Kochałam ten stan, kiedy poprzez pocałunek czułam, że nie jestem komuś obojętna, więc przysunęłam się jeszcze bliżej szatyna. Między nami nie było prawie żadnego miejsca, a my trwaliśmy w gorącym pocałunku. Niestety, ponownie trafiła we mnie myśl, że mnie zdradził, więc odepchnęłam go ode mnie, sama cofając się do tyłu. Nie przewidziałam tylko, że za mną nie było już chodnika. Chwilę później otoczyła mnie czerń, a w płucach czułam uścisk, jakby ktoś wbijał mi tam miliony noży.
____________________
ZA WSZYSTKIE BŁĘDY WINCIE KRYSTIANIA, KTÓRY MNIE POŚPIESZAŁ! :D
+ błagam, nie zabijajcie mnie. xd
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale zapomniałam. :c
Nie wiem, czy jesteście ciekawi co stanie się z Jade po tym, jak wpadła do tej rzeki (tak, wpadła do rzeki, jakby ktoś się nie skapnął ^^) to informuję, że rozdział prawdopodobnie pojawi się o podobnej godzinie jak teraz. Chyba, że ktoś mnie znowu pośpieszy.
I tak Cię kocham, braciszku. xd
no. to chyba na tyle. ^^
do następnego. <3
+ nie groźcie mi etc. bo to i tak nic nie da, wszystkie rozdziały mam już napisane. ^^
niedziela, 13 stycznia 2013
45- Jade
Obudziłam się z przeszywającym bólem głowy. Ciężko było mi nawet podnieść ją z miękkiej poduszki, najchętniej przeleżałabym w łóżku cały dzień. Przewróciłam się na drugi bok, próbując wymacać ręką gdzie leży mój chłopak, jednak natknęłam się na pustą przestrzeń. Zdezorientowana powoli otworzyłam oczy, rozglądając się po jasnym pokoju. Ani śladu po Nathanie.
Na sobie miałam wczorajszą bieliznę, więc ruszyłam do łazienki, przemyłam się, ubrałam jakieś ładne ciuchy i zeszłam na dół, w celu przygotowania śniadania. Ku mojemu zdziwieniu, nie słyszałam, żeby jakikolwiek chłopak był w domu. Czyżby pili do samego rana? Przechodząc przez salon zauważyłam jednak czyjąś sylwetkę na kanapie. Im bliżej tej osoby byłam, tym bardziej rozpoznawałam mojego chłopaka. W ręku trzymał komórkę, a ja nie mogłam oprzeć się jej i przechwyciłam ją. Nath chciał napisać na Twitterze "Nienawidzę siebie", ale przed naciśnięciem tweet, zasnął. Byłam ciekawa o co chodziło, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Sykes przebudził się.
Przetarł oczy i spojrzał na mnie przerażony. Widząc, że nie odsunęłam się, przytulił mnie. Tulił tak mocno, że myślałam, iż zaraz mnie udusi. Oddaliłam się lekko, jednak on nadal trzymał ręce na moich biodrach.
-Coś cię gryzie.-przysunęłam się do niego, szepcąc mu to na ucho.
-Nie.-uśmiechnął się niepewnie.
Westchnął, po czym zatopił swoje usta w moich. Nie dałam za wygraną, musiałam dowiedzieć się o co chodziło. Pchnęłam go delikatnie do tyłu, tak że z powrotem położył się na kanapie, a ja okrakiem usiadłam na nim. Wiedziałam, że to go dezorientuje i tym sposobem łatwiej jest mi wydobyć z niego parę faktów. Ponownie schyliłam się, a nasze usta dzieliły milimetry.
-Nie kłam kochanie.-wyszeptałam.
-Ale ja nie kłamię.-zająknął się.
Wiedziałam, że mnie okłamywał, ale uśmiechnęłam się delikatnie. Coś wybitnie siedziało mu na sumieniu. Pamiętałam jego wczorajsze wyznania, z pewnością coś przeskrobał, a ja zaczynałam się trochę bać.
-Ile wypiłeś wczoraj?-spytałam.
-Czy to ważne?- wywrócił oczami.
Westchnęłam, wkładając moje zimne dłonie pod koszulkę Nath'a, lekko drapiąc go po torsie. Na ustach chłopaka wykwitł uśmiech, a jego dłonie zaczęły wędrować wzdłuż mojej talii. Musnęłam delikatnie wargi mojego chłopaka, a ten przerodził to w istny ogień. Czułam, jak klatka piersiowa Nathana coraz szybciej unosiła się do góry, a kiedy włożył dłonie do moich spodni, zerwałam się na równe nogi.
-Nadal nie jesteś gotowa?-mruknął, podnosząc się na łokciach.
-Nie o to mi chodzi.-zrezygnowana usiadłam obok niego.-Dlaczego mnie okłamujesz?
-Mówiłem, że nie...
-Przestań.-przerwałam mu ostro.-Wieczorem byłeś za miły, za często mówiłeś, że mnie kochasz, a dzisiaj piszesz, że nienawidzisz siebie.
Zrezygnowany usiadł normalnie, wyprostowując plecy. Nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy, więc ślepo wpatrywał się w podłogę. Dla otuchy położyłam jedną rękę na ramieniu szatyna, a następnie wtuliłam się w niego, czekając na wyjaśnienia. Splotłam ze sobą nasze palce i z wyczekiwaniem uniosłam głowę, patrząc w jego niebiesko-zielone tęczówki.
-Bo ja obiecałem ci, że...-zaczął niepewnie, coraz mocniej ściskając nasze palce.-Że nie upiję się i spędzę ten wieczór z tobą.
-Co zrobiłeś?-zapytałam, a głos mi zadrżał.
Nath wyczuł moją zmianę nastroju. Spojrzał na mnie z przepraszającą miną, a jego oczy zachodziły łzami. W tej chwili miałam ochotę odsunąć się od niego, bo w głowie układałam najczarniejsze scenariusze.
-Upiłem się.-mówił powoli.-I pod koniec nie byłem z tobą, tylko z kimś innym.
-Coś jeszcze?-pytałam dalej, a on pokręcił głową.-I dlatego masz wyrzuty sumienia?
-Tak.-skinął-Wcale nie chciałem się upijać do nieprzytomności.-skrzywił się.
Uśmiechnęłam się promiennie, całując go w policzek, w chwili gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podniosłam się z miejsca, zmierzając ku drzwiom, aż usłyszałam ciche jęknięcie Sykes'a.
-Nie otwieraj.
-Dlaczego nie?-zapytałam ostrożnie.
-Chcę spędzić czas sam na sam z moją ukochaną dziewczyną.- uśmiechnął się, podchodząc do mnie.
Zaśmiałam się, wtulając w tors szatyna, a ten kolejny raz ujął mój podbródek, unosząc go do góry i delikatnie pocałował mnie.
-Nath, widzę Cię!
Na dźwięk tego głosu, doskoczyliśmy od siebie przestraszeni. Spojrzałam na okno, a za nim stał Jay z zdegustowaną miną, a obok stała śmiejąca się Natalie. Nie wiem dlaczego, ale Jay'owi widocznie nie podobało się to, że Nathan był tak blisko mnie.
Ponownie ruszyłam w stronę drzwi, tym razem otworzyłam je szeroko, by nasi przyjaciele mogli wejść. Loczek cały czas mierzył chłodnym spojrzeniem mojego chłopaka, a blondynka spojrzała na mnie zmartwiona. Nie wiedziałam o co chodziło, ale postanowiłam nie poruszać na razie tego tematu.
-Musimy jechać do studia.- starszy stanął na przeciwko młodszego, z rękoma w kieszeni.
Nie przywitali się, ani nic. Tylko spojrzenia mieli inne- McGuiness wyglądał tak, jakby chciał zabić go wzrokiem, za to Sykes patrzył na niego z przerażeniem w oczach. Nie powiem, było to dosyć dziwne.
-Koniecznie teraz?-zaczął się jąkać.-Chciałem spędzić ten dzień z Jade.
Chłopak Natalie uśmiechnął się do mnie przepraszająco, ale w jego oczach nadal widziałam iskierki nienawiści skierowane do mojego chłopaka. No może nie nienawiści, ale był na niego strasznie zły.
-Myślałam, że pójdzie razem ze mną, Claudią, Ally i Britt na zakupy.-powiedziała blondynka.
-Pewnie, czemu nie.-uśmiechnęłam się w jej kierunku.
-No ale...-jęknął.-To nie tak miało być...
Podeszłam do Nathana i musnęłam jego usta. Wyraz jego twarzy diametralnie zmienił się- na ustach zagościł piękny uśmiech, tylko nadal był przerażony i niepewnie spoglądał na naszą trójkę. Pociągnęłam dziewczynę za nadgarstek i ze śmiechem wyszłyśmy z domu, kierując się ku galerii, gdzie czekała na nas reszta.
Obchód sklepów zajął nam co najmniej trzy godziny, a każda z nas kupiła jakiś podarunek swojemu chłopakowi. Znaczy prawie każda, ja nadal szukałam.
Razem z Natalie weszłyśmy do ostatniego sklepu, podczas gdy dwie pozostałe udały się do kawiarni w celu zamówienia kaw. Ruszyłyśmy na tyły pomieszczenia, gdzie znajdowały się ubrania przeznaczone dla mężczyzn. Co chwilę zdejmowałam bluzkę bądź bluzę z wieszaka i przeglądałam się z nią w lustrze. Nic ciekawego nie rzucało mi się w oczy, a ja nie miałam pomysłów.
-Może full cap?-spytała, pokazując palcem na ścianę, gdzie wisiało może z sześć różnych modeli czapek.
Westchnęłam, odkładając kolorową bluzę na swoje miejsce. Chwyciłyśmy dwie różne czapki i przeglądając się w nich, komentowałyśmy siebie nawzajem. W końcu wybrałam jedną w jednolitym niebieskim kolorze i ruszyłam w stronę kas. Dopiero tam odważyłam się zapytać Natalie, o coś co dręczyło mnie od rana.
-Dlaczego wydaje mi się, że Jay nie lubi Nath'a?-spytałam cicho, biorąc resztę od sprzedawczyni.
-To nie tak, że nie lubi...-zawahała się.-Jest po prostu zły.
-Co mój chłopak przeskrobał?- zaśmiałam się.
Blondynka wbiła wzrok w podłogę. Widziałam jeszcze jak przegryzła wargę, ale nie zdążyła się odezwać, bo sekundę później podbiegły do nas Ally i Claudia z kawami w ręku. Z uśmiechem przechwyciłam od szatynki aromatyczny napój i z powrotem zwróciłam wzrok w stronę dziewczyny Jay'a.
-Czyli coś poważnego.-stwierdziłam, unosząc brew do góry.- Chodzi o wczoraj?
Uniosła głowę zdziwiona. Oczy rozszerzyły jej się do rozmiaru pięciozłotówek, a ja spokojnie popijałam kawę.
-Powiedział ci?-spytała Ally, a ja kiwnęłam głową.
-Powiedział ci, że cię zdradził?-zapytała z niedowierzaniem w głosie blondynka.
Zakrztusiłam się. Zaczęłam kaszleć jak opęta, a to wszystko tylko przez jedno zdanie.
Zdradził? Jak zdradził? Mówił, że nic takiego nie zrobił.
Łzy automatycznie zaczęły napływać do oczu, a zdezorientowane dziewczyny próbowały jakoś opanować sytuację. Natalie walnęła się w otwartej ręki w czoło, a następnie natychmiastowo przytuliła mnie.
-Żartowałam, nie zdradził.- mówiła.
-Nie.-odsunęłam się, ocierając łzy rękawem.-Wiem, że mnie zdradził. Teraz wszystko się zgadza.
-Co ci powiedział?-upewniała się Claudia.
-Powiedział, że żałuje, że się upił.-wzruszyłam ramionami.-I że końcówkę imprezy nie spędził ze mną, tylko z kimś innym.
-Poniekąd.-kiwnęła Ally, ale zaraz po tym natychmiastowo ucichła.
Schowałam twarz w dłoniach, czując jak kolejna fala słonych łez napływa. Przez głowę przelatywały mi wszystkie momenty, kiedy mówił jak bardzo mnie kocha, każdy jego dotyk, który zapamiętałam idealnie, każde muśnięcie ustami, które tak mnie zadowalało i dawało poczucie szczęścia, kiedy myślałam, że jestem kochana.
Pomyliłam się.
Mogłam nie zgadzać się na to, byśmy zostali parą. Gdybyśmy nadal byli przyjaciółmi, takie rzeczy nie miałyby wpływu na nasze więzi. Może byłabym trochę zła, bo jednak nadal kochałabym go.
Energicznie podniosłam się z ławki, kierując się ku wyjściu. Mimowolnie prawie biegłam, chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu chłopaków. Przeszkodził mi w tym czyiś uścisk na ramieniu. Odwróciłam się wściekła, kolejny raz ocierając mokre policzki.
-Dokąd idziesz?-spytała zmachana Claudia.
Wzruszyłam ramionami, kolejny raz odwracając się w stronę drzwi, ale ponownie poczułam rękę na moim nadgarstku.
-Co zamierzasz zrobić?-pytała blondynka.-Chcesz wyjść i co dalej? Pójdziesz do Nathana? Zerwiesz z nim? Nakrzyczysz? To bezsensu.- wzruszyła ramionami.
Opuściłam ramiona w dół, głęboko wzdychając. Poniekąd miała racje.
-Najpierw musisz się uspokoić.-powiedziała cicho.-Dopiero później pójdziemy do niego.
-Jak to my?-spytałam zdezorientowana.
-Musimy przypilnować, żeby nie było żadnych śmiertelnych ofiar.- uśmiechnęła się Ally.
Wtuliłam się w dziewczynę stojącą przede mną. Chwilę później wyciągnęły mnie na świeże powietrze, gdzie usiadłyśmy na ławce przed galerią. Chłodny powiew spowodował, iż trochę ochłonęłam, jednocześnie mroził moje łzy, które wypływały. Dziewczyny starały się pocieszyć mnie, ale ja nadal miałam to jedno słowo w głowie.
Zdradził.
Czy to znaczyło, że mnie nie kochał? Ale skoro już nic do mnie nie czuł w ten sposób, mógł mi to powiedzieć normalnie. Dlaczego wczoraj wmawiał, że jestem dla niego najważniejsza?
Wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem. Nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić.
Ktoś pociągnął mnie za rękę w górę i prowadził do przodu. Nie bardzo ogarniałam kto to, ponieważ łzy w oczach przysłaniały mi większość widoku. Dopiero później doszłam do tego, iż była to Natalie.
-Co robisz?-zapytałam.
-Jedziemy do niego.- odpowiedziała krótko.
Dotarłyśmy do samochodu Downer, gdzie wsiadłyśmy, a dziewczyna ruszyła do przodu. Oparłam czoło o zimną szybę. Skoro jechałyśmy do Nathana, musiałam mu coś powiedzieć...Tylko co? Nie zrobię mu wywodu na temat tego, jak bardzo go kocham, bo to kompletnie nie ma sensu.
I wtedy uderzyła we mnie straszna myśl, która spowodowała, że natychmiastowo odsunęłam się od szyby, patrząc przerażona na moje towarzyszki. Claudia ścisnęła moją dłoń, domyślając się o czym pomyślałam, ale ku mojemu zdziwieniu nie wywołało to ponownie płaczu. Wręcz przeciwnie- uspokoiłam się, bo wiedziałam na czym stałam.
Parę minut później znalazłyśmy się przy studiu. Wysiadłam jako pierwsza, spokojnym krokiem kierując się do wejścia, co zdziwiło pozostałe dziewczyny. Pchnęłam drzwi, przywitałam się z ochroniarzem, który stał obok sekretarki, opierając się łokciem o ladę, a za sobą słyszałam stukot obcasów, które miały moje przyjaciółki. Znalazłam schody, prowadzące ku górze, więc wspięłam się na nie, jeżdżąc delikatnie ręką po poręczy, jak to zazwyczaj robiłam. Miejsce, gdzie nagrywali nasi chłopacy znajdowało się na pierwszym piętrze, więc wysoko nie musiałyśmy iść. Szłam prosto, szukając tabliczki z napisem "The Wanted", a kiedy takową znalazłam, bez pukania nacisnęłam klamkę, wkraczając do środka.
Cała piątka siedziała akurat na kanapie, omawiając tekst nowej piosenki, a na mój widok tylko Nath i Jay zerwali się z miejsca. Loczek patrzył na mnie delikatnie przestraszony, a w oczach Nathana aż płonęło przerażenie. Podszedł do mnie i mocno przytulił, w chwili gdy do środka weszła Natalie, Ally i Claudia. Ta pierwsza pociągnęła swojego chłopaka za rękaw i szepnęła mu coś na ucho. McGuiness tylko wykrzywił usta w uśmiechu i wypowiedział "Dobrze mu tak". Westchnęłam, pchając Sykes'a do tyłu.
-Zostaw mnie.-powiedziałam opanowanym głosem.
-O co ci chodzi?-spytał z przerażeniem.
Czułam jak coś ponownie wzbierało się w moich oczach, więc zacisnęłam powieki. Miałam go uderzyć? Nie, po co. Niech najpierw się przyzna.
-Jesteś tchórzem.-wzruszyłam ramionami.-Skoro mnie nie kochałeś, mogłeś mi o tym powiedzieć.
Otworzył usta w zdziwieniu, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu wyciągnął dłoń w moim kierunku, chwycił moją rękę i splótł ze sobą nasze palce, nie odrywając wzroku od moich oczu.
-Kocham cię.-powiedział bez wahania.
Spojrzałam na Jay'a, który przyglądał się mojemu chłopakowi jakby był debilem. No i po części miał rację. Nathan był idiotą.
-Zdradziłeś mnie.- wyszeptałam, mocniej ściskając jego rękę.
-Nie, to nie tak. Nie zdradziłem.-ponownie przytulił mnie.
Również wtuliłam się w niego. Można by powiedzieć, że byłam uzależniona od jego dotyku, zapachu, głosu...Wszystkiego. Kochałam go, ale nie wiedziałam, czy będę potrafiła wybaczyć mu zdradę.
-Powiedz mi, co się stało.-poprosiłam, nadal wtulając się w tors Nath'a.
Westchnął, gładząc mnie po włosach.
-Kiedy tańczyłem z tobą, Max powiedział mi, że jakaś kelnerka na mnie leci. Zignorowałem to, nie myśl że już wtedy coś się działo. W zasadzie zaczynałem przeginać dopiero wtedy, gdy wypiłem za dużo. Dobierałem się do ciebie, miałem straszną ochotę, ale sobie poszłaś. Byłaś wściekła, nie dziwiłem się. I wtedy podeszła Lena. Gadaliśmy trochę, po czym wyciągnęła mnie na świeże powietrze, gdzie zaczęła się do mnie dobierać. Odepchnąłem ją, ale dopiero po chwili.
-Akurat kiedy ich zauważyłem.-dopowiedział Loczek.-Gdyby nie ja to...
-...Gdyby nie ty, to sam bym na nią naskoczył.- przerwał mu Sykes.- Nie zdradziłbym w ten sposób Jade, za bardzo ją kocham.-mówił zwrócony w jego stronę, a ja ponownie wybuchnęłam płaczem. Kiedy to zauważył, ponownie przytulił mnie.-Kocham cię.-powtórzył.-Nie chciałem, uwierz, proszę.
-Gdybym ja ciebie zdradziła, wybaczyłbyś mi?- spytałam, odsuwając się.
Zawahał się, patrząc w moje oczy. Chciał coś powiedzieć, ale nie bardzo mógł wydobyć z siebie dźwięku. W końcu westchnął, przymykając powieki.
-Tak.-odpowiedział.
-Nie.-stwierdziłam pośpiesznie.-Nie wybaczyłbyś mi tak szybko, zawahałeś się.
-Nie wybaczysz mu?- zapytał Tom, który przyglądał nam się uważnie.
Pokręciłam głową, czując jak łzy spływają po moim policzku. Chwilę później poczułam gorące, wilgotne wargi Nathana, które odszukały moje. Całował mnie z pasją, a ja byłam na tyle zdruzgotana, że oddawałam ten pocałunek.
Nasz ostatni pocałunek.
Odsunęłam się od niego, odwracając głowę tak, by nie mógł ponownie pocałować mnie, bo tym razem uległabym mu.
-Nath, kocham cię, ale zdrada nie jest tak łatwa do wybaczenia.
Skierowałam się ku drzwiom, słysząc jak ktoś próbuje go pocieszać, a następnie do moich uszu dobiegł głos Natalie.
-Nathan i tak ją zdradziłeś. Jesteś dupkiem i tyle.
_________________________________________
Huehuehu. Nie ma już Nade. :3 Ale Jay się nie wygadał. ^^
No i ostatnie zdanie, które tak naprawdę Natalia wypowiedziała, kiedy się dowiedziała, że Nath zdradził Jade. :3 No po prostu musiałam to wkleić tutaj. ^^
Mam tylko cichą nadzieję, że nie będziecie mi grozić, ani nic z tych rzeczy, że rozdzieliłam ich. :D Mówiłam, że lepiej by było, gdyby ze sobą nie byli. ^^
No i nadal przypominam o drugim blogu, gdyby ktoś jeszcze chciał czytać - http://youll-never-have-my-heart.blogspot.com/ , tylko nadal nie wiem ile on wytrzyma, pomysły mnie opuściły. ^^
Huehuehu. Nie ma już Nade. :3 Ale Jay się nie wygadał. ^^
No i ostatnie zdanie, które tak naprawdę Natalia wypowiedziała, kiedy się dowiedziała, że Nath zdradził Jade. :3 No po prostu musiałam to wkleić tutaj. ^^
Mam tylko cichą nadzieję, że nie będziecie mi grozić, ani nic z tych rzeczy, że rozdzieliłam ich. :D Mówiłam, że lepiej by było, gdyby ze sobą nie byli. ^^
No i nadal przypominam o drugim blogu, gdyby ktoś jeszcze chciał czytać - http://youll-never-have-my-heart.blogspot.com/ , tylko nadal nie wiem ile on wytrzyma, pomysły mnie opuściły. ^^
Do następnego. <3
sobota, 12 stycznia 2013
44- Nathan
~ pół roku później ~
Siedzieliśmy w pierwszej ławce wszyscy po kolei, uczestnicząc w niezwykłej uroczystości, przez którą cały czas trzymałem moją dziewczynę za rękę. Wyobrażałem sobie, że ten koleś w garniturze to ja, a ta piękna dziewczyna obok, w długiej, białej sukni i pięknej fryzurze to Jade. Co chwilę zerkałem na nią z uśmiechem, a ta dalej twardo wpatrzona była w parę młodą. W końcu, kiedy młodzi złożyli sobie przysięgę, blondynka popłakała się i wtuliła się we mnie, a ja zaśmiałem się pod nosem. To zabawne, że wzruszała ją taka rzecz. Miałem nadzieję, że w najbliższej przyszłości my również staniemy przed ołtarzem.
Przed kościołem siostrzenicy Nareeshy i kuzyni Sivy rzucali w nich ryżem i grosikami, a ja w oddali zauważyłem dwóch-trzech paparazzi robiących zdjęcia moim przyjaciołom. Para również ich widziała, jednak nic sobie z tego nie robiła, tylko z uśmiechem na ustach zbierali drobne, rzucane przez gości, co jakiś czas całując się delikatnie.
-Gorzko, gorzko!-zaczął krzyczeć Jay.
Mulat uśmiechnął się do swojej żony, złapał ją w pasie i czule pocałował. Jade spojrzała na mnie, ponownie wzruszona tą całą sytuacją, a ja delikatnie uniosłem jej podbródek, zatapiając się w tak dobrze znanych mi i pożądanych malinowych wargach. Dziewczyna wplątała rękę w moje włosy, a moja ręka intuicyjnie złapała zamek sukienki, za co oberwałem po łapach. Uśmiechnąłem się niewinnie, więc Clay jeszcze raz stanęła na palcach, po czym swoimi ustami dotknęła mojego policzka.
Minutę później spod kościoła ruszyliśmy do swoich aut, a następnie jechaliśmy za pojazdem nowożeńców, gdzie kierowca trąbił co jakiś czas. Nie mogłem oprzeć się mojej dziewczynie, więc ponownie co chwilę na nią zerkałem, jednak nie mogłem zrobić nic więcej, bo to ja prowadziłem, a z tyłu siedział jeszcze Jay razem z Natalie, którzy bez skrępowania całowali się. Na któryś z kolei światłach udało mi się położyć rękę na udzie Jade, ale ta natychmiastowo strzepnęła ją, zrzędząc, że mam patrzeć na drogę. Westchnąłem, zacisnąłem dłonie na kierownicy i próbowałem skupić się na drodze.
Ku mojemu zadowoleniu, na miejscu znaleźliśmy się zaledwie parę minut później. Kiedy tylko para z naszego samochodu wysiadła, przysunąłem się do Clay, całując ją namiętnie. Dzisiaj pociągała mnie jak nigdy.
-Nathan, nie.- odsunęła się, wychodząc z auta, więc niezadowolony wyszedłem za nią.-Idziemy teraz na wesele naszych przyjaciół.-trzasnęła drzwiczkami.
-A po weselu?-spytałem z nadzieją w głosie.
Spuściła głowę w dół, a mi w tym momencie zrobiło się głupio i momentalnie przytuliłem ją do siebie. Minęło pół roku od kiedy jesteśmy razem i nie kochaliśmy się jeszcze, bo nadal się bała, ale ja to szanowałem, przecież ją kocham. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy odsunęła się ode mnie, jednak nadal nie zdejmowałem rąk z bioder dziewczyny.
-Poczekam.-szepnąłem, przejeżdżając kciukiem po wychłodzonym policzku blondynki.
Wykrzywiła usta w przepięknym uśmiechu, po czym ponownie objęła mnie ramionami, a ja rozkoszowałem się jej bliskością i perfumami. Nie dane mi było wyściskać moją ukochaną, bo ktoś przerwał mi, stukając mnie w ramię. Odwróciłem się trochę zły, a moim oczom ukazał się Tom.
-Stary, chcesz siedzieć na zewnątrz, czy raczej iść pobawić się w środku?-zapytał.
-No zabawić.-odpowiedziałem.
Jade przerażona wbiła wzrok w ziemię. Bała się, że zrobię coś głupiego pod wpływem alkoholu, dlatego postanowiłem dzisiaj nie pić litrami.
Blondynka splotła ze sobą nasze palce, ciągnąc do środka. Na wejściu stanęła obok nas młoda pani, prosząc o nasze kurtki. Oddaliśmy je, po czym ruszyliśmy do stołu. Tak się składało, że moja dziewczyna siedziała najbliżej Sivy, a ja obok niej, gdzie później już pociągnął się łańcuch moich przyjaciół wraz z ich dziewczynami. Zabawa rozkręcała się powoli- najpierw był toast za parę młodą, następnie obiad, a później kelnerka postawiła przed nami butelkę wódki. Zauważyłem, że Jade zaczęła grzebać w swoim talerzu, nie bardzo wiedząc co robić. Z uśmiechem chwyciłem jej szklankę, nalałem tam trochę alkoholu i dolałem coli. Spojrzała na mnie jak na debila, a ja podsunąłem jej drinka pod nos.
-Jak chcesz popić z Sivą to mi powiedz, zamienimy się miejscami.- szepnęła na ucho, chwytając przygotowany przeze mnie napój.
-Chcę spędzić ten wieczór z tobą, kochanie.-odpowiedziałem, kładąc dłoń na kolanie Clay.
Na jej policzki wstąpiły rumieńce, nie wiadomo, czy od mojego dotyku, czy od wypitego przed chwilą drinka. Chwilę później muzyka zaczęła grać głośniej, wszyscy zerwali się ze swoich miejsc, gnając na parkiet. Nie pozostawałem gorszy, chwyciłem moją ukochaną, zaciągając ją na środek. Po przetańczonych dobrych czterdziestu minut, do naszych uszu dopłynęły dźwięki spokojnej, wolnej piosenki. Przybliżyłem się do Jade, opierając czoło o jej, położyłem ręce na biodrach i wpatrywałem się w głębie jej niebieskich oczu. Usta aż świerzbiły mnie do pocałunku, niestety znowu ktoś nam przerwał, kiedy tylko musnąłem wargi Clay. Wkurzony spojrzałem na nachlanego Max'a, który ledwo trzymał się na nogach. Przyciągnął mnie za bluzkę bliżej do siebie i zaczął szeptać coś na ucho.
-Ta laska przy barze...No, kelnerka.-mówił, a ja czułem litry wypitego alkoholu.- Gapi się na ciebie.
-No to niech się gapi.-powiedziałem, odsuwając się energicznie.
Ciekawość jednak przewyższyła rozum i odwróciłem się w stronę baru. Stała tam dosyć ładna szatynka, w obcisłym uniformie, zaciekle szorując blat. W pewnym momencie spojrzała na mnie, a gdy napotkała moje zaciekawione spojrzenie, policzki dziewczyny zapłonęły rumieńcami. Prowokująco obciągnęła bluzkę na dół, tak że widziałem połowę piersi kelnerki i zaczęła czyścić powierzchnię kolistymi ruchami, co sprawiało, że jej atuty coraz mocniej falowały. Czułem, jak mój przyjaciel budzi się do życia.
-Nie mogę.-powiedziałem przez zaciśnięte zęby, a moja klatka piersiowa zaczęła coraz szybciej unosić się z podniecenia.-Stary, ja mam dziewczynę.
George spojrzał na moje krocze, co mnie lekko zdezorientowało i zawstydziło, jednak natychmiastowo uniósł wzrok z powrotem na twarz.
-Kiedy kochałeś się z Jade?-zapytał.
-Nigdy.-odpowiedziałem, a głos mi zadrżał.
-No widzisz.-wzruszył ramionami.-Jesteś chłopakiem, wiadomo, że musisz czasami się wyszaleć.
-Ale to będzie zdrada.-upierałem się.-Czy ty zdradzasz Claudię?
-Chyba cię pojebało, nigdy bym jej nie zdradził.-bronił się.-Za bardzo ją kocham.
Spojrzałem na niego z ukosa, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Skoro on nigdy nie zdradziłby swojej dziewczyny, dlaczego mnie do tego namawiał?
Muzyka momentalnie zmieniła się na skoczną, a ja rozejrzałem się dookoła, widząc jak blondynka snuje się do stolika. Usiadła obok Nareeshy, a ta zaczęła szeptać jej coś na ucho.
-No to teraz wiesz, jak ja się czuję.-odpowiedziałem ostatni raz, odwracając się na pięcie.
-Ja cię tylko informuję!-krzyknął, uderzając na parkiet.
Tym razem usiadłem na przeciwko Jade, uśmiechając się do niej niepewnie, a ona unikała mojego wzroku. Nie zważając na nic, nalałem sobie wódkę do kieliszka i pochłonąłem to w sekundę. Kelnerka tak bardzo ugrzęzła mi w głowie, że za każdym razem lałem coraz częściej i więcej, więc pół godziny później byłem nieźle wstawiony. Przeczołgałem się pod stołem do ukochanej, otaczając ją ramieniem. Zacząłem obsypywać jej ciało, policzki i usta gorącymi pocałunkami. Ku mojemu zdziwieniu, odepchnęła mnie.
-Jesteś nawalony.-powiedziała zawiedziona.
Wymruczałem coś w szyję, ręką jeżdżąc od kolana w wyż. Doszedłem do kobiecości Jade, gdzie przejechałem palcem po wgłębieniu, dociskając go lekko w dół, co wywołało cichy jęk.
-Odejdź.-pchnęła mnie i wstała od stołu, a za nią podążyła spanikowana Nareesha.
Obok mojej osoby natychmiastowo pojawiła się kelnerka. Uśmiechnęła się, usiadła na miejscu Clay i wystawiła rękę.
-Lena.-powiedziała.
-Nathan.-uśmiechnąłem się moim uśmiechem do flirtowania, ściskając drobną dłoń.
Pogadałem z nią, pośmiałem się, wyżaliłem się, aż w końcu wyciągnęła mnie za rękę na tyły lokalu. Usiedliśmy na skrzynkach a szatynka wyciągnęła z kieszeni paczkę Malboro, podsuwając mi ją pod nos. Wzruszyłem ramionami, wyciągając papierosa. Lena pomogła zapalić mi go, a już sekundę później czułem w płucach przyjemny aromat. Dziewczyna położyła dłoń na moim kolanie, a następnie jechała wyżej, aż zatrzymała się na moim przyjacielu, który właśnie stawał. Uśmiechnąłem się pod nosem, przygniatając pół spalonego papierosa pod butem. Przysunęła się bliżej, a już po chwili przycisnęła swoje usta do moich. Nie bawiła się w delikatność- zaczęła od razu ostro. Wpychała mi język coraz głębiej, opięła mój pasek i wsunęła rękę do bokserek. Mój członek naprężał się pod jej dotykiem coraz bardziej. Ostatnio brakowało mi takiego dotyku kobiety, a Jade nie była w stanie zadowolić mnie w ten sposób.
Jade.
No właśnie.
Ta myśl sprawiła, że otrzeźwiałem. Odsunąłem się pośpiesznie, patrząc na Lenę jak na kosmitę. Chwilę później nie było jej już obok, tylko stała gdzieś dalej, odciągnięta przez mojego przyjaciela. Zaczął na nią krzyczeć, a ta po prostu zaśmiała mu się prosto w twarz, po czym odwróciła na pięcie i wróciła do lokalu. Stałem w miejscu zdezorientowany, nie wiedząc co powiedzieć, co zrobić, aż poczułem przeszywający ból, który rozrywał mój lewy policzek. Przyłożyłem do niego moją zimną rękę, zginając się w pół.
-Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale nie zasługujesz na miłość Jade, no nie zasługujesz.-warknął Jay, który jednym szybkim ruchem chwycił mnie za bluzkę, wyprostowując, bym spojrzał na niego.-Zdradziłeś ją.
-Nie zdradziłem.-broniłem się.-Odsunąłem się od niej.
-Ale najpierw dałeś jej się wymacać.- potrząsnął mnie.
Wyrwałem się z uścisku Loczka, upadając na ziemię. Miał rację, nie zasługiwałem na Jade, ale ją kochałem i zamierzałem walczyć o tą miłość.
-Nie mów nic Jade, proszę.-błagałem, gdy się podniosłem.
-Mam okłamywać moją przyjaciółkę?-spytał z niedowierzaniem.
Skinąłem zażenowany głową. Co innego miałem zrobić?
-A chcesz wydać swojego przyjaciela?
-Dobrze wiesz, przez co przeszła. Nie wiem, czy nie powiem.- po tych słowach odwrócił się, wchodząc do środka, a ja natychmiastowo pobiegłem za nim. W lokalu rozglądałem się za znajomą dziewczyną i w końcu po paru próbach odnalazłem ją. Niestety, Jay był bliżej. Bałem się, że powie za dużo, więc podbiegłem do oszołomionej blondynki, odciągając ją na bok. Sama była wstawiona, więc przepuszczałem, że nie będzie aż tak źle ukrywać dzisiaj prawdę.
-Kocham cię.- przytuliłem ją mocno do siebie.-Choćby nie wiem co. Kocham twój uśmiech, oczy, każde muśnięcie ustami, każdy dotyk.- przejechałem palcem po policzku dziewczyny.-Jesteś dla mnie wszystkim, pamiętaj.
-Co przeskrobałeś?-spytała, wyrywając się z mojego uścisku.
-Nic.-odpowiedziałem szybko, przyciskając swoje usta, do jej.
Trwaliśmy w tym pocałunku bardzo długo, a w głowie kołatała mi się myśl, iż mógł to być nasz ostatni pocałunek. Nie chciałem tego, więc zacząłem udawać, że boli mnie brzuch. Clay przejęła się tym, poszliśmy do pary młodej, wytłumaczyliśmy im wszystko, a następnie zamówiliśmy taksówkę i wróciliśmy do domu.
Cieszyłem się, że miałem ją teraz tylko dla siebie, z dala od tego wszystkiego, co się dzisiaj wydarzyło.
_________________________
Były zbyt kolorowo, czy tylko ja tak uważam? ;3
Ale nadal mi smutno, że coraz mniej osób komentuje. Pamiętacie jeszcze o zasadzie 8 komentarzy= nowy rozdział? Bo to nadal obowiązuje. :D
Przypominam tyko, że na nowego bloga również dodałam rozdział, ale przewiduje usunięcie go. ^^ --> http://youll-never-have-my-heart.blogspot.com/
To do następnego. <3
piątek, 11 stycznia 2013
43- Jade
Mogłam śmiało stwierdzić, że był to najlepszy weekend w moim życiu. Mama Nathana nadal traktowała mnie jak swoją córkę, wciąż dobrze dogadywałam się z Jess, a Nath dokładał wszelkich starań, żebym czuła się dobrze i była szczęśliwa. Wiele razy powtarzał mi, że mnie kocha, przytulał, całował, zabierał na długie spacery. Byłam jego przyjaciółką do wielu, wielu lat, więc widziałam, że traktował mnie inaczej, niż resztę swoich poprzednich dziewczyn. Robił wszystko, żebym poczuła się...Lepiej.
Szczerze mówiąc, przywiązałam się do tego miejsca, do jego rodziny i do tego, że tutaj nie musi ukrywać się za każdym rogiem, jeżeli chce choć odrobinę prywatności, dlatego było mi smutno, kiedy mieliśmy wracać. Szatyn właśnie zniósł nasze walizki na dół, a ja wtuliłam się w blondynkę.
-Szkoda, że musicie jechać.-wyszeptała.
-Tak, ja też żałuję.-uśmiechnęłam się, odsuwając się.-Dobrze wiesz, że ja mogłabym już tutaj zostać, tylko z nim gorzej.-skinęłam ruchem głowy na chłopaka.
Jess założyła ręce na piersi i zaśmiała się. W tym czasie zdążyła podejść jeszcze mama Nath'a, która mnie solidnie wyściskała. Powtarzała, że bardzo cieszy się z tego, że w końcu jestem z Nathanem i opowiadała, jak przeżywał, kiedy dziesięć lat temu zgodziłam się być jego przyjaciółką i jak w piątek zgodziłam się zostać jego dziewczyną. Szczerze, nawet nie wiedziałam, że człowiek ma w sobie aż tylko pozytywnych emocji co on.
-Możemy już jechać?-spytał, stając obok mnie.
-Czekajcie, tylko znajdę kluczę.-odpowiedziała pani Sykes.
-Nie mamo, przejdziemy się.- na twarzy chłopaka wykwitł przepiękny uśmiech.
-Chcesz iść taki kawał?
Wzruszył ramionami, a następnie wyciągnął mnie z domu. Szliśmy przed siebie, wzdłuż szosy, trzymając się za ręce. Co chwilę któreś z nas wybuchało niekontrolowanym śmiechem, przypominając sobie wspomnienia z dzieciństwa. W miarę szybko doszliśmy na dworzec, wsiedliśmy do prawidłowego pociągu i odjechaliśmy. W przedziale prawie całą drogą leżałam wtulona w tors chłopaka, a ten zaczął odpisywać fanom na Twitterze.
W Londynie czekał na nas uśmiechnięty Jay. Loczek rozchylił ramiona, chcąc mnie przytulił, co uczyniłam z ogromną chęcią, a Sykes przybił mu tylko piątkę. Chłopacy gorliwie o czymś rozmawiali, a mnie dopadły wyrzuty sumienia. Niby kochałam Nathana, ale nadał był moim przyjacielem, bratem wręcz, więc nie powinnam z nim być. Poza tym, z doświadczenia wiedziałam, że lubił bawić się z dziewczynami pod wpływem alkoholu, a nie chcę, żeby to skomplikowało relacje między nami. Bo wiadomo- jeżeli mnie zdradzi, prawdopodobnie z nim zerwę, a jeżeli nie byłabym z nim, a on zabawił się z inną- nie miałabym na to wpływu i dalej bylibyśmy przyjaciółmi. Westchnęłam, a on to westchnięcie usłyszał. Odwrócił się zaniepokojony, bo wciąż bał się, że zmienię zdanie i będę chciała wrócić do starego układu. Nie powiem, ale miałam ochotę to zrobić. Rozmyśliłam się jednak, gdy uśmiechnął się promiennie i przytulił się do mnie. Wtuliłam się mocniej w jego tors, nie chcąc, by jakakolwiek łza poleciała, a byłam temu bliska. Uniósł mój podbródek, patrząc w moje oczy.
-Co się dzieje?-zapytał zatroskanym głosem.
-Nic.-uśmiechnęłam się, a następnie lekko musnęłam jego wargi.
Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ znaleźliśmy się tuż pod domem. Wysiedliśmy z auta, kierując się do środka, a Jay wciąż uśmiechał się. Na wejściu, ujrzeliśmy krzątających się chłopaków. Zdziwiłam się, bo pierwszy raz widziałam ich w takim stanie. Nad nimi wszystkim stał Siva, który nerwowo dyrygował, mówiąc co mają robić. Podeszłam do niego niepewnie, a ten na mój widok uśmiechnął się, przytulając mnie.
-O co chodzi?-spytałam ostrożnie.
-Nareesha ma przyjść ze swoimi rodzicami.-westchnął.-Moja mama zresztą też.
-Po co?-pytałam dalej, chwilowo zdezorientowana.
-Dowiesz się później.-na jego twarzy powstał złowieszczy uśmiech, po czym oddalił się, krzycząc na Tom'a, że źle ustawia stroiki na stole.
Skrzyżowałam ręce na piersi, przyglądając się temu z boku. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach i gorący oddech na szyi. Po chwili jego usta delikatnie muskały moją szyję, a ja mimowolnie jęknęłam.
-Może pójdziemy do mojego pokoju?-wyszeptał mi do ucha.
-Żadnego seksu.- obok nas jak na zawołanie pojawił się Seev, wręczając do rąk kwiaty.-ułóżcie to jakoś ładnie.-powiedział, a następnie odszedł.
Zaśmiałam się, wyrywając się z uścisku Nathana. Jego mina była bezcenna.
-Chodź, zrobimy to, o co nas prosi.-uśmiechnęłam się, ciągnąc go za rękę.
-No ale po co?-jęknął.-Ja wolę iść z moją dziewczyną do sypialni.
Włożyłam kwiaty do wazonu, czując jak trzęsły mi się ręce. Chłopak chyba to zauważył, bo podszedł bliżej, pociągnął mnie za biodra w dół, tak że razem wylądowaliśmy na fotelu. Podciągnęłam się wyżej, by usiąść wygodnie na jego kolanach. Sykes odgarnął moją grzywkę, która opadała na oko, na bok.
-Nie chcesz, prawda?-spytał.
Opadłam na jego tors, chwytając dłoń chłopaka.
-Nie.-wyszeptałam, nie patrząc mu w oczy.-Boję się.
-Przez Luka?-pytał dalej.
Nie odpowiedziałam, tylko skinęłam. Nathan objął mnie ramieniem, przytulając mocno, a następnie ucałował delikatnie w czoło. Ucieszyłam się, że chociaż trochę zrozumiał. Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi przerażony krzyk Sivy.
-Idą!
Wszyscy, oczywiście oprócz nas, zerwali się ze swoich miejsc, stając na przeciwko drzwi, w chwili gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzałam zdezorientowana na Nathana, a ten tylko wzruszył ramionami.
Sekundę później usłyszałam stukot damskich obcasów, po czym z korytarzu wyłoniły się sylwetki czterech uśmiechniętych osób. Nareesha stała wtulona w swojego chłopaka, który pokazał ruchem dłoni na odświętnie przygotowany stół. Pośpiesznie zeszłam z mojego chłopaka, kiedy cała gromadka podeszła do danego miejsca. Brunetka podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na ustach.
-Wy nie jecie?-spytała.
-Jedzą, Nath nie odpuści!-krzyknął Seev, pokazując gościom miejsca.
Sykes zaśmiał się, przyznając rację przyjacielowi. Chwycił moją dłoń i pociągnął w daną stronę. Usiedliśmy obok siebie, a na przeciwko Mulata ze swoją dziewczyną. Wszyscy pogrążyli się w rozmowie i jedzeniu, jedynie ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W pewnym momencie Kaneswaran podniósł się z miejsca, a za nim podniosła się Nareesha. Uśmiechnęli się do wszystkich, złapali się za ręce, a chłopak wziął głęboki oddech.
-No więc mamy wam coś ważnego do powiedzenia.-oznajmił.
Spojrzałam na Tom'a, który ledwie powstrzymywał się od komentarza. Widziałam, jak gniótł serwetkę w dłoni, byleby się nie odzywać. Byłam ciekawa, co dał mu Siva za milczenie, jednak z moich zamyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela.
-Ja i Nareesha...-zaczął niepewnie.-Zaręczyliśmy się.
Ich rodzice zaczęli cieszyć się, przekrzykując się nawzajem. Uściskali przyszłą parę nowożeńców, już teraz dali im błogosławieństwo i ględzili o wnukach. Widząc zawstydzenie brunetki, domyślałam się, że rozmowę o dzieciach mieli już dawno za sobą.
Nie powiem, również cieszyłam się z ich szczęścia.
-Myślisz, że nasi rodzice się ucieszą?-szepnął na mi na ucho Sykes.
-Z czego?
-Z oświadczyn.-oznajmił poważnym tonem.-Znaczy, na razie tego nie planuję.-poprawił się.
Uśmiechnęłam się, zaczynając pocałunek. Nie obchodziło mnie to, że wszyscy na nas patrzyli, w tej chwili liczył się tylko on. Chciałam w tym trwać najdłużej, ponieważ bałam się, że będzie na mnie zły za to, że nie zamierzałam powiedzieć o nas moim rodzicom. Nie powiem im nawet o naszym ślubie, który być może wydarzy się w przyszłości.
________________________
BYĆ MOŻE, być może kochani. :3
I ja niczego nie sugeruję. ^^
No to Krystian, zadowolony teraz jesteś? Poprawiłam się tym, że kropeczki mnie nie denerwują? ^^
Elu, nieprawda. Ja tęskniłam i brakowało mi komentarzu od Ciebie. <3
skaplikowana. masz rację, ci najlepsi są. <3
A teraz pochwalę się, że mam dwa tygodnie wolneeeeeego. *.* oby te ferie trwały jak najdłużej ^^ No i wszystkim tym, którzy również je mają, życzę jakiś takich niezapomnianych ferii <3
no to.
DO NASTĘPNEGO<3
nie mogę już się doczekać, pierwszy raz od dawna. :3
czwartek, 10 stycznia 2013
42- Nathan.
Pakowałem swoje rzeczy do walizki, będąc już w domu. Zastanawiałem się jak powiem o tym Jade. Mimowolnie mój wzrok powędrował na zegarek. Została godzina do odjazdu pociągu i dziesięć minut do przyjścia dziewczyny, więc zacząłem pakować się szybciej. Szybko wyjąłem drugą walizkę, wkładając do niej parę ciuchów Jade. Bałem się, że powie, iż nie pojedzie ze mną, ponieważ nie jest spakowana i wtedy, w tym pięknym momencie pokażę jej to. Byłem z siebie zadowolony.
W głowie miałem ułożony lepszy plan, niż podpowiedzieli mi chłopcy w pokoju. Doskonaliłem go jeszcze, kiedy usłyszałem ciche pukanie. Krzyknąłem "proszę", a w drzwiach pojawiła się blondynka. Odwróciłem się w jej stronę, czując jak serce z sekundy na sekundę przyspiesza. Na moje usta wkradł się promienny uśmiech. Podszedłem do niej, a następnie delikatnie pocałowałem w policzek.
-Dlaczego się pakujesz?-spytała, a w jej głosie słyszałem nutkę przerażenia.
Uśmiechnąłem się cwaniacko, ciągnąc ją za rękę na łóżko. Tam usiadła, przypatrując mi się wyczekująco. Pochyliłem się nad nią, chcąc musnąć usta przyjaciółki, ta jednak przycisnęła dłoń do moich warg, kręcąc głową. Westchnąłem, odsuwając się. Usiadłem obok niej.
-Moja mama prosiła żebyśmy przyjechali.-powiedziałem.
-Jak to my?-pytała zaskoczona.
-I Jess zresztą też.-mówiłem dalej.-Nieźle się o ciebie martwiła. Nic dziwnego, w końcu byłyście tak jakby przyjaciółkami, no nie?
-Nathan.-przerwała mi.-Odpowiedz mi na moje pytanie.
-My, czyli ja, Nathan James Sykes oraz ty, zwana Jade Clay. Nadal zastanawiam się, dlaczego nie masz drugiego imienia.- ponownie zacząłem gadkę nie na temat.-No bo prawie każdy ma, nie licząc Jay'a, który nie chce nam o tym powiedzieć...
-Po co?-drążyła temat dalej.
-Po co drugie imię? Nie wiem, tak jest fajniej.- wzruszyłem ramionami.-Nie żebyś nie była fajna, czy coś...-zająknąłem się.
Clay dźwięcznie zaśmiała się, całując mnie delikatnie w usta. Ucieszyło mnie, więc się zamknąłem, wpatrując się tylko w jej oczy.
-Pytałam po co mamy tam jechać razem, skoro to twoja mama.-uśmiech z jej twarzy nie schodził.
-Bo moja mama traktuje cię jak córkę i ucieszyła się, kiedy dowiedziała się, że wróciłaś.- powiedziałem cicho.
Blondynka spuściła głowę. No tak, teraz pewnie będzie bała się ze mną być ze względu na moją mamę, ale o to nie muszę się martwić, już wszystko załatwiłem. Pociągnąłem Jade do góry, chwyciłem walizki i ruszyłem na dół, a zdezorientowana dziewczyna posłusznie dreptała za mną.
-Musimy jechać po spóźnimy się na pociąg.-powiedziałem, kiedy schodziliśmy.-CHŁOPAKI, WYJEŻDŻAM NA WEEKEND.-wrzasnąłem, chociaż i tak oni wiedzieli o tym już wcześniej.
Dziesięć minut później znaleźliśmy się na dworcu kolejowym. Dosłownie w ostatniej chwili zdążyliśmy wsiąść do przedziału. Zajęliśmy swoje miejsca i zaczęliśmy rozmowę. Bałem się, że będzie zła, czy coś, jednak na jej ustach cały czas gościł uśmiech. Nie mogłem się powstrzymać, więc przesiadłem się obok niej, chwyciłem podbródek i zatopiłem się w wargach dziewczyny, czując jak nadal uśmiecha się przez pocałunek.
-Moglibyście przestać wpychać sobie języki do gardeł?- w przejściu pojawił się mały chłopczyk z misiem.-To obrzydliwe.
-Przepraszamy.-zaśmiała się Jade.
-Ty też będziesz miał kiedyś dziewczynę, stary.- puściłem oczko w jego kierunku.
-Taką ładną jak twoja?-zapytał, siadając na przeciwko nas.
Speszona dziewczyna spuściła wzrok, ale nadal nie mogła powstrzymać rosnącego uśmiechu.
-No nie wiem, nie wiem.-zaśmiałem się.-Jak nie będziesz chciał się z nią całować, to nie będziesz miał w ogóle.
Szczęka dosłownie opadła mu na dół, patrząc na mnie, jak na nie wiadomo kogo.
-Żartował tylko.- poprawiła Clay.-Kto nie pokocha tak słodkiego chłopca?
-Wolisz mnie od niego?-wyprostował się jak napięta struna.
-Oczywiście.-odpowiedziała bez namysłu, a ja udawałem obrażonego.
Blondynka usiadła obok chłopaka i przytuliła go mocno, co małego oczywiście ucieszyło. Założyłem ręce na klatce piersiowej, marudząc pod nosem jak dziecko, że odebrał mi dziewczynę, co ją rozśmieszyło.
-Wybacz Nath.-powiedziała patrząc na mnie przepraszająco.-On jest słodszy.
-O, przegięłaś!- krzyknąłem rozbawiony.-On słodszy ode mnie?
Wysłała mi buziaka, kiedy mama chłopczyka poprosiła go, żeby wrócił. Jak na zawołanie pocałował dziewczynę w policzek, a następnie wystrzelił do mamy jak z procy.
-Zdradziłaś mnie.- posłałem jej zabójcze spojrzenie.
-Nie prawda.- odrzekła ze stoickim spokojem.-Nawet ze sobą nie jesteśmy.- chwyciła jakieś kolorowe pisemko do ręki i zaczęła czytać.
Jeszcze.- pomyślałem.
Czterdzieści minut później przyjechaliśmy na miejsce. Chwyciłem nasze bagaże, znaleźliśmy moją mamę na stacji, poprzytulaliśmy się i wyjechaliśmy do domu. Tam wszystkie wspomnienia wróciły- kiedy pierwszy raz zobaczyłem Jade, pierwsza i ostatnia tak duża kłótnia z Adrianem oraz przysięga w domku na drzewie z moją przyjaciółką.
Clay witała się z Jess na dole, a ja ruszyłem na górę, do pokoju. Kiedy rozpakowywałem nasze ciuchy, mój wzrok mimowolnie padł na pamiętny domek. Podszedłem bliżej okna i dostrzegłem, że wszystko jest już gotowe, więc nie zwlekając dłużej, zbiegłem do salonu.
-Muszę ci coś pokazać.-powiedziałem, odciągając niedługo moją dziewczynę, od siostry.
Zdezorientowana odsunęła się, a wtedy ja podszedłem jeszcze raz do młodszej blondynki.
-Dziękuję.- szepnąłem jej na ucho.
-Nie ma za co.-uśmiechnęła się.
Chwyciłem przyjaciółkę za rękę, splotłem ze sobą nasze palce, a następnie wyprowadziłem ją na tyły domu. Gdy doszliśmy pod ogromne drzewo, stanęła w miejscu.
-Nasz domek na drzewie.- powiedziała oszołomiona.-Dawno tu nie byłam.-wtuliła się we mnie.
Ucieszyłem się, że trafiłem w jej gust. No a chłopacy wmawiali mi, że droga kolacja będzie najlepsza.
Wspięliśmy się na górę, gdzie zajęliśmy nasze miejsca, tak samo jak dziesięć lat temu. Zaczęliśmy się wygłupiać, okładać poduszkami, aż w pewnym momencie dziewczyna zaczęła marudzić, że jest głodna. Jak na zawołanie zerwałem się z miejsca, wyjąłem ze skrzyni koc, nasze ulubione kanapki, które w dzieciństwie robiła nam moja mama i sok pomarańczowy. Jade widząc to, uśmiechnęła się promiennie i zabrała się do jedzenia. Po posiłku położyłem się na deskach, a ta ułożyła swoją głowę na moim torsie.
-Jade...-zacząłem niepewnie po paru minutach milczenia.-Ja chyba muszę...ci coś powiedzieć.-wychrypiałem, a ona patrzyła na mnie wyczekująco.-Bo to nie jest tak, że ja od początku chciałem, żebyśmy byli przyjaciółmi.- usiadłem, kręcąc głową.-Ale może zacznę inaczej...Zaprowadziłem cię tu, bo chcę...Chcę zakończyć to w tym miejscu, gdzie się zaczęło.- widziałem wyraźnie spanikowany i przerażony wyraz twarzy blondynki, a oczy zaczęły błyszczeć od łez.-Znaczy nie chcę kończyć przyjaźnić.-zacząłem się plątać.-Chcę tylko czegoś więcej.
-Nie rozumiem.-powiedziała cicho.
-Bo ty mi się podobałaś, podobasz i podobać będziesz.-wypuściłem powietrze z płuc.-Na początku chciałem przebywać jak najbliżej ciebie, żebyś dostrzegła we mnie godnego faceta, chociaż miałem te osiem lat.- uśmiechnąłem się delikatnie.-Od zawsze chciałem czegoś więcej, ale po paru latach stłumiłem to w sobie.
-Chcesz mi powiedzieć, że podkochiwałeś się we mnie od dziecka?-spytała z niedowierzaniem w głosie.
-Owszem.-skinąłem.-Było mi głupio, że widziałaś największą zadymę w szkole, kiedy akurat ja byłem w centrum uwagi, było mi smutno, kiedy widziałem, że płakałaś, ale cieszyłem się za każdym razem, kiedy na twoich ustach pojawiał się uśmiech. Często cię przytulałem nie dlatego, że byłaś dla mnie jak siostra, bo nawet Jess tyle nie tuliłem, tylko dlatego, że chciałem być ciągle jak najbliżej ciebie.
-Więc nasza przyjaźń była jakby oszukana?
-Nie, nie!-zaprzeczyłem szybko.-Nadal uważam cię za moją najlepszą przyjaciółkę, tylko teraz chcę, żebyśmy zostali parą.
Jade zamknęła oczy, wzdychając głęboko. Nie wiem, czy zrobiłem dobrze mówiąc jej o tym, ale kiedyś w końcu musiała poznać prawdę.
-Nie chcę, Nath.-powiedziała, podnosząc się.
Serce mi stanęło, a do oczu napłynęły łzy. Energicznie podniosłem się z ziemi, chwytając ją za policzki.
-Dlaczego?-pytałem, próbując ukryć drżenie głosu.
-Nie chcę być tylko najlepszą przyjaciółką.-uśmiechnęła się, a po tym musnęła moje wargi.
Zareagowałem intuicyjnie i pogłębiałem pocałunek. Nie mogłem uwierzyć w to, co się teraz działo.
-Czyli zostaniesz moją dziewczyną?-spytałem z nadzieją.
Clay skinęła głową, wtulając się we mnie.
-Tylko mnie nie zdradzaj z tym chłopczykiem z pociągu.-zaśmiałem się.
-Masz to jak w banku.- ponownie złączyła nasze usta.
Teraz mogłem powiedzieć, że byłem najszczęśliwszą osobą na świecie.
_______________________________
Dodaję, bo...Bo z rozdziału na rozdział bliżej do końca.
Nie ukrywam, trochę mi smutno, że jest coraz mniej komentarzy, bo to oznacza, że tracę czytelników. Nie dziwię się, sama zauważyłam, że rozdziały robią się jeszcze bardziej denne. No ale cóż zrobić. Dziękuję tym, co są. <3
Nie ukrywam, trochę mi smutno, że jest coraz mniej komentarzy, bo to oznacza, że tracę czytelników. Nie dziwię się, sama zauważyłam, że rozdziały robią się jeszcze bardziej denne. No ale cóż zrobić. Dziękuję tym, co są. <3
Dzisiaj krótko.
To do następnego. <3
To do następnego. <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)