Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 8 stycznia 2013

41- Jade.


Przestraszyłam się, kiedy zobaczyłam Tom'a wraz z Ally w sklepie, w którym pracowałam. Próbowałam się nawet schować pod ladę, ale nie udało się, ponieważ chłopak był szybszy i natychmiastowo znalazł się obok mnie. Płakał, krzyczał, obwiniał siebie i wszystkich dookoła, po czym zaczął błagać, bym wróciła. Dziewczyna stała z boku przyglądając się nam. Wiedziałam, że nie bardzo podobało jej się to, bo byłam tak jakby byłą dziewczyną szatyna, jednak ku mojemu zdziwieniu dołączyła się do próśb swojego chłopaka. Kiedy chciałam ostatecznie i definitywnie odmówić, Parker pomachał mi przed oczami biletem na pociąg. Skubany, miał jeden darmowy bilet na wybraną linię kolejową. Westchnęłam i zgodziłam się, bo nic innego już nie mogłam zrobić.
A teraz siedziałam właśnie w tym pociągu. Znalazłam sobie wolny przedział, do którego po piętnastu minutach wgramoliła się jeszcze jakaś dwójka. Nie specjalnie cieszyło mnie to, zwłaszcza dlatego, iż byli w sobie po uszy zakochani. Co chwilę szeptali sobie coś na ucho, całowali się, bądź dotykali. Oparłam czoło o zimną szybę, wyobrażając sobie mnie i Nathana.
Dlaczego uciekłam? Dlaczego po tym wszystkim znowu bałam się przyznać, że kochałam mojego przyjaciela?
Nawet gdyby do niczego między nami nie doszło, to opuściłam najważniejszą osobę w moim życiu- prawie że brata. Zagryzłam wargę, próbując powstrzymać w ten sposób łzy, które napływały do oczu. Bałam się spotkania z nim, wiedząc, że może być na mnie strasznie zły. Ja pewnie więcej nie odezwałabym się do niego.
W głowie odtwarzałam fragmenty listu, który ostatnio do niego "wysłałam". Z moich źródeł dowiedziałam się, że przechodził załamanie, więc chciałam mu choć trochę pomóc, chociaż wiedziałam, że pewnie pogorszyłam tylko sprawę. Ważne, że chciałam dobrze.
Co chwilę wyjmowałam telefon z kieszeni, sprawdzając, czy mam jakieś nowe wiadomości. Jedna była, od Tom'a; Jedziesz już? Nie odpisałam, tylko schowałam komórkę. Nie wiem czemu to zrobiłam. Nie za bardzo dzisiaj myślałam. Czułam wibracje, co oznaczało, że chłopak ponownie próbował się do mnie dodzwonić.
Wtedy pociąg zatrzymał się, a my usłyszeliśmy gwizd. Zdjęłam swoją torbę z górnej półki, kierując się ku wyjściu. Na peronie było pełno ludzi, a ja już pozapominałam, gdzie tu były wyjścia. Kierowałam się za plakietkami, na których była zapisana liczba peronu. Ramię zaczęło mnie boleć, więc upuściłam torbę, ciągnąc ją za sobą. Wiedziałam, że narażałam się tym na kradzież, ale co miałam zrobić. Nie miałam siły, ani ochoty. Na nic.
W końcu nie wytrzymałam, podeszłam do jakieś rudowłosej dziewczyny, lekko stukając ją w ramię.
-Przepraszam, czy wie pani którędy do wyjścia?- zapytałam, kiedy odwróciła się.
-Oczywiście.-skinęła.-Za tobą.
Odwróciłam się, a na ścianie wisiał wielki napis "Wyjście", a pod nim schody. Na moje policzki wstąpił rumieniec, miałam ochotę zapaść się pod ziemie. No ale cóż, ten kto nie ryzykuje ten...Zapomniałam, mniejsza.
Podziękowałam, kierując się schodami na dół. Następnie musiałam iść prosto korytarzem, po to, by za chwilę ponownie wejść na górę. Tutaj było już ciszej. Rozejrzałam się dookoła, nie widząc żadnej znajomej twarzy. Gdy tylko przekroczyłam próg dworca, owiało mnie zimne, świeże powietrze, którego ostatnio mi brakowało. Poprawiłam szalik, naciągnęłam czapkę na głowę i zaczęłam rozglądać się za przystankiem autobusowym. Oczywiście, jak na moje szczęście przystało, zauważyłam go dopiero wtedy, gdy wielki, czerwony pojazd przejechał przede mną. Rzuciłam się biegiem w tamtym kierunku, torba co chwilę spadała mi z ramienia, ja coraz bardziej się męczyłam, czapka mi spadała, a grzywka zasłaniała widoki. Jednak dobiegłam. Zdyszana i zmęczona poprosiłam ostatkiem sił o bilet, a kiedy go dostałam, chwyciłam się mocno rury, byleby nie upaść.
Musiałam jechać przez pół miasta, żeby dojechać do domu The Wanted. Postanowiłam wysiąść przystanek przed nimi, by przewietrzyć jeszcze swój umysł i ułożyć sobie w głowie to, co miałam powiedzieć Nathanowi. Sama już nie wiedziałam, czy chciałam z nim być, czy potrzebowałam tylko jego przyjaźni. Przez ten miesiąc wiele się u mnie zmieniło i podejrzewam, że u niego także. Po tym wysłanym liście przestał się do mnie odzywać, więc jest prawdopodobieństwo, że znalazł sobie inną. Wtedy coś ukuło mnie w serce. Inną? Załamałabym się.
Szłam środkiem ścieżki w moim ulubionym londyńskim parku, kopiąc co jakiś czas kamyk. Ludzie omijali mnie, szepcąc pod nosem, że jestem nie wychowana, bo szłam ze spuszczoną głową, nie po lewej stronie i nie patrzyłam, czy coś mnie czasami nie rozjedzie. Być może bałam się widoku, który mogłam napotkać. Miałam coraz więcej czarnych myśli- widziałam w nich Sykes'a, z jakąś piękną dziewczyną, którzy całują się na ławce, tak jak my miesiąc temu na imprezie. Bałam się, że pomiędzy nimi zrodziła się jeszcze większa namiętność, niż między nami.
Z bólem uniosłam głowę, natrafiając wzrokiem na znajomego szatyna, który siedział załamany pod drzewem. Ruszyłam spokojnie w jego kierunku, ale kiedy zobaczyłam pudełko tabletek w prawej ręce i alkohol w lewej, rzuciłam się biegiem. Niestety, zanim zdążyłam dobiec, Nathan zdążył wziąć parę tabletek, upijając to sowitym łykiem wódki. Natychmiastowo wyrwałam mu leki wraz z butelką, a ten spojrzał na mnie jak na idiotkę.
-Zwróć to.-powiedziałam ostro, a on tylko pokręcił głową.-Błagam cię.-łkałam.
Chłopak przymknął powieki, a ja zaczęłam nim potrząsać. Wszystko, byleby nie zasypiał. Kiedy zdenerwowany otworzył je, uśmiechnęłam się przez łzy, wyjmując telefon z kieszeni. Zadzwoniłam szybko na karetkę, a ci powiedzieli, że za pięć minut będą.
-Kocham cię, Jade.- wyszeptał.
Przybliżyłam się do chłopaka, muskając jego usta. Próbował oddać pocałunek, ale miał za mało siły, żeby robić cokolwiek. Wtuliłam się mocno w jego tors, nadal pilnując, by nie zasypiał.
-Nie zasypiaj choćby nie wiem co.-mówiłam w kółko.-Dla mnie.-szeptałam.
-Kocham cię.-powtórzył.
-Wiem.-uniosłam wzrok, napotykając moje ulubione zielono-niebieskie oczy.-Ja ciebie też.
-I tyle chciałem usłyszeć.-wychrypiał, uśmiechając się niemrawo.
Przestraszyłam się tych słów, bo bałam się, że naprawdę chce ode mnie odejść. Ponownie przejechałam kciukiem po jego policzku, a następnie pocałowałam go delikatnie. Sykes chciał zrobić podobnie, ale nie pozwoliłam mu, tylko trzymałam jego ręce, w swoich dłoniach. Chwilę później usłyszeliśmy sygnał karetki. Pośpiesznie podbiegli do chłopaka, wzięli go na nosze, po czym włożyli do ambulansu, gdzie próbowali zrobić cokolwiek, by nie zasłabł.
Wokół zrobił się szum. Pełno fotoreporterów, ludzi, wszystkiego. Wszyscy stali w kółku z zapartym tchem czekając na to, co się stanie. Nie mogłam na to patrzeć i rozpłakałam się. Tak jak stałam na nogach, w jednej chwili upadłam na kolana. Obok mnie znalazł się mężczyzna, który przed chwilą zabrał chłopaka.
-Wszystko dobrze?-spytał, kładąc rękę na moim ramieniu, a ja pokręciłam głową.-To był ktoś ważny?
-Jak to był?-uniosłam głowę, a w moich oczach błyszczały łzy.
-Znaczy jest.-poprawił się.-Zareagowała pani w samą porę, nic mu się nie stanie.
Odetchnęłam z ulgi, mimowolnie wtulając się w niego. Gładził mnie po włosach, a jego spokojny oddech uspokajał mnie. Cieszyłam się, że wysiadłam przystanek wcześniej, że szłam tym parkiem i że w ogóle tu przyjechałam.
Gdyby się uprzeć, można to ponownie wziąć za znak. Mogłam nie wyjeżdżać do cioci.
-Chce pani jechać z nami do szpitala?-zapytał, pomagając mi podnieść się z ziemi.
-Skoro jest dobrze, dlaczego go tam zabieracie?-spytałam przerażona.
-Tylko na badania.- uśmiechnął się.- Nic więcej nie będziemy mu robić.
-Dobrze.- skinęłam głową, nie bardzo wiedząc co się dzieje.-Mogę tylko zadzwonić do moich przyjaciół i poinformować ich o tym?
-Oczywiście.-powiedział, po czym odwrócił się, ruszając ku karetce.
Drżącymi rękoma podniosłam telefon z ziemi, wybierając z kontaktów numer do Parkera.
-Halo?-usłyszałam jego głos po drugiej stronie.
-Cześć, tu ja Jade.-powiedziałam na jednym wydechu.
-Jak dobrze, że dzwonisz!- powiedział uradowany.
-No nie wiem, czy dobrze.- skrzywiłam się.-Nathan miał... powiedzmy wypadek.
-Co miał?- w głosie chłopaka usłyszałam przerażenie.
-Twój przyjaciel próbował popełnić samobójstwo.-mówiłam drżącym głosem.-Znalazłam go.
-Gdzie?!
-W parku.- mój głos ciągle załamywał się, nie mogąc dojść do ładu.
-Dobra czekaj, nie ruszaj się stamtąd!- zarządził.
-Tom, jadę z nim do szpitala, nie zostawię go samego.- powiedziałam twardo, próbując uspokoić płynące łzy.
W słuchawce zapanowała cisza, a ja nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Przypadkowo jęknęłam, chcąc coś powiedzieć, ale wtedy Parker odezwał się na nowo.
-Do którego?
-Nie wiem.- przyłożyłam zimną rękę do czoła.- Chyba św. Piotra i Pawła.
-Dobra.- westchnął.- Przyjedziemy tam za chwilę, bądź pod telefonem.
Rozłączył się, a ja pobiegłam do pojazdu. Tam panowie wpuścili mnie, a ja usiadłam obok Nathana, chwytając go za rękę. Kiedy poczuł mój ciepły uścisk, natychmiastowo zwrócił swój wzrok na mnie, kolejny raz uśmiechając się, tym razem bardziej wyraziście.
-Młodzieniec powinien pani podziękować.-odezwał się lekarz, a my spojrzeliśmy na niego.-Gdyby pani tak szybko nie zainterweniowała, skończyłoby to się pewnie tragicznie.
Coś mi w tym zdaniu nie pasowało. Cały ten młodzieniec nie powinien mi dziękować, bo to przeze mnie wylądował tutaj, w takim stanie. Gdybym nie zostawiła go, nic złego by się nie stało.
-Nie płacz.- Nath musnął mój policzek dłonią, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że płakałam.-Nic się nie stało.-chwyciłam jego mokrą od moich łez dłoń i mocno splotłam ze sobą nasze palce. Nie mogłam się do niego teraz przytulić, więc to powinno mi wystarczyć.-Przepraszam.- wyszeptał.
Przybliżyłem się do niego i mimo zakazu, pocałowałam go.
-Nie, to ja przepraszam, że uciekłam.
_____________________________
Mieliście rację, że coś komuś się stało. ;3 I to tylko utwierdza mnie w przypuszczeniach, że to beznadziejne opowiadanie jest strasznie przewidywalne. :D
TYM RAZEM NIC WAM NIE ZDRADZĘ, ŻEBYŚCIE SIĘ ZASTANAWIALI, CZY DALEJ BĘDZIE DOBRZE, CZY JEDNAK SIĘ POGORSZY. ^^
ale Just XD szykuj noże, czy co tam chcesz, może będzie potrzebne. ;3
No. To chyba tyle. Pewnie znowu o czymś zapomniałam, ale to się wytnie. ^^
To do następnego. <3

10 komentarzy:

  1. Dzięki bogu Jade go znalazła!
    Jak on w ogóle mógł to zrobić? Co miłość robi z człowiekiem...
    Czekam na next ;-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Japierdole, ADA NO.
    Jest zajebiście i tak ma być ^^
    Proszę :3
    Jade i Nathan się odnaleźli i jest gites szklanka xd
    Nexta i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAABIĆ !
    Ja wiem że ty tak bardzo nie chcesz NADE, ALE NADE ISTNIEJE!
    Nath ciulu zakaz tabletek alkoholu i wszelkiego gówna ! JASNE?!
    Mówisz jak do sciany kurwa no jak do butelki wódki która zawsze kiedyś się kończy -.-
    A Ty Nejfanie Dżejmsie Sajksie ogarnij się i bąźd kochaj nie porzucaj naszej , teraz twojej Jade !!!
    Kapiszi ?
    Ciesze się niezmiernie. Iż mnie zrozumiałeś kochasiu ♥
    No własnie do następnego, bo chcę już go do cholery przeczytać!
    I nie nie jest ono przewidywalne, bo zawsze jest kilka opcji, a zawsze jest taka której nie brałam pod uwagę i wychodzi, że jestem debilem! AMen !

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałaś o katanach? I maczetach?
    To bój się, bo nimi ciebie zaatakuje !
    Przysięgam ! -.-
    Komplikatorzy, komplikatorzy wszędzie ^^
    Jak kogoś zabijesz albo coś to ja tak samo zrobię ;o
    I nie będzie "Krystian, NIE !"
    Kolejny dowód na to ze ejsteśmy rodzeństwem ^^
    Ja zrobiłem tabletki i ty zrobiłaś xD
    Aaa. I twój blog nie jest przewidywalny. Prędzej ja jestem.
    Po prostu Jam Jasnowidz *__*
    Czekam na następnego ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejejejejej.
    jakie to kochene, takie kochane ze o matko!
    i dla mnie tak powinno zostać, na zawsze
    ZAWSZE
    Z A W S Z E
    TO TAKIE SZEEEEEROOOOKIE SŁOWO.
    KTOREGO POWINNAS POSŁUCHAĆ
    BARDZO UWAŻNIE
    a tak to do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj Ada, Ada.
    Lubisz mnie dobijać;D
    Kolejna mi tu morderczyni się znalazła!
    Co z wami ludzie?!
    Najpierw wszyscy o śmierci na polskim zdania układali a teraz ta!
    Jeeezu!
    Czekam na nn! x

    OdpowiedzUsuń
  7. siedzę i ryczę. Po pierwsze, bo to jest tak cholernie zajebiste, że nie ogarniam, a po drugie, bo chcesz tą zajebistość przerwać.
    Umieram *.*
    Zgadzam się z *górą*:0
    Jak przerwiesz pisanie to jak spotkam TW to im powiem, że wredna baba jesteś ;>
    więc wiesz... nie kombinuj ;d
    Pisz daaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaalej.
    Weny :**
    PS. Nie kończ, bo ukatrupię. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  8. No to już przecie po chłopie!
    Jak Sykes pojechał do tego szpitala,to on już stamtąd nie wyjdzie:c
    A jak nie wyjdzie to wyjedzie ale nogami do przodu:o
    Kuźwa tabletki+alkohol?
    Mieszanka wybuchowa jak nic,więc będą jakieś komplikacje czuję to!
    W ten sposób Elvis Presley zgona zaliczył,także wiesz:o
    Po co ja tu o Elvisie pierdole?:D
    Miłość sobie wyznali!;3
    Juhu!Cieszmy się,radujmy się oł jea!;D
    I co z tego,że ja bym zawału dostała po tej akcji z tabletkami?
    I tak się cieszę;p Możliwe,że już niedługo moja radość zniknie, bo kto wie jaki Ty tam Ado horror dla nas szykujesz?;p
    No nic czekam oczywiście na następny a i jeszcze na tą tykającą bombę,którą masz w zanadrzu^^
    P.S.Nie pierdziel tu,że to cudeńko jest przewidywalne bo nie jest a na potwierdzenie moich słów,możesz poczytać moje wszystkie poprzednie komentarze(z góry współczuję:D),w których albo byłam wkurwiona albo cieszyłam morde albo w najgorszym wypadku ryczałam,więc takie zmiany nastrojów zawdzięczam Twojej wyobraźni i akcji,która towarzyszy Twojemu opowiadaniu:3
    Także bez pitolenia mi tu proszę o!;p
    Ech,się rozpisałem:D
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaraz cię zabije xd
    Teraz ten komentarz bd krótki bo chora jestem i na nic nie mam siły xd
    Haha więc pisz szybko nexxta D:

    OdpowiedzUsuń
  10. Chwała panie, że są razem :D
    Aż się pyszczek cieszy jak to czyta;D
    Wenyy :D
    Marlena:***

    OdpowiedzUsuń